sobota, 3 listopada 2012

Zdezorientowanie

Umówiliśmy się na sobotę. Jego rodzice znów opuszczali dom - tym razem powodem był wyjazd do SPA, więc mogliśmy cały weekend cieszyć się swoją obecnością. Wstałem wcześnie rano chociaż miał po mnie przyjechać dopiero w południe. Musiał odespać zmęczenie spowodowane szkołą. Mnie to nie dotyczyło - dopiero od poniedziałku miałem zacząć uczęszczać do liceum Norbiego. Po szybkim prysznicu postanowiłem kontynuować napełnianie moich przeprowadzkowych kartonów. Robiłem to od kilku dni i końca nie było widać! Już na dniach miałem przenieść się do wynajętego mieszkanka niedaleko nowej szkoły. Miałem nadzieję, że Norbert będzie mnie bardzo często odwiedzał. Po włożeniu kilku bibelotów do pudełka rozejrzałem się po pokoju. Pozwoliłem sobie położyć się w pozycji horyzontalnej i swobodnie patrzeć na światło. Tak, to było coś, co bardzo odprężało. Drobinki kurzu wirujące w promieniach porannego słońca pozwalały zrelaksować wzrok. Lubiłem mój pokój i naprawdę szkoda mi było go opuszczać. Niestety wiedziałem, że muszę to zrobić jeśli chcę nadal widywać się z Norbertem. Na półkach nie widziałem już książek ani płyt. Te poszły na pierwszy ogień i od wczoraj czekały w nowym miejscu.
- Oli, wstawaj! Norbert przyjechał! - krzyk mamy jak zwykle przerwał mi moje chwile rozmyślań.
Co tak wcześnie robił u mnie Norbi? Zszedłem w dresie na dół i spojrzałem na niego pytająco.
- Wyspałem się, no i jestem! - uśmiechnął się szeroko.
- A posiedzisz trochę z mamą? Tylko się ogarnę i spakuję.
- Dobrze. Z tak wspaniałą kobietą zawsze! - spojrzał na moją rodzicielkę swym czarującym wzrokiem. Ale z niego podrywacz!
Wróciłem do swego królestwa i zacząłem zgarniać ubrania, które chciałem zabrać ze sobą na weekend. Nie było tego dużo. Dwie koszulki, bluzę, bokserki, skarpetki, dodatkowa para jeansów. Dorzuciłem kilka kosmetyków, szczoteczkę do zębów i zapiąłem torbę. Ubrałem się w jasne rurki i koszulę w niebieską kratkę. Szybko zbiegłem po schodach i dołączyłem do mego chłopaka.
- To co, jedziemy? - zapytałem.
- Pewnie. - skinął głową i spojrzał na mamę - Dziękuję za sok i ciastka.
- Proszę bardzo, zapraszam częściej. - przytuliła go. - Do zobaczenia.
- Do widzenia. - odpowiedział.
- Cześć mamo! - objąłem ją i wyszliśmy z domu.
W samochodzie pozwoliliśmy na chwilę pieszczot. Całowaliśmy się wzajemnie, co sprawiło, że mieliśmy ochotę na więcej. Musieliśmy wytrzymać kilkanaście minut jazdy, co w tamtej chwili brzmiało jak tortura.
Próbowałem skupić się na krajobrazie za szybą. Nieudolnie oczywiście. Moje myśli ciągle wracały do cudownego faceta, który siedział obok mnie. Miałem fioła na punkcie Norberta w bokserkach. Podniecało mnie to bardziej niż gdy był nagi. Chociaż jego pośladki były równie pobudzające. Po prostu siedziało obok mnie prawdziwe bóstwo. Całą drogę przypominałem sobie jego wyrazy twarzy podczas gdy go pieściłem. Był wtedy taki zrelaksowany. Pamiętałem też ciche jęki, które przecinały ciszę w pomieszczeniu.
Byłem już maksymalnie rozpalony i liczyłem na to, że od razu po przyjeździe zajmiemy się naszymi ciałami. Niestety, pomyliłem się. Norbert jakby unikał kontaktów fizycznych ze mną. Nie pozwalał całować się dłużej niż kilka sekund. Po kilku próbach zwątpiłem i usadowiłem się przed telewizorem. Przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem.
- Co oglądasz?
- Nie wiem.
- Może skoczymy gdzieś na obiad? - jego propozycja lekko zbiła mnie z tropu.
- A może zrobimy go sami i zjemy w łóżku? - musiałem jakoś wybrnąć.
- Nie. Lepiej skoczmy na miasto. Jest taki fajny dzień.
- No dobra.
Poddałem się. Szczerze to aż płakać mi się chciało. Wiem, byłem beksą, ale tak bardzo pragnąłem kilku romantycznych chwil tylko z moim facetem.
Na kanapie spędziliśmy jeszcze niecałą godzinę i zaczęliśmy się zbierać. Ociągałem się trochę, co zdenerwowało Norberta, ale szybko okiełznał swoje emocje. W samochodzie nawet nie zdążyłem porządnie się rozmarzyć, bo już byliśmy na miejscu. Trafiliśmy do włoskiej restauracji. Zadowoliłem się tym. Włoska kuchnia smakowała świetnie! Norbert poprosił o dwuosobowy stolik w ustronnym miejscu. Dobrze, że nie zaplanował chociaż spotkania ze swoimi znajomymi. Zdałem się na jego gust i pozwoliłem aby to on wybrał nam dania. Zdecydował się na jakieś spaghetti.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - zdecydowałem się zapytać.
- Żeby coś zjeść. - uśmiechnął się.
- A czy nie mogliśmy posiedzieć w domu?
- Nie dzisiaj. - zgasił mnie tym kompletnie. Dziś był zwykły dzień, a on zachowywał się jakby co najmniej było to wydarzenie na skalę miasta.
Po krótkim czasie oczekiwania kelnerka przyniosła nam talerze pełne makaronu i aromatycznego sosu. Dopiero wtedy poczułem, że jestem głodny. Postanowiłem zapomnieć o tym jaki ból sprawił mi Norbi wyciągając mnie z domu i zacząłem jeść.
- Smacznego, kochanie. - spojrzał na mnie czułym wzrokiem. Jak ja mogłem się na niego gniewać?!
- Dziękuję, tobie też.
Zjedliśmy posiłek w ciszy. Podobno nie jest to do końca właściwe. Zawsze mi się podobało gdy członkowie rodziny na przykład podczas obiadu opowiadali sobie o zdarzeniach minionych dnia czy planach na kolejne. U nas nigdy tego nie było. Jedząc z mamą i tatą słychać było tylko brzęk sztućców i czasami jakieś uwagi odnośnie dania. Tak było też teraz z moim chłopakiem. Wcale nie rozmawialiśmy, chociaż zwykle mogliśmy nawijać bez końca. Łzy cisnęły mi się do oczu. Ogarnęło mnie uczucie jakbym coś zepsuł. Nie, stop! Na pewno nic złego się nie dzieje. Skupiłem się na oglądaniu wystroju restauracji. Czerwień i biel. To właśnie te kolory dominowały w przestronnej sali. Stoły z ciemnego drewna były przykryte kraciastymi obrusami. Na ścianach wisiały zdjęcia przedstawiające Włochy kiedyś i teraz. Ciepłe światło padające z zawieszonych między fotografiami kinkietów łagodnie oświetlało klimatyczne miejsce. Poczułem się tu dziwnie swojsko. Jak w domu.
- Masz ochotę na coś jeszcze? - Norbert zapytał widząc, że zjadłem już swoje spaghetti. Jego talerz też był pusty.
- Nie, dziękuję.
Chłopak przywołał obsługę aby otrzymać rachunek. Wyciągnąłem portfel i chciałem uiścić należność ale ręka Norbiego zatrzymała mnie.
- Dziś ja płacę.
- Proszę, robisz to zawsze. Daj mi chociaż raz się zrekompensować.
- Obiecuję, ostatni raz.
Ustąpiłem. Wierzyłem słowom mego faceta więc postanowiłem czekać na kolejny raz.
Aby uczynić dzień jeszcze gorszym nie wróciliśmy do domu! Pojechaliśmy do centrum handlowego, bo nagle Norbi zdał sobie sprawę, że musi kupić sobie kurtkę. Wybierał ją bardzo długo, a potem kupił jeszcze spodnie i dwie bluzy. Na koniec zawitaliśmy jeszcze do fast foodowej knajpy.
- Ty płacisz. - Norbert oczywiście dotrzymał słowa.
Fajnie. On zapłacił dziś kilkadziesiąt złotych, a ja zaledwie kilkanaście. Kiedy wreszcie dotarliśmy do samochodu byłem nieźle wkurzony.
- Pojedziemy wreszcie do domu? - warknąłem.
- Spokojnie, kochanie. - pogłaskał mnie po włosach. - Już jedziemy.
Jak powiedział tak zrobił. Po kilku minutach zaparkowaliśmy na podjeździe.
- Poczekaj. - powiedział do mnie i zaczął grzebać w schowku. Wyjął jakiś szalik i uśmiechnął się triumfalnie.
- Teraz muszę zawiązać ci oczy.
- Po co? - ten człowiek zupełnie mnie zdezorientował.
- Zobaczysz. Po prostu mi zaufaj.
Pozwoliłem mu na ten cały cyrk. Wolno prowadził mnie do drzwi. Gdy weszliśmy do pokoju kazał mi zdjąć kurtkę i buty (nadal z zamkniętymi oczami). Później kierował mnie do salonu o ile dobrze się orientowałem. Nagle zdecydowanym ruchem zdjął mi opaskę z oczu i ujrzałem podłogę tonącą w płatkach róż i ogromie świeczek. Ciężkie kotary zasłaniały okna. Kanapa była przysunięta do ściany, a na jej miejscu stał niski stolik. Przy nim leżały dwa siedziska.
- Usiądź, kochanie. - zrobiłem co kazał. Nie umiałem w tej chwili racjonalnie myśleć.
Zniknął na chwilę w kuchni by zaraz wrócić z tortem urodzinowym. No tak! Jutro przecież miałem skończyć osiemnaście lat.
- Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie.
Wykonałem jego polecenie. W mojej głowie rozbrzmiała prośba "już na zawsze chcę być z Norbertem!". Mój ukochany odstawił ciasto na bok i przytulił mnie mocno.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie! - ucałował mnie w nos. - Wiem, że to dopiero jutro, ale tylko dziś mamy okazję na wspólny wieczór.
Norbert podał do stołu faszerowane pomidorki i paprykę, dwie sałatki, ciasteczka w kształcie serduszek i owoce oblane czekoladą. Na koniec spróbowaliśmy jeszcze tortu.
- Jestem pełny. - jęknąłem.
- Ja też.
Przez długi czas leżeliśmy na podłodze. Ten dzień mimo, iż wydawał się okropny okazał najpiękniejszym w moim życiu. Norbert przygotował cudowną niespodziankę. Stop! Nie on to przygotował, bo był ze mną.
- Kto to zrobił? - zapytałem podejrzliwie.
- Krasnoludki. - roześmiał się radośnie.
Domyślałem się, że to jego przyjaciele, ale nie chciałem teraz o tym gadać. Wolałem delektować się wspólnie spędzanym czasem.
- Może weźmiemy razem kąpiel? - liczyłem na trochę bliskości.
- Weź sam. Ja muszę odpocząć.
Niechętnie, muszę przyznać, poczłapałem do wanny. Napełniłem ją i zanurzyłem ciało w wodzie. Nie chciało mi się długo siedzieć bez Norbiego więc mniej więcej po trzydziestu minutach i ciągłym rozmyślaniu o kończącym się właśnie dniu wyszedłem z wanny. Ledwie zdążyłem stanąć na puszystym dywaniku, a do łazienki wparował nie kto inny jak Norbert. Stałem tak cały nagi, zupełnie zaskoczony i nieprzygotowany na ten moment. Szybko jednak zacząłem racjonalnie myśleć i dotarło do mnie, że to właśnie ten moment, na który czekałem od rana. Przykleiłem się do niego całym ciałem mocząc mu ubranie. Widziałem jak przeszedł przez niego dreszcz wywołany w zetknięciu z wodą. Moje usta bez problemu odnalazły wargi Norberta. Całowaliśmy się przez chwilę pożądliwie i namiętnie. Rękoma dotarłem do guzików koszuli. Rozpiąłem mu ją i zrzuciłem na podłogę. Przejechałem nadal mokrą dłonią po jego torsie aż do rozporka i ścisnąłem go tam lekko. Moje pocałunki zaczęły zsuwać się niżej. Pieściłem jego brodę, szyję, pierś, brzuch, w niektórych miejscach przygryzając delikatnie. Mokre włosy łaskotały Norbiego po brzuchu przez co drżał i chichotał.
- Mam gilgotki! - jęknął.
Nie przerwało to moich pieszczot. Gdy dotarłem do spodni, zciągnąłem je z niego zdecydowanym ruchem razem z bokserkami. Przed oczami miałem twardego penisa mego chłopaka. Krople wody spływały po brzuchu Norberta, drażniąc jego ciało. Uchwyciłem jego męskość i zacząłem muskać ją wargami. Po chwili wziąłem ją głęboko do ust i posuwistymi ruchami zacząłem doprowadzać go do ekstazy. Mój język drażnił sam koniec członka Norbiego. Chłopak nie wytrzymywał podniecenia więc oderwał mnie od siebie i usadził na pralce. Oplotłem go nogami i pozwoliłem aby wszedł we mnie. Nigdy tego nie robiłem, ale w tym momencie nie odczuwałem zupełnie stresu. Nagle poczułem jak prącie mego ukochanego wbija się w moją pupę. Widziałem troskę w jego oczach, nie chciał sprawiać mi bólu. Skupiałem się więc na pozytywnych doznaniach i udało mi się pokonać ten najgorszy moment. W między czasie przygryzał i całował moją szyję. Norbert poruszał się we mnie powoli. Obaj pojękiwaliśmy cichutko czując narastającą przyjemność. Moment później chłopak uniósł mnie i przeniósł do sypialni. Nadal był we mnie i czułem to bardzo wyraźnie. Leżałem na plecach a Norbert pochylał się nade mną przyspieszając swoje ruchy. Orgazm przyszedł niespodziewanie. 

Skończyłem czując jak sperma zalewa mój brzuch. Ten widok bardzo podniecił mego partnera, bo prawie w tej samej chwili poczułem jak jego ciepłe nasienie wypełnia mnie w środku. Norbi opadł na mnie ciężko dysząc. Obaj byliśmy bardzo zmęczeni, ale najszczęśliwsi na świecie. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się pod prysznic. Nie spędziliśmy tam zbyt wiele czasu, gdyż potrzebowaliśmy snu. W mgnieniu oka wróciliśmy do sypialni by zasnąć wtuleni w siebie.  


Gdy lekko uchyliłem powieki zaczęły docierać do mnie promienie słońca. Oślepiony, usiadłem na łóżku i przetarłem oczy.
- Cześć śpiochu! Sto lat! - wykrzyknął Norbert.
Przytuliłem się do niego wdychając jego zapach. Był taki kojący. Czułem jego ciepłą, nagą skórę, która teraz przylegała do mego ciała. Miałem ochotę aby trwać w tym uścisku wiecznie.
Na szczęście nie rozstawaliśmy się na długo. Norbert tylko na chwilę wyszedł aby zrobić śniadanie, które zjedliśmy w łóżku. Całe przedpołudnie spędziliśmy w swoich objęciach.
- Chyba będziesz musiał mnie zaraz odwieźć. - powiedziałem gdy zegar wskazywał południe.
- Nie chcę. - zmarkotniał.
- Hej, nie smuć się. - przeczesałem ręką jego włosy. - Jutro się zobaczymy, w szkole.
- A po szkole?
- Po szkole pomożesz mi w przeprowadzce.
- No dobra. A czy jakoś uczcimy nowe miejsce?
- Może... - pocałowałem go namiętnie.
Kilka minut przed trzynastą byliśmy już pod moim domem. Uraczył mnie jak zwykle przelotnym pocałunkiem. Wiedział, że mój tato jest w domu i w każdej chwili może nas zobaczyć.
- Do jutra. - powiedziałem.
- Odezwij się wieczorem.
- Dobrze, obiecuję.
Wysiadłem z samochodu idąc prosto w kierunku drzwi wejściowych. Po cudownych urodzinach z Norbertem czekało mnie jeszcze świętowanie z rodzicami. Z szerokim uśmiechem wszedłem do domu.
- Wróciłeeem! - krzyknąłem przekraczając próg. 

                                                             

Serdecznie dziękuję K. i K. za pomoc w tworzeniu tego rozdziału :) Gdyby nie wy ta cudowna scena nie miałaby miejsca :*