Dziś post z innej beczki. "Przygody Oliviera" mają swoją stronę na facebooku. Zapraszam was do lajkowania, komentowania i współpracy. Mam nadzieję, że z waszą pomocą rozkręcę ją i zyskam nowych czytelników.
Do poczytania!
Przygody Oliviera - Olivier w tęczowym świecie (klik!)
wtorek, 4 grudnia 2012
sobota, 1 grudnia 2012
Hero of war

- To już ostatnie. - powiedziałem gdy Norbert postawił na podłodze tekturowe pudło.
- Uff, jak dobrze. Daj mi się czegoś napić, bo umrę. - usiadł na podłodze i oparł się o ścianę.
Przyniosłem mu szklankę z wodą i umiejscowiłem się naprzeciw niego. Miał przymknięte powieki, a na czole widniały pojedyncze kropelki potu. Zmęczyłem go ciąganiem tych kartonów. Nie chciałem tego robić, ale niestety stan zdrowia zmuszał mnie do tego.
Zacznijmy od początku. Tego feralnego dnia, gdy wróciłem od mego chłopaka, zjadłem z rodzicami urodzinowy obiad. W prezencie nie dostałem nic poza meblami do nowego mieszkania no i samym lokum, ale też więcej nie potrzebowałem. To było spełnieniem moich marzeń! W przypływie dobroci i rodzicielskiej miłości tato zaproponował spacer. Zgodziłem się. W końcu to nic złego pochodzić w parku z rodziną. Chociaż na dworze było mokro i mżyło czas płynął przyjemnie. Gdy już wracaliśmy musieliśmy zejść kilka stopni po kamiennych schodkach. Pech chciał, że poślizgnąłem się i wywinąłem takiego orła, że mama o mały włos nie dostała zawału. Oczywiście pogotowie zostało wezwane, zabrali mnie do szpitala, zrobili mi prześwietlenie i zapakowali w gips. Takim oto trafem od kostki aż po same udo byłem usztywniony.
Obowiązek noszenia wszystkich moich rzeczy spadł na Norberta. Kawalerka, którą kupili mi rodzice (tak! kupili, nie wynajęli) znajdowała się na czwartym piętrze. Wejście tam kosztowało mnie wiele wysiłku. Norbi zrobił w tym czasie kilka kursów, a ja dzielnie pokonywałem kolejne piętra i doszedłem na górę z laptopem. Dokładnie taki był mój wkład w przeprowadzkę. Co prawda pomóc mogli mi rodzice, ale wiedziałem jak nie lubią takich rzeczy więc wysłużyłem się moim facetem. Na szczęście nie gniewał się na mnie ani odrobinkę.
- Dobra, żyję. - stwierdził po kilkuminutowej ciszy.
- Cieszę się. - zbliżyłem się do niego i posmakowałem jego ust.
Musiałem przyznać, że cała przeprowadzka była dla mnie czymś w rodzaju początku nowego etapu w życiu. Wiem, że nie oznaczało to mieszkania z Norbim, aczkolwiek byłem pewien, że da nam to więcej swobody.
- Chodź, urządzimy jakoś pokój żebyś miał gdzie spać. - wyrwał mnie z rozmyślań.
- Jeśli już mówisz o spaniu... Może przenocujesz dziś u mnie? - spojrzałem na niego zalotnie.
- Z ciebie i tak pożytku nie będzie. - zażartował.
- Ha ha ha! - wykrzyknąłem oburzony. - Chcesz się przekonać?
- Z chęcią.
Tak oto umówiliśmy się na wspólną nockę. Norbert pojechał jeszcze do domu po rzeczy, a ja rozpakowywałem jedzenie, sztućce, talerze, garnki i tym podobne rzeczy. Gdy usłyszałem domofon kuchnia wyglądała całkiem należycie.
- To jaaa! - Norbert wrzasnął.
Otworzyłem drzwi z myślą, iż muszę uśmiadomić mu, że nie mam problemów ze słuchem. W zaskakująco szybkim tempie pojawił się na górze i przytulił mnie na przywitanie.
- Powiedziałem mamie, że jadę do Gabriela uczyć się matmy.
- Przecież jutro jest sobota. - zastanawiałem się kto może kuć z piątku na sobotę.
- Powiedziałem, że mam trudną klasówkę w poniedziałek.
- I wszystko jasne.
W czasie gdy Norbert zrzucał wierzchnie ubranie ja wróciłem do porządkowania kuchni. Nawet nie usłyszałem kiedy mój chłopak wszedł i stanął za mną. Może i mam coś ze słuchem... W każdym razie poczułem jego dłonie na moich biodrach i oddech na karku.
- Chodźmy uczcić przeprowadzkę... - zamruczał.
- Mhmm. - podobała mi się jego propozycja. - Winko?
- Chętnie.
Puścił mnie na chwilę i wziął z szafki dwa kieliszki. Ja sięgnąłem po wino i poczłapałem do pokoju, który teraz był dla mnie zarówno salonem jak i sypialnią. Jadalnią w zasadzie też. Usadowiliśmy się na miękkiej, kremowej sofie. Norbert nalał nam alkoholu i wniósł toast.
- Za nowy etap w życiu. - ten chłopak czytał w moich myślach.
Stuknęliśmy się kieliszkami i było słychać dość głośny brzęk szkła. W milczeniu, dość szybko skończyliśmy wino. Oboje chcieliśmy tego samego. Usta Norberta szybko odnalazły moje i pozwalały mi cieszyć się namiętnymi pocałunkami. Jego ręce wędrowały po moich plecach. Bez ogródek przeszliśmy do poważniejszych pieszczot. Po kilku chwilach nasze ciuchy leżały na podłodze, a my nadzy przylegaliśmy do siebie. Cieszyłem się seksem z Norbertem. Był to nasz drugi raz. Muszę przyznać, że pierwszy był bardziej udany. Niestety, gips wcale nie pomagał. Chyba nigdy nie byłem tak bierny w żadnej czynności! Na szczęście Norbert zajmował się mną doskonale i nie ukazywał żadnego rozczarowania.
Rano, gdy się obudziłem, Norbert siedział już umyty i przebrany na fotelu nieopodal łóżka. Popijał kawę i jadł kanapki. Kiedy się poruszyłem jego wzrok powędrował w moją stronę.
- Dzień dobry! Jak się spało? - podszedł i usiadł obok mnie.
- Ciężko. - roześmiałem się wskazując na nogę.
- Moja kochana nóżka - pogłaskał mnie po gipsie.
Po chwili poczułem jak jego ręka wślizguje się pod kołdrę i dotyka mego brzucha. Co za niewyżyty chłopak!
- O nie, ty się najadłeś, a ja mam być głodny? - zapytałem z wyrzutem.
- No dobraa. Zaraz ci coś zrobię.
Norbi zniknął w kuchni, a ja usiadłem na brzegu łóżka. Znalazłem bokserki, naciągnąłem je na siebie i poszedłem wziąć kąpiel. Przekręciłem zamek, bo chciałem na spokojnie pomęczyć się z moją nogą. Dobrze, że miałem wannę.
Kiedy już udało mi się umieścić w wodzie z nogą wystawioną na zewnątrz zauważyłem, że Norbert naciska klamkę.
- Ej, wpuść mnie.
- Chciałbyś...
- No weź!
- Wiesz jak ciężko było mi się ułożyć w tej wannie z tą nogą? Nie będę teraz wyłaził!
- Proszę. - jego błagalny głos zadźwięczał w moich uszach.
- Nie!
Moja odpowiedź zakończyła naszą dyskusję. Byłem pewien, że mój chłopak zajął się sobą do czasu kiedy usłyszałem trzaśnięcie drzwi wyjściowych. No pięknie! Brakowało tylko żeby się obraził, bo nie wpuściłem go do łazienki.
Postanowiłem, że zadzwonię do niego gdy tylko wyjdę.
Kiedy opuściłem pomieszczenie od razu wziąłem telefon i odnalazłem odpowiedni numer.
- Co jest? - odebrał po dwóch sygnałach.
- Gdzie jesteś?
- Nigdzie.
- Oj co się stało?
- Nic.
- Norbert, mi po prostu jest niewygodnie poruszać się z tym gipsem.
- Wiem.
- Więc w czym problem?
- Ty mnie odtrącasz!
- Norbert, wcale cię nie odtrącam. Wróć, porozmawiamy.
- Nie.
- Nie wygłupiaj się. - jedyne co usłyszałem to cisza. - Słyszysz? Proszę, wróć do domu.
- Jestem w drodze do domu.
- Do naszego domu.
- Co? - zaszokował się.
- Tak, traktuję to jak nowy etap w życiu. Jak nasz dom. Czekam na ciebie. - po tych słowach rozłączyłem się.
Co ma być to będzie. Teraz wszystko leżało w rękach Norbiego. Wiedziałem, że to nie jest takie proste. Jeszcze całkiem niedawno został bardzo zraniony przez byłego już faceta. Czasami za bardzo brał do siebie zupełnie nieistotne rzeczy. Jednak umieliśmy się dogadać i wyjść z każdego spięcia bez szwanku.
Kilka minut później zadzwonił domofon. Otworzyłem od razu, nie pytając kto jest na dole. Za chwilę Norbert już był w moim mieszkanku.
- Przepraszam. - podszedł do mnie i wręczył mi uroczy bukiecik kwiatów.
- Nie szkodzi. - przytuliłem go. - Wiem, że nie jest ci łatwo, ale staraj się nie działać tak pochopnie.
- Postaram się. Jeszcze raz przepraszam. - usłyszałem jak wdycha. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - pocałowałem go delikatnie, tak przelotnie jakby było to muśniecie skrzydeł motyla.
Do czasu obiadu nie robiliśmy nic innego poza leżeniem w objęciach i całowaniem się. To takie słodkie. Naprawdę mi się podobało. Później zamówiliśmy dużą pizzę i usadowiliśmy się na sofie. Kiedyś mój brzuch był maksymalnie napełniony odetchnąłem ciężko. Norbert za to wstał i poinformował mnie, że idzie na chwilę do samochodu i zaraz wraca. Ciekawiłem się czego zapomniał. Po chwili okazało się, że przyniósł swoją gitarę. Wziął poduszkę, rzucił ją na podłogę, i tam zajął miejsce. Już za moment słyszałem jak pięknie gra. Najpierw były to trudne do zidentyfikowania dźwięki, ale i tak rozpływałem się przy nich. Był bardzo zaabsorbowany strojeniem swego instrumentu. Dla mego faceta nawet w tym przypadku wszystko musiało być idealnie.
- Co mam zagrać? - zapytał mnie.
- Nie mam pojęcia. Graj co lubisz.
- No dobrze.
Jeszcze trochę uderzał bezcelowo w struny. Na szczęście nie musiałem długo czekać na piękny kawałek. Okazało się, że był to jeden z tych, który puściłem mu gdy jeszcze byłem pewien, że jest hetero i ma dziewczynę. Oh, jaki ja byłem głupi! Poza tym musiałem przyznać, że Norbi również nieziemsko śpiewał. W oczach miał ogromną pasję!
A hero of war
Yeah, that's what I'll be
And when I come home
They'll be damn proud of me
I'll carry this flag
To the grave if I must
Because it's flag that I love
And a flag that I will trust
Kiedy usłyszałem te słowa z jego ust, łzy popłynęły mi z oczu. Zawsze mocno przeżywałem tę piosenkę, jej słowa, ale wykonanie Norbiego przebiło wszystko. Wyłem jak bóbr i nie mogłem przestać.
- Co się dzieje? - mój facet przestał.
- Nic, po prostu to takie piękne. - chlipałem, a on mnie przytulał.
- Moja mała kochana beksa.
- Mój anioł. - przylgnąłem do niego z całej siły. - Norbert, powiedzmy o nas ludziom.
- Co?! - odsunął się zaszokowany.
- My to przeżyjemy, mamy swoje wsparcie. Zacznijmy od twoich rodziców. Może jeśli my to zrobimy inni młodzi homoseksualiści uwierzą, że można być szczęśliwym nawet z taką orientacją. - gadałem jak najęty. - Wprowadź się do mnie. Bądź moim przyjacielem, partnerem i kochankiem.
- Kochanie, ale ja się boję. - jego smutna mina sprawiała, że serce mi pękało.
- Wiesz, że masz mnie. Będę trwał przy tobie. Zobacz, nasi przyjaciele o nas wiedzą i jest świetnie. Z rodzicami też tak można.
- Raczej tylko z twoją mamą. - wytknął mi błąd.
- Nie, nie. Z twoją też tak można. I z tatą.
- Zawsze chciałem to zrobić, ale brakowało mi odwagi.
- Pomogę ci, zobaczysz. Mam dość siedzenie w ukryciu. Teraz będzie jeszcze gorzej. Będziesz musiał ich okłamywać idąc do mnie na noc.
- Masz rację.
- Spróbujemy? - spojrzałem na niego z czułością.
- Spróbujemy, ale powoli. Daj mi trochę czasu, muszę to przemyśleć, zastanowić się jak to zorganizować.
- Oczywiście, to nie jest proste. Potrzeba czasu, ale ta decyzja to ogromny krok.
- Taaa... - spochmurniał - Ogromniasty wręcz.
- Życie w prawdzie jest warte nawet tak dużych kroków.
- Racja.
Po raz kolejny wpadliśmy w swoje ramiona. Tym razem z wspólnymi decyzjami i planami na dalsze życie.
Przepraszam za długą przerwę, ale brak weny, czasu i chęci. Tak, poznaliście właśnie moja prawdziwe ja - lenistwo górą.
sobota, 3 listopada 2012
Zdezorientowanie
Umówiliśmy się na sobotę. Jego rodzice znów opuszczali dom - tym razem powodem był wyjazd do SPA, więc mogliśmy cały weekend cieszyć się swoją obecnością. Wstałem wcześnie rano chociaż miał po mnie przyjechać dopiero w południe. Musiał odespać zmęczenie spowodowane szkołą. Mnie to nie dotyczyło - dopiero od poniedziałku miałem zacząć uczęszczać do liceum Norbiego. Po szybkim prysznicu postanowiłem kontynuować napełnianie moich przeprowadzkowych kartonów. Robiłem to od kilku dni i końca nie było widać! Już na dniach miałem przenieść się do wynajętego mieszkanka niedaleko nowej szkoły. Miałem nadzieję, że Norbert będzie mnie bardzo często odwiedzał. Po włożeniu kilku bibelotów do pudełka rozejrzałem się po pokoju. Pozwoliłem sobie położyć się w pozycji horyzontalnej i swobodnie patrzeć na światło. Tak, to było coś, co bardzo odprężało. Drobinki kurzu wirujące w promieniach porannego słońca pozwalały zrelaksować wzrok. Lubiłem mój pokój i naprawdę szkoda mi było go opuszczać. Niestety wiedziałem, że muszę to zrobić jeśli chcę nadal widywać się z Norbertem. Na półkach nie widziałem już książek ani płyt. Te poszły na pierwszy ogień i od wczoraj czekały w nowym miejscu.
- Oli, wstawaj! Norbert przyjechał! - krzyk mamy jak zwykle przerwał mi moje chwile rozmyślań.
Co tak wcześnie robił u mnie Norbi? Zszedłem w dresie na dół i spojrzałem na niego pytająco.
- Wyspałem się, no i jestem! - uśmiechnął się szeroko.
- A posiedzisz trochę z mamą? Tylko się ogarnę i spakuję.
- Dobrze. Z tak wspaniałą kobietą zawsze! - spojrzał na moją rodzicielkę swym czarującym wzrokiem. Ale z niego podrywacz!
Wróciłem do swego królestwa i zacząłem zgarniać ubrania, które chciałem zabrać ze sobą na weekend. Nie było tego dużo. Dwie koszulki, bluzę, bokserki, skarpetki, dodatkowa para jeansów. Dorzuciłem kilka kosmetyków, szczoteczkę do zębów i zapiąłem torbę. Ubrałem się w jasne rurki i koszulę w niebieską kratkę. Szybko zbiegłem po schodach i dołączyłem do mego chłopaka.
- To co, jedziemy? - zapytałem.
- Pewnie. - skinął głową i spojrzał na mamę - Dziękuję za sok i ciastka.
- Proszę bardzo, zapraszam częściej. - przytuliła go. - Do zobaczenia.
- Do widzenia. - odpowiedział.
- Cześć mamo! - objąłem ją i wyszliśmy z domu.
W samochodzie pozwoliliśmy na chwilę pieszczot. Całowaliśmy się wzajemnie, co sprawiło, że mieliśmy ochotę na więcej. Musieliśmy wytrzymać kilkanaście minut jazdy, co w tamtej chwili brzmiało jak tortura.
Próbowałem skupić się na krajobrazie za szybą. Nieudolnie oczywiście. Moje myśli ciągle wracały do cudownego faceta, który siedział obok mnie. Miałem fioła na punkcie Norberta w bokserkach. Podniecało mnie to bardziej niż gdy był nagi. Chociaż jego pośladki były równie pobudzające. Po prostu siedziało obok mnie prawdziwe bóstwo. Całą drogę przypominałem sobie jego wyrazy twarzy podczas gdy go pieściłem. Był wtedy taki zrelaksowany. Pamiętałem też ciche jęki, które przecinały ciszę w pomieszczeniu.
Byłem już maksymalnie rozpalony i liczyłem na to, że od razu po przyjeździe zajmiemy się naszymi ciałami. Niestety, pomyliłem się. Norbert jakby unikał kontaktów fizycznych ze mną. Nie pozwalał całować się dłużej niż kilka sekund. Po kilku próbach zwątpiłem i usadowiłem się przed telewizorem. Przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem.
- Co oglądasz?
- Nie wiem.
- Może skoczymy gdzieś na obiad? - jego propozycja lekko zbiła mnie z tropu.
- A może zrobimy go sami i zjemy w łóżku? - musiałem jakoś wybrnąć.
- Nie. Lepiej skoczmy na miasto. Jest taki fajny dzień.
- No dobra.
Poddałem się. Szczerze to aż płakać mi się chciało. Wiem, byłem beksą, ale tak bardzo pragnąłem kilku romantycznych chwil tylko z moim facetem.
Na kanapie spędziliśmy jeszcze niecałą godzinę i zaczęliśmy się zbierać. Ociągałem się trochę, co zdenerwowało Norberta, ale szybko okiełznał swoje emocje. W samochodzie nawet nie zdążyłem porządnie się rozmarzyć, bo już byliśmy na miejscu. Trafiliśmy do włoskiej restauracji. Zadowoliłem się tym. Włoska kuchnia smakowała świetnie! Norbert poprosił o dwuosobowy stolik w ustronnym miejscu. Dobrze, że nie zaplanował chociaż spotkania ze swoimi znajomymi. Zdałem się na jego gust i pozwoliłem aby to on wybrał nam dania. Zdecydował się na jakieś spaghetti.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - zdecydowałem się zapytać.
- Żeby coś zjeść. - uśmiechnął się.
- A czy nie mogliśmy posiedzieć w domu?
- Nie dzisiaj. - zgasił mnie tym kompletnie. Dziś był zwykły dzień, a on zachowywał się jakby co najmniej było to wydarzenie na skalę miasta.
Po krótkim czasie oczekiwania kelnerka przyniosła nam talerze pełne makaronu i aromatycznego sosu. Dopiero wtedy poczułem, że jestem głodny. Postanowiłem zapomnieć o tym jaki ból sprawił mi Norbi wyciągając mnie z domu i zacząłem jeść.
- Smacznego, kochanie. - spojrzał na mnie czułym wzrokiem. Jak ja mogłem się na niego gniewać?!
- Dziękuję, tobie też.
Zjedliśmy posiłek w ciszy. Podobno nie jest to do końca właściwe. Zawsze mi się podobało gdy członkowie rodziny na przykład podczas obiadu opowiadali sobie o zdarzeniach minionych dnia czy planach na kolejne. U nas nigdy tego nie było. Jedząc z mamą i tatą słychać było tylko brzęk sztućców i czasami jakieś uwagi odnośnie dania. Tak było też teraz z moim chłopakiem. Wcale nie rozmawialiśmy, chociaż zwykle mogliśmy nawijać bez końca. Łzy cisnęły mi się do oczu. Ogarnęło mnie uczucie jakbym coś zepsuł. Nie, stop! Na pewno nic złego się nie dzieje. Skupiłem się na oglądaniu wystroju restauracji. Czerwień i biel. To właśnie te kolory dominowały w przestronnej sali. Stoły z ciemnego drewna były przykryte kraciastymi obrusami. Na ścianach wisiały zdjęcia przedstawiające Włochy kiedyś i teraz. Ciepłe światło padające z zawieszonych między fotografiami kinkietów łagodnie oświetlało klimatyczne miejsce. Poczułem się tu dziwnie swojsko. Jak w domu.
- Masz ochotę na coś jeszcze? - Norbert zapytał widząc, że zjadłem już swoje spaghetti. Jego talerz też był pusty.
- Nie, dziękuję.
Chłopak przywołał obsługę aby otrzymać rachunek. Wyciągnąłem portfel i chciałem uiścić należność ale ręka Norbiego zatrzymała mnie.
- Dziś ja płacę.
- Proszę, robisz to zawsze. Daj mi chociaż raz się zrekompensować.
- Obiecuję, ostatni raz.
Ustąpiłem. Wierzyłem słowom mego faceta więc postanowiłem czekać na kolejny raz.
Aby uczynić dzień jeszcze gorszym nie wróciliśmy do domu! Pojechaliśmy do centrum handlowego, bo nagle Norbi zdał sobie sprawę, że musi kupić sobie kurtkę. Wybierał ją bardzo długo, a potem kupił jeszcze spodnie i dwie bluzy. Na koniec zawitaliśmy jeszcze do fast foodowej knajpy.
- Ty płacisz. - Norbert oczywiście dotrzymał słowa.
Fajnie. On zapłacił dziś kilkadziesiąt złotych, a ja zaledwie kilkanaście. Kiedy wreszcie dotarliśmy do samochodu byłem nieźle wkurzony.
- Pojedziemy wreszcie do domu? - warknąłem.
- Spokojnie, kochanie. - pogłaskał mnie po włosach. - Już jedziemy.
Jak powiedział tak zrobił. Po kilku minutach zaparkowaliśmy na podjeździe.
- Poczekaj. - powiedział do mnie i zaczął grzebać w schowku. Wyjął jakiś szalik i uśmiechnął się triumfalnie.
- Teraz muszę zawiązać ci oczy.
- Po co? - ten człowiek zupełnie mnie zdezorientował.
- Zobaczysz. Po prostu mi zaufaj.
Pozwoliłem mu na ten cały cyrk. Wolno prowadził mnie do drzwi. Gdy weszliśmy do pokoju kazał mi zdjąć kurtkę i buty (nadal z zamkniętymi oczami). Później kierował mnie do salonu o ile dobrze się orientowałem. Nagle zdecydowanym ruchem zdjął mi opaskę z oczu i ujrzałem podłogę tonącą w płatkach róż i ogromie świeczek. Ciężkie kotary zasłaniały okna. Kanapa była przysunięta do ściany, a na jej miejscu stał niski stolik. Przy nim leżały dwa siedziska.
- Usiądź, kochanie. - zrobiłem co kazał. Nie umiałem w tej chwili racjonalnie myśleć.
Zniknął na chwilę w kuchni by zaraz wrócić z tortem urodzinowym. No tak! Jutro przecież miałem skończyć osiemnaście lat.
- Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie.
Wykonałem jego polecenie. W mojej głowie rozbrzmiała prośba "już na zawsze chcę być z Norbertem!". Mój ukochany odstawił ciasto na bok i przytulił mnie mocno.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie! - ucałował mnie w nos. - Wiem, że to dopiero jutro, ale tylko dziś mamy okazję na wspólny wieczór.
Norbert podał do stołu faszerowane pomidorki i paprykę, dwie sałatki, ciasteczka w kształcie serduszek i owoce oblane czekoladą. Na koniec spróbowaliśmy jeszcze tortu.
- Jestem pełny. - jęknąłem.
- Ja też.
Przez długi czas leżeliśmy na podłodze. Ten dzień mimo, iż wydawał się okropny okazał najpiękniejszym w moim życiu. Norbert przygotował cudowną niespodziankę. Stop! Nie on to przygotował, bo był ze mną.
- Kto to zrobił? - zapytałem podejrzliwie.
- Krasnoludki. - roześmiał się radośnie.
Domyślałem się, że to jego przyjaciele, ale nie chciałem teraz o tym gadać. Wolałem delektować się wspólnie spędzanym czasem.
- Może weźmiemy razem kąpiel? - liczyłem na trochę bliskości.
- Weź sam. Ja muszę odpocząć.
Niechętnie, muszę przyznać, poczłapałem do wanny. Napełniłem ją i zanurzyłem ciało w wodzie. Nie chciało mi się długo siedzieć bez Norbiego więc mniej więcej po trzydziestu minutach i ciągłym rozmyślaniu o kończącym się właśnie dniu wyszedłem z wanny. Ledwie zdążyłem stanąć na puszystym dywaniku, a do łazienki wparował nie kto inny jak Norbert. Stałem tak cały nagi, zupełnie zaskoczony i nieprzygotowany na ten moment. Szybko jednak zacząłem racjonalnie myśleć i dotarło do mnie, że to właśnie ten moment, na który czekałem od rana. Przykleiłem się do niego całym ciałem mocząc mu ubranie. Widziałem jak przeszedł przez niego dreszcz wywołany w zetknięciu z wodą. Moje usta bez problemu odnalazły wargi Norberta. Całowaliśmy się przez chwilę pożądliwie i namiętnie. Rękoma dotarłem do guzików koszuli. Rozpiąłem mu ją i zrzuciłem na podłogę. Przejechałem nadal mokrą dłonią po jego torsie aż do rozporka i ścisnąłem go tam lekko. Moje pocałunki zaczęły zsuwać się niżej. Pieściłem jego brodę, szyję, pierś, brzuch, w niektórych miejscach przygryzając delikatnie. Mokre włosy łaskotały Norbiego po brzuchu przez co drżał i chichotał.
- Mam gilgotki! - jęknął.
Nie przerwało to moich pieszczot. Gdy dotarłem do spodni, zciągnąłem je z niego zdecydowanym ruchem razem z bokserkami. Przed oczami miałem twardego penisa mego chłopaka. Krople wody spływały po brzuchu Norberta, drażniąc jego ciało. Uchwyciłem jego męskość i zacząłem muskać ją wargami. Po chwili wziąłem ją głęboko do ust i posuwistymi ruchami zacząłem doprowadzać go do ekstazy. Mój język drażnił sam koniec członka Norbiego. Chłopak nie wytrzymywał podniecenia więc oderwał mnie od siebie i usadził na pralce. Oplotłem go nogami i pozwoliłem aby wszedł we mnie. Nigdy tego nie robiłem, ale w tym momencie nie odczuwałem zupełnie stresu. Nagle poczułem jak prącie mego ukochanego wbija się w moją pupę. Widziałem troskę w jego oczach, nie chciał sprawiać mi bólu. Skupiałem się więc na pozytywnych doznaniach i udało mi się pokonać ten najgorszy moment. W między czasie przygryzał i całował moją szyję. Norbert poruszał się we mnie powoli. Obaj pojękiwaliśmy cichutko czując narastającą przyjemność. Moment później chłopak uniósł mnie i przeniósł do sypialni. Nadal był we mnie i czułem to bardzo wyraźnie. Leżałem na plecach a Norbert pochylał się nade mną przyspieszając swoje ruchy. Orgazm przyszedł niespodziewanie.
Skończyłem czując jak sperma zalewa mój brzuch. Ten widok bardzo podniecił mego partnera, bo prawie w tej samej chwili poczułem jak jego ciepłe nasienie wypełnia mnie w środku. Norbi opadł na mnie ciężko dysząc. Obaj byliśmy bardzo zmęczeni, ale najszczęśliwsi na świecie. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się pod prysznic. Nie spędziliśmy tam zbyt wiele czasu, gdyż potrzebowaliśmy snu. W mgnieniu oka wróciliśmy do sypialni by zasnąć wtuleni w siebie.
Gdy lekko uchyliłem powieki zaczęły docierać do mnie promienie słońca. Oślepiony, usiadłem na łóżku i przetarłem oczy.
- Cześć śpiochu! Sto lat! - wykrzyknął Norbert.
Przytuliłem się do niego wdychając jego zapach. Był taki kojący. Czułem jego ciepłą, nagą skórę, która teraz przylegała do mego ciała. Miałem ochotę aby trwać w tym uścisku wiecznie.
Na szczęście nie rozstawaliśmy się na długo. Norbert tylko na chwilę wyszedł aby zrobić śniadanie, które zjedliśmy w łóżku. Całe przedpołudnie spędziliśmy w swoich objęciach.
- Chyba będziesz musiał mnie zaraz odwieźć. - powiedziałem gdy zegar wskazywał południe.
- Nie chcę. - zmarkotniał.
- Hej, nie smuć się. - przeczesałem ręką jego włosy. - Jutro się zobaczymy, w szkole.
- A po szkole?
- Po szkole pomożesz mi w przeprowadzce.
- No dobra. A czy jakoś uczcimy nowe miejsce?
- Może... - pocałowałem go namiętnie.
Kilka minut przed trzynastą byliśmy już pod moim domem. Uraczył mnie jak zwykle przelotnym pocałunkiem. Wiedział, że mój tato jest w domu i w każdej chwili może nas zobaczyć.
- Do jutra. - powiedziałem.
- Odezwij się wieczorem.
- Dobrze, obiecuję.
Wysiadłem z samochodu idąc prosto w kierunku drzwi wejściowych. Po cudownych urodzinach z Norbertem czekało mnie jeszcze świętowanie z rodzicami. Z szerokim uśmiechem wszedłem do domu.
- Wróciłeeem! - krzyknąłem przekraczając próg.
Serdecznie dziękuję K. i K. za pomoc w tworzeniu tego rozdziału :) Gdyby nie wy ta cudowna scena nie miałaby miejsca :*
- Oli, wstawaj! Norbert przyjechał! - krzyk mamy jak zwykle przerwał mi moje chwile rozmyślań.
Co tak wcześnie robił u mnie Norbi? Zszedłem w dresie na dół i spojrzałem na niego pytająco.
- Wyspałem się, no i jestem! - uśmiechnął się szeroko.
- A posiedzisz trochę z mamą? Tylko się ogarnę i spakuję.
- Dobrze. Z tak wspaniałą kobietą zawsze! - spojrzał na moją rodzicielkę swym czarującym wzrokiem. Ale z niego podrywacz!
Wróciłem do swego królestwa i zacząłem zgarniać ubrania, które chciałem zabrać ze sobą na weekend. Nie było tego dużo. Dwie koszulki, bluzę, bokserki, skarpetki, dodatkowa para jeansów. Dorzuciłem kilka kosmetyków, szczoteczkę do zębów i zapiąłem torbę. Ubrałem się w jasne rurki i koszulę w niebieską kratkę. Szybko zbiegłem po schodach i dołączyłem do mego chłopaka.
- To co, jedziemy? - zapytałem.
- Pewnie. - skinął głową i spojrzał na mamę - Dziękuję za sok i ciastka.
- Proszę bardzo, zapraszam częściej. - przytuliła go. - Do zobaczenia.
- Do widzenia. - odpowiedział.
- Cześć mamo! - objąłem ją i wyszliśmy z domu.
W samochodzie pozwoliliśmy na chwilę pieszczot. Całowaliśmy się wzajemnie, co sprawiło, że mieliśmy ochotę na więcej. Musieliśmy wytrzymać kilkanaście minut jazdy, co w tamtej chwili brzmiało jak tortura.
Próbowałem skupić się na krajobrazie za szybą. Nieudolnie oczywiście. Moje myśli ciągle wracały do cudownego faceta, który siedział obok mnie. Miałem fioła na punkcie Norberta w bokserkach. Podniecało mnie to bardziej niż gdy był nagi. Chociaż jego pośladki były równie pobudzające. Po prostu siedziało obok mnie prawdziwe bóstwo. Całą drogę przypominałem sobie jego wyrazy twarzy podczas gdy go pieściłem. Był wtedy taki zrelaksowany. Pamiętałem też ciche jęki, które przecinały ciszę w pomieszczeniu.
Byłem już maksymalnie rozpalony i liczyłem na to, że od razu po przyjeździe zajmiemy się naszymi ciałami. Niestety, pomyliłem się. Norbert jakby unikał kontaktów fizycznych ze mną. Nie pozwalał całować się dłużej niż kilka sekund. Po kilku próbach zwątpiłem i usadowiłem się przed telewizorem. Przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem.
- Co oglądasz?
- Nie wiem.
- Może skoczymy gdzieś na obiad? - jego propozycja lekko zbiła mnie z tropu.
- A może zrobimy go sami i zjemy w łóżku? - musiałem jakoś wybrnąć.
- Nie. Lepiej skoczmy na miasto. Jest taki fajny dzień.
- No dobra.
Poddałem się. Szczerze to aż płakać mi się chciało. Wiem, byłem beksą, ale tak bardzo pragnąłem kilku romantycznych chwil tylko z moim facetem.
Na kanapie spędziliśmy jeszcze niecałą godzinę i zaczęliśmy się zbierać. Ociągałem się trochę, co zdenerwowało Norberta, ale szybko okiełznał swoje emocje. W samochodzie nawet nie zdążyłem porządnie się rozmarzyć, bo już byliśmy na miejscu. Trafiliśmy do włoskiej restauracji. Zadowoliłem się tym. Włoska kuchnia smakowała świetnie! Norbert poprosił o dwuosobowy stolik w ustronnym miejscu. Dobrze, że nie zaplanował chociaż spotkania ze swoimi znajomymi. Zdałem się na jego gust i pozwoliłem aby to on wybrał nam dania. Zdecydował się na jakieś spaghetti.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - zdecydowałem się zapytać.
- Żeby coś zjeść. - uśmiechnął się.
- A czy nie mogliśmy posiedzieć w domu?
- Nie dzisiaj. - zgasił mnie tym kompletnie. Dziś był zwykły dzień, a on zachowywał się jakby co najmniej było to wydarzenie na skalę miasta.
Po krótkim czasie oczekiwania kelnerka przyniosła nam talerze pełne makaronu i aromatycznego sosu. Dopiero wtedy poczułem, że jestem głodny. Postanowiłem zapomnieć o tym jaki ból sprawił mi Norbi wyciągając mnie z domu i zacząłem jeść.
- Smacznego, kochanie. - spojrzał na mnie czułym wzrokiem. Jak ja mogłem się na niego gniewać?!
- Dziękuję, tobie też.
Zjedliśmy posiłek w ciszy. Podobno nie jest to do końca właściwe. Zawsze mi się podobało gdy członkowie rodziny na przykład podczas obiadu opowiadali sobie o zdarzeniach minionych dnia czy planach na kolejne. U nas nigdy tego nie było. Jedząc z mamą i tatą słychać było tylko brzęk sztućców i czasami jakieś uwagi odnośnie dania. Tak było też teraz z moim chłopakiem. Wcale nie rozmawialiśmy, chociaż zwykle mogliśmy nawijać bez końca. Łzy cisnęły mi się do oczu. Ogarnęło mnie uczucie jakbym coś zepsuł. Nie, stop! Na pewno nic złego się nie dzieje. Skupiłem się na oglądaniu wystroju restauracji. Czerwień i biel. To właśnie te kolory dominowały w przestronnej sali. Stoły z ciemnego drewna były przykryte kraciastymi obrusami. Na ścianach wisiały zdjęcia przedstawiające Włochy kiedyś i teraz. Ciepłe światło padające z zawieszonych między fotografiami kinkietów łagodnie oświetlało klimatyczne miejsce. Poczułem się tu dziwnie swojsko. Jak w domu.
- Masz ochotę na coś jeszcze? - Norbert zapytał widząc, że zjadłem już swoje spaghetti. Jego talerz też był pusty.
- Nie, dziękuję.
Chłopak przywołał obsługę aby otrzymać rachunek. Wyciągnąłem portfel i chciałem uiścić należność ale ręka Norbiego zatrzymała mnie.
- Dziś ja płacę.
- Proszę, robisz to zawsze. Daj mi chociaż raz się zrekompensować.
- Obiecuję, ostatni raz.
Ustąpiłem. Wierzyłem słowom mego faceta więc postanowiłem czekać na kolejny raz.
Aby uczynić dzień jeszcze gorszym nie wróciliśmy do domu! Pojechaliśmy do centrum handlowego, bo nagle Norbi zdał sobie sprawę, że musi kupić sobie kurtkę. Wybierał ją bardzo długo, a potem kupił jeszcze spodnie i dwie bluzy. Na koniec zawitaliśmy jeszcze do fast foodowej knajpy.
- Ty płacisz. - Norbert oczywiście dotrzymał słowa.
Fajnie. On zapłacił dziś kilkadziesiąt złotych, a ja zaledwie kilkanaście. Kiedy wreszcie dotarliśmy do samochodu byłem nieźle wkurzony.
- Pojedziemy wreszcie do domu? - warknąłem.
- Spokojnie, kochanie. - pogłaskał mnie po włosach. - Już jedziemy.
Jak powiedział tak zrobił. Po kilku minutach zaparkowaliśmy na podjeździe.
- Poczekaj. - powiedział do mnie i zaczął grzebać w schowku. Wyjął jakiś szalik i uśmiechnął się triumfalnie.
- Teraz muszę zawiązać ci oczy.
- Po co? - ten człowiek zupełnie mnie zdezorientował.
- Zobaczysz. Po prostu mi zaufaj.
Pozwoliłem mu na ten cały cyrk. Wolno prowadził mnie do drzwi. Gdy weszliśmy do pokoju kazał mi zdjąć kurtkę i buty (nadal z zamkniętymi oczami). Później kierował mnie do salonu o ile dobrze się orientowałem. Nagle zdecydowanym ruchem zdjął mi opaskę z oczu i ujrzałem podłogę tonącą w płatkach róż i ogromie świeczek. Ciężkie kotary zasłaniały okna. Kanapa była przysunięta do ściany, a na jej miejscu stał niski stolik. Przy nim leżały dwa siedziska.
- Usiądź, kochanie. - zrobiłem co kazał. Nie umiałem w tej chwili racjonalnie myśleć.
Zniknął na chwilę w kuchni by zaraz wrócić z tortem urodzinowym. No tak! Jutro przecież miałem skończyć osiemnaście lat.
- Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie.
Wykonałem jego polecenie. W mojej głowie rozbrzmiała prośba "już na zawsze chcę być z Norbertem!". Mój ukochany odstawił ciasto na bok i przytulił mnie mocno.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie! - ucałował mnie w nos. - Wiem, że to dopiero jutro, ale tylko dziś mamy okazję na wspólny wieczór.
Norbert podał do stołu faszerowane pomidorki i paprykę, dwie sałatki, ciasteczka w kształcie serduszek i owoce oblane czekoladą. Na koniec spróbowaliśmy jeszcze tortu.
- Jestem pełny. - jęknąłem.
- Ja też.
Przez długi czas leżeliśmy na podłodze. Ten dzień mimo, iż wydawał się okropny okazał najpiękniejszym w moim życiu. Norbert przygotował cudowną niespodziankę. Stop! Nie on to przygotował, bo był ze mną.
- Kto to zrobił? - zapytałem podejrzliwie.
- Krasnoludki. - roześmiał się radośnie.
Domyślałem się, że to jego przyjaciele, ale nie chciałem teraz o tym gadać. Wolałem delektować się wspólnie spędzanym czasem.
- Może weźmiemy razem kąpiel? - liczyłem na trochę bliskości.
- Weź sam. Ja muszę odpocząć.
Niechętnie, muszę przyznać, poczłapałem do wanny. Napełniłem ją i zanurzyłem ciało w wodzie. Nie chciało mi się długo siedzieć bez Norbiego więc mniej więcej po trzydziestu minutach i ciągłym rozmyślaniu o kończącym się właśnie dniu wyszedłem z wanny. Ledwie zdążyłem stanąć na puszystym dywaniku, a do łazienki wparował nie kto inny jak Norbert. Stałem tak cały nagi, zupełnie zaskoczony i nieprzygotowany na ten moment. Szybko jednak zacząłem racjonalnie myśleć i dotarło do mnie, że to właśnie ten moment, na który czekałem od rana. Przykleiłem się do niego całym ciałem mocząc mu ubranie. Widziałem jak przeszedł przez niego dreszcz wywołany w zetknięciu z wodą. Moje usta bez problemu odnalazły wargi Norberta. Całowaliśmy się przez chwilę pożądliwie i namiętnie. Rękoma dotarłem do guzików koszuli. Rozpiąłem mu ją i zrzuciłem na podłogę. Przejechałem nadal mokrą dłonią po jego torsie aż do rozporka i ścisnąłem go tam lekko. Moje pocałunki zaczęły zsuwać się niżej. Pieściłem jego brodę, szyję, pierś, brzuch, w niektórych miejscach przygryzając delikatnie. Mokre włosy łaskotały Norbiego po brzuchu przez co drżał i chichotał.
- Mam gilgotki! - jęknął.
Nie przerwało to moich pieszczot. Gdy dotarłem do spodni, zciągnąłem je z niego zdecydowanym ruchem razem z bokserkami. Przed oczami miałem twardego penisa mego chłopaka. Krople wody spływały po brzuchu Norberta, drażniąc jego ciało. Uchwyciłem jego męskość i zacząłem muskać ją wargami. Po chwili wziąłem ją głęboko do ust i posuwistymi ruchami zacząłem doprowadzać go do ekstazy. Mój język drażnił sam koniec członka Norbiego. Chłopak nie wytrzymywał podniecenia więc oderwał mnie od siebie i usadził na pralce. Oplotłem go nogami i pozwoliłem aby wszedł we mnie. Nigdy tego nie robiłem, ale w tym momencie nie odczuwałem zupełnie stresu. Nagle poczułem jak prącie mego ukochanego wbija się w moją pupę. Widziałem troskę w jego oczach, nie chciał sprawiać mi bólu. Skupiałem się więc na pozytywnych doznaniach i udało mi się pokonać ten najgorszy moment. W między czasie przygryzał i całował moją szyję. Norbert poruszał się we mnie powoli. Obaj pojękiwaliśmy cichutko czując narastającą przyjemność. Moment później chłopak uniósł mnie i przeniósł do sypialni. Nadal był we mnie i czułem to bardzo wyraźnie. Leżałem na plecach a Norbert pochylał się nade mną przyspieszając swoje ruchy. Orgazm przyszedł niespodziewanie.
Skończyłem czując jak sperma zalewa mój brzuch. Ten widok bardzo podniecił mego partnera, bo prawie w tej samej chwili poczułem jak jego ciepłe nasienie wypełnia mnie w środku. Norbi opadł na mnie ciężko dysząc. Obaj byliśmy bardzo zmęczeni, ale najszczęśliwsi na świecie. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się pod prysznic. Nie spędziliśmy tam zbyt wiele czasu, gdyż potrzebowaliśmy snu. W mgnieniu oka wróciliśmy do sypialni by zasnąć wtuleni w siebie.
Gdy lekko uchyliłem powieki zaczęły docierać do mnie promienie słońca. Oślepiony, usiadłem na łóżku i przetarłem oczy.
- Cześć śpiochu! Sto lat! - wykrzyknął Norbert.
Przytuliłem się do niego wdychając jego zapach. Był taki kojący. Czułem jego ciepłą, nagą skórę, która teraz przylegała do mego ciała. Miałem ochotę aby trwać w tym uścisku wiecznie.
Na szczęście nie rozstawaliśmy się na długo. Norbert tylko na chwilę wyszedł aby zrobić śniadanie, które zjedliśmy w łóżku. Całe przedpołudnie spędziliśmy w swoich objęciach.
- Chyba będziesz musiał mnie zaraz odwieźć. - powiedziałem gdy zegar wskazywał południe.
- Nie chcę. - zmarkotniał.
- Hej, nie smuć się. - przeczesałem ręką jego włosy. - Jutro się zobaczymy, w szkole.
- A po szkole?
- Po szkole pomożesz mi w przeprowadzce.
- No dobra. A czy jakoś uczcimy nowe miejsce?
- Może... - pocałowałem go namiętnie.
Kilka minut przed trzynastą byliśmy już pod moim domem. Uraczył mnie jak zwykle przelotnym pocałunkiem. Wiedział, że mój tato jest w domu i w każdej chwili może nas zobaczyć.
- Do jutra. - powiedziałem.
- Odezwij się wieczorem.
- Dobrze, obiecuję.
Wysiadłem z samochodu idąc prosto w kierunku drzwi wejściowych. Po cudownych urodzinach z Norbertem czekało mnie jeszcze świętowanie z rodzicami. Z szerokim uśmiechem wszedłem do domu.
- Wróciłeeem! - krzyknąłem przekraczając próg.
Serdecznie dziękuję K. i K. za pomoc w tworzeniu tego rozdziału :) Gdyby nie wy ta cudowna scena nie miałaby miejsca :*
sobota, 27 października 2012
sushi
Otworzyłem oczy. Światło dzienne jeszcze mnie raziło więc starałem się powoli przyzwyczajać. Przeciągnąłem się, ziewnąłem i zerknąłem w bok. Norberta nie było. Wiedziałem, że dziś musiał już iść do szkoły. Na jego poduszce spoczywała karteczka z tekstem:
Śniadanie czeka na ciebie w kuchni. Wracam ok. 14. O 16 wychodzimy. Kocham Cię. N.
Moje kochanie oczywiście o wszystkim pomyślało. Nawet nie musiałem się trudzić żeby zrobić sobie śniadanko. Tylko ciekawiło mnie jakie wyjście planował mój chłopak. W każdym razie byłem pozytywnie nastawiony. Muszę przyznać, że bardzo długo zwlekałem z wstaniem. Tarzałem się w pościeli, wdychałem zapach Norberta i przypominałem sobie wczorajszy wieczór. Norbi sprawił, że czułem się nieziemsko. Niedawno jeszcze z przerażeniem myślałem o jakimkolwiek zbliżeniu. Wstydziłem się swego ciała, które niestety pozostawiało wiele do życzenia. Byłem dość niski, nie posiadałem zbyt rozbudowanych mięśni, bladość mojej skóry aż przerażała. Sądziłem, że nie jestem w stanie rozpalić mego chłopaka. Był dla mnie uosobieniem męskiego piękna. Lekko umięśniony brzuch, klatka piersiowa, nogi. Silne (choć z pozoru wątłe) ramiona niosące mnie wieczorami do wspólnego łóżka. Gdy tylko zaczął się nasz związek wiedziałem, że to on będzie dominował. No i nie pomyliłem się. Norbert inicjował sytuacje kiedy to zdolny byłem jedynie odczuwać przyjemność. Teraz musiałem przeżyć bez niego kilka godzin. Chociaż to tak niewiele czasu odczuwałem ogromną tęsknotę, szczególnie po tym co zaserwował mi kilka godzin temu.
Niechętnie zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Nie miałem ochoty na prysznic więc przygotowałem sobie kąpiel. Napełniłem wannę gorącą wodą, wlałem lawendowy płyn i zapaliłem kadzidełko (również lawendowe). Szybko zrzuciłem bokserki i wskoczyłem do środka. Chyba w pełni zadowoliłem tym swoje ciało. Na chwilę zmrużyłem oczy po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu. Niesamowicie przytulne wnętrze aż krzyczało "zostań tu dłużej!". Karmelowe, złote i brązowe kafelki zachęcały do relaksu właśnie w tym miejscu. Duża, narożna wanna, w której właśnie się znajdowałem idealnie pasowała do nowoczesnej aranżacji. Z tego co mi wiadomo, to mama Norberta urządzała cały dom więc należały się jej wielkie brawa. Musiało być to jej prawdziwym hobby.
W łazience spędziłem przeszło godzinę. Tak jak napisał Norbert w kuchni było dla mnie pyszne śniadanko. Na talerzu czekała jajecznica, a obok niej napis z szynki:
Smacznego =)
Kolejny artysta w tym domu. Usiadłem sobie przy stole i zacząłem konsumować posiłek. W międzyczasie nalałem szklankę soku. Oczywiście w zlewie czekały niepozmywane naczynia. Norbert lubił zawsze coś dla mnie zostawiać. Posprzątanie kuchni zajęło mi zaledwie kilka minut i już po chwili siedziałem wygodnie na kanapie przed telewizorem. Przeskakiwałem po kanałach szukając czegoś sensownego. Jednak na nic takiego nie trafiłem. Do głowy przyszła mi myśl, że skoro gdzieś wychodzimy powinienem wyglądać bardziej elegancko i nałożyć coś lepszego niż kolorowa koszulka. Zdecydowałem, że szybko przejadę się do domu. Niedługo potem zmierzałem w stronę przystanku. Na autobus czekałem krótko. Było to na moją korzyść, gdyż aura na zewnątrz nie zachęcała do dłuższego przebywania.
W domu oczywiście nikogo nie było. Rodzice jak zwykle spędzali mnóstwo czasu w pracy. Wpadłem pędem do mego pokoju i otworzyłem szafę. Postawiłem na ciemne jeansy i czarną bawełnianą bluzkę. Pomyślałem, że będę wyglądać dobrze, ale nieprzesadnie elegancko. Spakowałem rzeczy do torby i wyszedłem z powrótem na podwórko. Udało mi się zdążyć na autobus więc kilka minut po godzinie trzynastej czekałem już na mego chłopaka. Zjawił się równo o czternastej. Szybko zrzucił buty i kurtkę, a potem wszedł do salonu.
- Część misiu. - przytulił mnie i ucałował.
- Hej. Jak dzień?
- Przyznam szczerze, że byłem zbyt podekscytowany tym, co stało się wczoraj więc zupełnie nie mogłem się skupić.
- Doskonale cię rozumiem. - uśmiechnąłem się szczerze.
- Przeczytałeś moją wiadomość?
- Tak pewnie. - zamilkłem na chwilę. - Gdzie się wybieramy?
- Chcę cię oficjalnie przedstawić moim przyjaciołom jako mego chłopaka.
- Serio? - czułem, że to będzie mimo wszystko trudny wieczór.
- Serio, serio. Chcę żeby wszystko było jasne.
- No dobra. W zasadzie nawet byłem w domu i wybrałem jakieś lepsze ciuchy. Chcę dobrze wyglądać.
- Fajnie. Ale wiesz co? Zrób coś z włosami. - Poczochrał mnie i uśmiechnął się szeroko.
Spojrzałem w lustro. Rzeczywiście dzisiejsza pogoda zupełnie zniszczyła mi fryzurę. Szybko więc skierowałem się do łazienki i umyłem włosy. Od razu nałożyłem specjalnie przygotowane ubranie i wróciłem do Norberta.
- Słodko wyglądasz. - starł kciukiem kroplę wody spływającą po moim policzku.
- Dziękuję. Masz pewnie suszarkę.
- Tak, jest w koszu wiklinowym w łazience. Weź ją tu.
- Po co?
- Zabawię się w twojego fryzjera. - jego wzrok mówił, że ma w planach coś złowieszczego, ale grzecznie wykonałem jego polecenie.
Norbert podłączył urządzenie do kontaktu. Kazał usiąść mi na podłodze. Sam spoczął na kanapie tak, że byłem między jego nogami.
- Za chwilę siebie nie poznasz. - zaśmiał się cicho.
Nie zdążyłem mu nic odpowiedzieć, bo zagłuszyło mnie huczenie suszarki. Ciepłe powietrze przyjemnie smagało moją szyję, a Norbert wytrwale majstrował przy moich włosach.
- Taaaa daaaam! - wykrzyknął wyłączając sprzęt.
- Ciekawe co zrobiłeś ze mną. - odwróciłem się do niego.
Norbert wybuchnął głośnym śmiechem. Wiedziałem, że szykował coś złego! Starał się opanować swoją radość kiedy spojrzałem na niego groźnie. Był nieco zmieszany gdy udawałem, że naprawdę jestem obrażony. Po chwili nie mogłem już wytrzymać i przytuliłem się do niego.
- Jeszcze się policzymy. - zagroziłem mu.
- Wiem wiem, ale teraz musimy się zbierać.
- Najpierw pójdę coś z tym z robić.
Gdy stałem przed lustem okazało się, że nie jest tak tragicznie. Wystarczyło trochę przygładzić, przejechać po nich mokrą dłonią i wyglądało całkiem przyzwoicie.
- Jestem gotów. - krzyknąłem wracając do mego chłopaka.
- Idealnie. Jedziemy.
Ubraliśmy się i poszliśmy do samochodu. Na szczęście tym razem nie byłem skazany na podróż autobusem. Okazało się, że jazda trwała około trzech minut. Zatrzymaliśmy się przed japońską restauracją. Musiałem pochwalić mego faceta za dobry gust kulinarny.
- Za chwilę już będzie wszystko oficjalne.
- Taaak, wiem. - delikatnie się stresowałem.
- Będzie dobrze. Sam wiesz, że są tolerancyjni.
- Tak, ale mimo wszystko jestem z innej grupy społecznej niż oni. - po namyśle kontynuowałem. - No i ty.
- Nie wymyślaj. Jesteśmy tacy sami. A ty jesteś najukochańszym chłopakiem.
- Dobra, dobra.
Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do wejścia. Byliśmy pierwsi. Zajęliśmy stolik w rogu. Otaczały go kanapy z czerwonym, skórzanym obiciem. Nie czekaliśmy długo gdy przyszła kelnerka.
- Witam w naszym lokalu. Czy chcą panowie złożyć zamówienie? - zapytała dziewczyna z azjatycką urodą.
- Poproszę Ama Ebi nigiri - powiedział mój chłopak. - I wodę niegazowaną z cytryną do tego.
- A pan? - zwróciła się do mnie.
- To samo. - nie do końca wiedziałem co to jest, ale ufałem Norbertowi.
- Dobrze. Niedługo przyniosę zamówienie.
Kobieta odeszła od naszego stolika. Norbi wygladał na wyluzowanego i szczęśliwego. Lubiłem go takiego. Przyjemnie było patrzeć jak sama moja obecność wywołuje uśmiech na jego twarzy. Gdy spojrzał w stronę drzwi mój wzrok podążył w to samo miejsce. Do restauracji weszła ta sama czwórka, którą zdążyłem już poznać.
- Cześć chłopaki. - zaszczebiotała radośnie Natalia.
- Hej. - Lena i Paweł przywitali nas jednocześnie.
- Witajcie. - tym razem odezwała się Monika.
- Cześć. - odpowiedziałem.
- Siadajcie. My już zamówiliśmy. - Norbi nadal uśmiechał się szeroko.
- Dobra Norbert, do sedna. Po co nas tu przyciągnąłeś? - zapytała Lena.
- Chciałbym wam oficjalnie przedstawić Oliviera. - zrobił pauzę na chwilę. - To mój chłopak.
- Wygrałam! - okrzyknęła z radością Monika.
- Monia jak zwykle nieomylna. - Paweł szturchnął swoją koleżankę.
- Ale o co chodzi? - byłem zdezorientowany.
- Wiesz Oli. Obstawiłam, że jesteś gejem no i jesteś. - puściła do mnie oko. - Tak w ogóle to gratulacje.
- Dzięki. - Norbi wyrwał się z podziękowaniami. - Dużo to dla mnie... Dla nas znaczy, że nie musimy się ukrywać.
- Wiemy, wiemy. - powiedziała Natalka.
Rozmowę przerwała nam kelnerka, która podała nam nasze zamówienia i zebrała je od reszty. Przyznam, że Norbi dobrze zdecydował. Jedzenie było naprawdę pyszne!
Nie spędziliśmy dużo czasu w tym miejscu. Przyjaciele Norbiego mieli inne plany na wieczór więc gdy skończyliśmy jeść zaczęliśmy się zbierać. Zbyt wiele nie rozmawialiśmy. W każdym razie wszyscy życzyli nam dużo szczęścia i wytrwałości. Umówiliśmy się też na lodowisku w niedzielę.
Na dworze lało. Szybko pobiegliśmy w stronę auta. Jak dobrze, że w środku było ciepło i sucho.
- Odwieziesz mnie do domu? - zapytałe.
- Juuuż? - spytał smutno.
- Tak powiedziałem mamie. Spotkamy się w weekend.
- No dobra, ale pogadamy wieczorkiem? - spojrzał na mnie oczami kota ze Shreka.
- Pewnie.
- W takim razie kierunek twój dom.
Jechaliśmy mijając ludzi uciekających przed deszczem. Trochę im współczułem. Jednak w tej chwili skupiałem się tylko na moim szczęściu. Tak cudownie było mieć kochającego chłopaka, akceptację przyjaciół (niestety, tylko jego), mojej mamy. Wszystko układało się wzorowo. Miałem nadzieję, że zostanie tak już na zwasze. Chyba zdarzyło mi się przysnąć, bo ocknąłem się słysząc głos Norberta.
- Jesteśmy.
- Ah tak. W takim razie do zobaczenia. - złapałem go za rękę.
- Cześć skarbie. - przytulił mnie i pocałował.
Wysiadłem z samochodu i wpadłem do domu. Było zupełnie pusto. Pomknąłem szybko do swego pokoju, położyłem się na łóżku i krzyknąłem na cały głos:
KOCHAM CIĘ ŻYCIE!
Ilustracja wręcz idealna! Cieszę się, że pisanie sprawia mi tyle przyjemności. Mogę powiedzieć, że bohaterowie żyją już obok mnie. Dlatego staram się, aby nie zabrało nowych rozdziałów.
Miłego czytania!
Śniadanie czeka na ciebie w kuchni. Wracam ok. 14. O 16 wychodzimy. Kocham Cię. N.
Moje kochanie oczywiście o wszystkim pomyślało. Nawet nie musiałem się trudzić żeby zrobić sobie śniadanko. Tylko ciekawiło mnie jakie wyjście planował mój chłopak. W każdym razie byłem pozytywnie nastawiony. Muszę przyznać, że bardzo długo zwlekałem z wstaniem. Tarzałem się w pościeli, wdychałem zapach Norberta i przypominałem sobie wczorajszy wieczór. Norbi sprawił, że czułem się nieziemsko. Niedawno jeszcze z przerażeniem myślałem o jakimkolwiek zbliżeniu. Wstydziłem się swego ciała, które niestety pozostawiało wiele do życzenia. Byłem dość niski, nie posiadałem zbyt rozbudowanych mięśni, bladość mojej skóry aż przerażała. Sądziłem, że nie jestem w stanie rozpalić mego chłopaka. Był dla mnie uosobieniem męskiego piękna. Lekko umięśniony brzuch, klatka piersiowa, nogi. Silne (choć z pozoru wątłe) ramiona niosące mnie wieczorami do wspólnego łóżka. Gdy tylko zaczął się nasz związek wiedziałem, że to on będzie dominował. No i nie pomyliłem się. Norbert inicjował sytuacje kiedy to zdolny byłem jedynie odczuwać przyjemność. Teraz musiałem przeżyć bez niego kilka godzin. Chociaż to tak niewiele czasu odczuwałem ogromną tęsknotę, szczególnie po tym co zaserwował mi kilka godzin temu.
Niechętnie zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Nie miałem ochoty na prysznic więc przygotowałem sobie kąpiel. Napełniłem wannę gorącą wodą, wlałem lawendowy płyn i zapaliłem kadzidełko (również lawendowe). Szybko zrzuciłem bokserki i wskoczyłem do środka. Chyba w pełni zadowoliłem tym swoje ciało. Na chwilę zmrużyłem oczy po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu. Niesamowicie przytulne wnętrze aż krzyczało "zostań tu dłużej!". Karmelowe, złote i brązowe kafelki zachęcały do relaksu właśnie w tym miejscu. Duża, narożna wanna, w której właśnie się znajdowałem idealnie pasowała do nowoczesnej aranżacji. Z tego co mi wiadomo, to mama Norberta urządzała cały dom więc należały się jej wielkie brawa. Musiało być to jej prawdziwym hobby.
W łazience spędziłem przeszło godzinę. Tak jak napisał Norbert w kuchni było dla mnie pyszne śniadanko. Na talerzu czekała jajecznica, a obok niej napis z szynki:
Smacznego =)
Kolejny artysta w tym domu. Usiadłem sobie przy stole i zacząłem konsumować posiłek. W międzyczasie nalałem szklankę soku. Oczywiście w zlewie czekały niepozmywane naczynia. Norbert lubił zawsze coś dla mnie zostawiać. Posprzątanie kuchni zajęło mi zaledwie kilka minut i już po chwili siedziałem wygodnie na kanapie przed telewizorem. Przeskakiwałem po kanałach szukając czegoś sensownego. Jednak na nic takiego nie trafiłem. Do głowy przyszła mi myśl, że skoro gdzieś wychodzimy powinienem wyglądać bardziej elegancko i nałożyć coś lepszego niż kolorowa koszulka. Zdecydowałem, że szybko przejadę się do domu. Niedługo potem zmierzałem w stronę przystanku. Na autobus czekałem krótko. Było to na moją korzyść, gdyż aura na zewnątrz nie zachęcała do dłuższego przebywania.
W domu oczywiście nikogo nie było. Rodzice jak zwykle spędzali mnóstwo czasu w pracy. Wpadłem pędem do mego pokoju i otworzyłem szafę. Postawiłem na ciemne jeansy i czarną bawełnianą bluzkę. Pomyślałem, że będę wyglądać dobrze, ale nieprzesadnie elegancko. Spakowałem rzeczy do torby i wyszedłem z powrótem na podwórko. Udało mi się zdążyć na autobus więc kilka minut po godzinie trzynastej czekałem już na mego chłopaka. Zjawił się równo o czternastej. Szybko zrzucił buty i kurtkę, a potem wszedł do salonu.
- Część misiu. - przytulił mnie i ucałował.
- Hej. Jak dzień?
- Przyznam szczerze, że byłem zbyt podekscytowany tym, co stało się wczoraj więc zupełnie nie mogłem się skupić.
- Doskonale cię rozumiem. - uśmiechnąłem się szczerze.
- Przeczytałeś moją wiadomość?
- Tak pewnie. - zamilkłem na chwilę. - Gdzie się wybieramy?
- Chcę cię oficjalnie przedstawić moim przyjaciołom jako mego chłopaka.
- Serio? - czułem, że to będzie mimo wszystko trudny wieczór.
- Serio, serio. Chcę żeby wszystko było jasne.
- No dobra. W zasadzie nawet byłem w domu i wybrałem jakieś lepsze ciuchy. Chcę dobrze wyglądać.
- Fajnie. Ale wiesz co? Zrób coś z włosami. - Poczochrał mnie i uśmiechnął się szeroko.
Spojrzałem w lustro. Rzeczywiście dzisiejsza pogoda zupełnie zniszczyła mi fryzurę. Szybko więc skierowałem się do łazienki i umyłem włosy. Od razu nałożyłem specjalnie przygotowane ubranie i wróciłem do Norberta.
- Słodko wyglądasz. - starł kciukiem kroplę wody spływającą po moim policzku.
- Dziękuję. Masz pewnie suszarkę.
- Tak, jest w koszu wiklinowym w łazience. Weź ją tu.
- Po co?
- Zabawię się w twojego fryzjera. - jego wzrok mówił, że ma w planach coś złowieszczego, ale grzecznie wykonałem jego polecenie.
Norbert podłączył urządzenie do kontaktu. Kazał usiąść mi na podłodze. Sam spoczął na kanapie tak, że byłem między jego nogami.
- Za chwilę siebie nie poznasz. - zaśmiał się cicho.
Nie zdążyłem mu nic odpowiedzieć, bo zagłuszyło mnie huczenie suszarki. Ciepłe powietrze przyjemnie smagało moją szyję, a Norbert wytrwale majstrował przy moich włosach.
- Taaaa daaaam! - wykrzyknął wyłączając sprzęt.
- Ciekawe co zrobiłeś ze mną. - odwróciłem się do niego.
Norbert wybuchnął głośnym śmiechem. Wiedziałem, że szykował coś złego! Starał się opanować swoją radość kiedy spojrzałem na niego groźnie. Był nieco zmieszany gdy udawałem, że naprawdę jestem obrażony. Po chwili nie mogłem już wytrzymać i przytuliłem się do niego.
- Jeszcze się policzymy. - zagroziłem mu.
- Wiem wiem, ale teraz musimy się zbierać.
- Najpierw pójdę coś z tym z robić.
Gdy stałem przed lustem okazało się, że nie jest tak tragicznie. Wystarczyło trochę przygładzić, przejechać po nich mokrą dłonią i wyglądało całkiem przyzwoicie.
- Jestem gotów. - krzyknąłem wracając do mego chłopaka.
- Idealnie. Jedziemy.
Ubraliśmy się i poszliśmy do samochodu. Na szczęście tym razem nie byłem skazany na podróż autobusem. Okazało się, że jazda trwała około trzech minut. Zatrzymaliśmy się przed japońską restauracją. Musiałem pochwalić mego faceta za dobry gust kulinarny.
- Za chwilę już będzie wszystko oficjalne.
- Taaak, wiem. - delikatnie się stresowałem.
- Będzie dobrze. Sam wiesz, że są tolerancyjni.
- Tak, ale mimo wszystko jestem z innej grupy społecznej niż oni. - po namyśle kontynuowałem. - No i ty.
- Nie wymyślaj. Jesteśmy tacy sami. A ty jesteś najukochańszym chłopakiem.
- Dobra, dobra.
Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do wejścia. Byliśmy pierwsi. Zajęliśmy stolik w rogu. Otaczały go kanapy z czerwonym, skórzanym obiciem. Nie czekaliśmy długo gdy przyszła kelnerka.
- Witam w naszym lokalu. Czy chcą panowie złożyć zamówienie? - zapytała dziewczyna z azjatycką urodą.
- Poproszę Ama Ebi nigiri - powiedział mój chłopak. - I wodę niegazowaną z cytryną do tego.
- A pan? - zwróciła się do mnie.
- To samo. - nie do końca wiedziałem co to jest, ale ufałem Norbertowi.
- Dobrze. Niedługo przyniosę zamówienie.
Kobieta odeszła od naszego stolika. Norbi wygladał na wyluzowanego i szczęśliwego. Lubiłem go takiego. Przyjemnie było patrzeć jak sama moja obecność wywołuje uśmiech na jego twarzy. Gdy spojrzał w stronę drzwi mój wzrok podążył w to samo miejsce. Do restauracji weszła ta sama czwórka, którą zdążyłem już poznać.
- Cześć chłopaki. - zaszczebiotała radośnie Natalia.
- Hej. - Lena i Paweł przywitali nas jednocześnie.
- Witajcie. - tym razem odezwała się Monika.
- Cześć. - odpowiedziałem.
- Siadajcie. My już zamówiliśmy. - Norbi nadal uśmiechał się szeroko.
- Dobra Norbert, do sedna. Po co nas tu przyciągnąłeś? - zapytała Lena.
- Chciałbym wam oficjalnie przedstawić Oliviera. - zrobił pauzę na chwilę. - To mój chłopak.
- Wygrałam! - okrzyknęła z radością Monika.
- Monia jak zwykle nieomylna. - Paweł szturchnął swoją koleżankę.
- Ale o co chodzi? - byłem zdezorientowany.
- Wiesz Oli. Obstawiłam, że jesteś gejem no i jesteś. - puściła do mnie oko. - Tak w ogóle to gratulacje.
- Dzięki. - Norbi wyrwał się z podziękowaniami. - Dużo to dla mnie... Dla nas znaczy, że nie musimy się ukrywać.
- Wiemy, wiemy. - powiedziała Natalka.
Rozmowę przerwała nam kelnerka, która podała nam nasze zamówienia i zebrała je od reszty. Przyznam, że Norbi dobrze zdecydował. Jedzenie było naprawdę pyszne!
Nie spędziliśmy dużo czasu w tym miejscu. Przyjaciele Norbiego mieli inne plany na wieczór więc gdy skończyliśmy jeść zaczęliśmy się zbierać. Zbyt wiele nie rozmawialiśmy. W każdym razie wszyscy życzyli nam dużo szczęścia i wytrwałości. Umówiliśmy się też na lodowisku w niedzielę.
Na dworze lało. Szybko pobiegliśmy w stronę auta. Jak dobrze, że w środku było ciepło i sucho.
- Odwieziesz mnie do domu? - zapytałe.
- Juuuż? - spytał smutno.
- Tak powiedziałem mamie. Spotkamy się w weekend.
- No dobra, ale pogadamy wieczorkiem? - spojrzał na mnie oczami kota ze Shreka.
- Pewnie.
- W takim razie kierunek twój dom.
Jechaliśmy mijając ludzi uciekających przed deszczem. Trochę im współczułem. Jednak w tej chwili skupiałem się tylko na moim szczęściu. Tak cudownie było mieć kochającego chłopaka, akceptację przyjaciół (niestety, tylko jego), mojej mamy. Wszystko układało się wzorowo. Miałem nadzieję, że zostanie tak już na zwasze. Chyba zdarzyło mi się przysnąć, bo ocknąłem się słysząc głos Norberta.
- Jesteśmy.
- Ah tak. W takim razie do zobaczenia. - złapałem go za rękę.
- Cześć skarbie. - przytulił mnie i pocałował.
Wysiadłem z samochodu i wpadłem do domu. Było zupełnie pusto. Pomknąłem szybko do swego pokoju, położyłem się na łóżku i krzyknąłem na cały głos:
KOCHAM CIĘ ŻYCIE!
Ilustracja wręcz idealna! Cieszę się, że pisanie sprawia mi tyle przyjemności. Mogę powiedzieć, że bohaterowie żyją już obok mnie. Dlatego staram się, aby nie zabrało nowych rozdziałów.
Miłego czytania!
czwartek, 25 października 2012
kocham cię, mamo
- No cóż... Zaskoczyłeś mnie. - mama wreszcie wydusiła coś z siebie. - Od kiedy?
- Od zawsze. - Wiem, że sytuacja nie była zabawna, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Chodzi mi o to od kiedy jesteście razem.
- Od wyjazdu na weekend do Norberta. - spojrzałem na niego i zobaczyłem przerażenie w oczach.
- Znacie się tak krótko...
- Tak, wiem mamo. Wiem, że wszystko może się rozlecieć, ale jestem taki szczęśliwy i nie chcę tego tracić.
- Dobrze synku. - mama uśmiechnęła się smutno.
- Mogę nadal tu zostać?
- Oczywiście, miłość nie jest zła. Chociaż tak ciężko mi to zrozumieć.
- Nie obwiniaj się tylko. To nie twoja wina. Moja też nie. Tak widocznie miało być. - bardzo chciałem podbudować moją rodzicielkę.
- Wiem kochanie. - odetchnęła głośno. - Nie mów na razie tacie, dobrze? Spróbuję go trochę przygotować.
- Oczywiście!, jesteś wspaniała! - uściskałem ją. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Tak, mów.
- Czy możesz nie informować rodziców Norberta? Wiesz, boimy się ich reakcji.
- Jasne. Wszystko zostaje między nami. - zamyśliła się chwilę. - Synku, tylko uważaj komu o sobie mówisz. Ludzie mogą wyrządzić ci krzywdę.
- To nie takie proste... - moje serce znów przyspieszyło. - Od dziś wiedzą o mnie wszyscy.
- Co?! - mama była bardzo zaszokowana.
- Okazało się, że Marta się we mnie zakochała i pocałowała mnie. Zostawiłem ją i poszedłem do Norberta. Wtedy powiedziała wszystkim, że jestem gejem. - oczy zaszkliły mi się.
- Boże, i co z tym zrobimy?
- Chciałbym zmienić szkołę. Spróbować dostać się do szkoły Norberta.
- Dobrze, jutro się tym zajmiemy. Pojadę do twojej starej szkoły i zabiorę dokumenty.
- Mówiłem ci już, że cię kocham? - zaśmiałem się.
- Oczywiście, wielokrotnie.
- To mówię raz jeszcze. - znów się do niej przytuliłem. - Kocham cię, mamo!
- Ja ciebie też synku. - mama spojrzała na Norberta. - Norbert, uśmiechnij się. Nie zjadłam was przecież.
- Taaa, chciałbym mieć takich rodziców jak Oli.
- Norbercie, teraz jesteśmy prawie rodziną. Możecie obaj zgłaszać się do nas z wszelkimi problemami. A twoi rodzice są po prostu bardzo zapracowani.
- Wiem. I dużo im zawdzięczam, ale chciałbym z nimi porozmawiać tak jak Oli z panią. - złapał mnie za rękę.
- Jeszcze będziesz mógł, zobaczysz.
- Mam nadzieję.
- Mamo, będziemy już się zbierać - przerwałem im rozmowę. - Jeśli pozwolisz przenocuję jeszcze dziś u Norberta.
- A rodzice? - spojrzała pytająco na mego chłopaka.
- Rodzice są w delegacji, wracają w piątek.
- Dobrze. W takim razie leć po jakieś rzeczy, a my tu posiedzimy.
Zostawiłem ich i ruszyłem do swego pokoju. Zgarnąłem dwie koszulki, parę spodni, bieliznę. Z łazienki wziąłem kosmetyki i szczoteczkę do zębów. Wróciłem do siebie, włożyłem wszystkie rzeczy do plecaka i usiadłem na łóżku. Zwróciłem uwagę na cienką warstwę kurzu na półkach. Niedługo to nie będzie mój pokój. Zamieszkam w jakimś mieszkanku. Na pewno będzie wiele mniejsze, ale własne. I Norbi będzie blisko. Będę musiał zabrać stąd mnóstwo rzeczy. Wszystkie płyty, książki i inne bibeloty. Dużo też wyrzucę. Będę musiał zaopatrzyć się w kilka ramek na zdjęcia i album, bo masa fotografii leżała luźno w szufladach czy na biurku. Ciekawe czy uproszę rodziców o nowe łóżko. Moje było niestety małe i nie mógłbym spać na nim z chłopakiem. Nie zmieścilibyśmy się. Postaram się również dobrać odpowiednio kolory. Muszę przyznać, że do tej pory znosiłem błędy z dzieciństwa kiedy to w moim małym królestwie rządził kubuś puchatek, niebieskie ściany, chmurki i słoneczko na suficie oraz wykładzina w samochody. Trochę się zmieniło, ale kolorystyka pozostała ta sama. Nie mogłem się rozstać z błękitem ścian. Teraz zacznie się nowy etap więc kilka zmian nastąpi. Miałem nadzieję, że Norbert mi pomoże.
Po krótkim planowaniu zszedłem na dół. Widząc, że Norbert szczerze uśmiecha się i dobrze bawi z moją mamą udałem się do kuchni. Zrobiłem sobie kanapki z nutellą (cóż, kolejne nawiązanie do dzieciństwa) i ruszyłem do salonu.
- Ktoś tu zgłodniał. - mama przywitała mnie ciepło.
- Potrzebowałem czegoś słodkiego. - chciałem się usprawiedliwić.
- O właśnie Norbercie. Mój syn jest uzależniony od słodyczy. - zażartowała.
- Straszny nałóg.
- Żebyś wiedział. - zaśmiała się. - Lepiej nie wychylać się gdy jest "na głodzie" - uczyniła w powietrzu znak cytatu.
- Rozumiem. - Norbert pokiwał głową.
Usiadłem obok niego i spokojnie przeżuwałem każdy kęs przysłuchując się ich rozmowie. Nie była jakoś szczególnie interesująca aczkolwiek nudna też nie.
- Ubrudziłeś się. - Norbert spojrzał na mnie i dotknął wargami kącika moich ust.
Byłem nieco skrępowany. W końcu to było jak pocałunek przy mamie! Być może wyglądało dość niewinnie, ale czułem jak język Norberta zlizuje resztki masła czekoladowego i próbuje wedrzeć się w moje usta. Niestety, musiał obejść się smakiem, bo mu na to nie pozwoliłem.
- Już. Idealnie. - odsunął się ode mnie i uśmiechnął zawadiacko.
- Hmm... Dzięki. - czułem jak się rumienię. - Będziemy już się zbierać.
- Dobrze, to zapakuję wam jeszcze obiad. - czy mówiłem już, że kocham moją mamę?
- Dzięki, jesteś wielka - ucałowałem ją. - Chodź Norbi, ubierzemy się.
Przeszliśmy do przedpokoju i wkładaliśmy nasze kurtki. W międzyczasie mama przyniosła nam kilka przyjemnie ciepłych pojemniczków z posiłkiem.
- Kochanie, nie pójdziesz do końca tygodnia do szkoły. Spróbuję załatwić żebyś od poniedziałku zaczął już w nowym miejscu. - mama zrobiła zatroskaną minę.
- Dobrze. Bardzo mi to pasuje. Dziękuję.
- Czemu wcześniej nie byłeś taki grzeczny?
- Bo musiałem ukrywać prawdę o sobie, a kłamać nie lubię. - wyszczerzyłem się. - Idziemy już, do zobaczenia.
- Do widzenia. - moja rodzicielka objęła mnie i Norberta.
- Do widzenia. - odpowiedział mój chłopak.
Do samochodu wsiadaliśmy w cudownych nastrojach. Norbi szczebiotał o planach na wieczór, następny tydzień, całe życie. Był taki radosny! Nie chciało mi się wierzyć, że jeszcze niedawno płakał mi w rękaw. Patrzyłem na mijane przez nas drzewa, budynki, ludzi. Wszyscy i wszystko było takie jesienne, szare i ponure, a ja czułem jakbym emanował tęczą. Miałem wrażenie, że przy uchyleniu drzwi magia kolorów wyleje się z auta i zabarwi cały świat. Olivier w tęczowym świecie. Czyż nie brzmi to pięknie? Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Co się szczerzysz? - Norbi zerknął na mnie podejrzanie.
- Bo czuję się jak jednorożec na tęczowej polanie. - wybuchnąłem śmiechem.
- Ta nutella to jednak nałóg. Widać, że już dostałeś działkę. - jeszcze raz obrzucił mnie wzrokiem i skupił się na prowadzeniu.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam jak dalej minęła mi jazda. Ciągle dryfowałem w morzu szczęścia, ekstazy i radości. Zyskałem akceptację mojej mamy. Najważniejszej kobiety w moim życiu. Miałem ją. Miałem Norberta. Nic innego się nie liczyło.
- Kolego wysiadamy. - ocknąłem się gdy Norbert zagadał do mnie.
- Już? - skrzywiłem się. - A było tak cudownie.
- Zaraz będzie lepiej. - wypowiadając to wysiadł z samochodu.
Uczyniłem to samo. Zabrałem z bagażnika swoje rzeczy i poszedłem do domu mego chłopaka. Podczas gdy on zajął się podgrzewaniem i nakładaniem obiadu zrobionego przez moją rodzicielkę, ja zaniosłem plecak do sypialni. Padłem jak długi na łóżko wdychając zapach Norberta.
- Kocham cię. - wyszeptałem cicho.
Pozwoliłem sobie na chwilę lenistwa, które musiałem przerwać gdy Norbi zawołał mnie do jadalni. Na stole stały już dwa talerze z parującą lasagne. Zaciągnąłem się cudownym aromatem, który pieścił moje nozdrza.
- Twoja mama wie co dobre. - Norbi zauważył moje zadowolenie.
- Oczywiście.
Szybko pochłonęliśmy nasze porcje. Byliśmy nieco głodni po trudach dzisiejszego dnia. Oczywiście po skończonym posiłku pozmywałem ja. Norbert w tym czasie przygotował nam gorącą herbatę.
- Obejrzymy coś? - zapytał mnie.
- Pewnie. Wybierz coś, a ja zaraz przyjdę.
Zostawiłem w kuchni względy porządek i poszedłem do salonu. Norbert siedział z pilotem w ręce i czekał już na mnie.
- Na dziś "Wciąż ją kocham".
- Te ckliwe romansidło? - spojrzałem na niego zdegustowany.
- Nie marudź, siadaj.
Usiadłem obok niego. Okrył mnie kocem i objął mocno. Film nie był nudny, ale nie zainteresował mnie zbytnio. Nasz seans na szczęście szybko zmienił się w pieszczoty na kanapie. Pozwoliłem mu aby zdjął mi koszulkę i całował mój tułów. Nie będę ukrywać, że były to dla mnie dość silne doznania więc szybko poczułem czym jest ścisk w majtkach. Muszę stwierdzić, że jednak nadal wstydziłem się tego trochę.
- Mmmm, jesteś taki sexy. - Norbert zamruczał mi prosto do ucha.
Nie zdążyłem mu opowiedzieć, bo poczułem jak wodzi ręką po wybrzuszeniu w kroku. Jęknąłem cicho czując dreszczyk przyjemności. Nie powtrzymywałem go również gdy sprawnie rozpiął moje spodnie. Widziałem jak zsuwa je i zostaję przed nim jedynie w bieliźnie. Nie protestowałem. Nie umiałem. Czułem się jak sparaliżowany, ale w przyjemny sposób. Na chwilę oderwał się ode mnie zdejmując bluzkę i jeansy. Widziałem go tylko w bokserkach. Bardzo ponętny widok. Szybko wrócił do zadowalania mnie. Całował mnie po klatce piersiowej, brzuchu,a potem zszedł niżej. Jego usta muskały mego członka przez materiał. W tamtej chwili marzyłem tylko o tym, aby wziął go do buzi. Nie musiałem długo czekać. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja kiwnąłem głową. Zsunął ze mnie bieliznę i polizał mnie. Jęknąłem. Zrobił tak jeszcze kilka razy po czym objął mego penisa wargami i zaczął przesuwać w górę i w dół. Pierwsze ruchy były bardzo wolne. Z czasem zaczął przyspieszać co wywołało moje ciche krzyki. Mimowolnie unosiłem biodra aby być głębiej. Nie potrzebowałem wiele. Po chwili pieszczot czułem, że będę już kończył. Delikatnie odepchnąłem Norberta. Położył się obok mnie i zaczął sprawiać mi przyjemność ręką. Skończyłem. Dyszałem głośno gdy sperma zalewała mój brzuch. Ciepło rozlało się po całym moim ciele. Norbert otarł mnie chusteczką i pocałował mnie namiętnie.
- Teraz czas na rewanż. - uśmiechnął się zadziornie i zsunął bokserki.
- Od zawsze. - Wiem, że sytuacja nie była zabawna, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Chodzi mi o to od kiedy jesteście razem.
- Od wyjazdu na weekend do Norberta. - spojrzałem na niego i zobaczyłem przerażenie w oczach.
- Znacie się tak krótko...
- Tak, wiem mamo. Wiem, że wszystko może się rozlecieć, ale jestem taki szczęśliwy i nie chcę tego tracić.
- Dobrze synku. - mama uśmiechnęła się smutno.
- Mogę nadal tu zostać?
- Oczywiście, miłość nie jest zła. Chociaż tak ciężko mi to zrozumieć.
- Nie obwiniaj się tylko. To nie twoja wina. Moja też nie. Tak widocznie miało być. - bardzo chciałem podbudować moją rodzicielkę.
- Wiem kochanie. - odetchnęła głośno. - Nie mów na razie tacie, dobrze? Spróbuję go trochę przygotować.
- Oczywiście!, jesteś wspaniała! - uściskałem ją. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Tak, mów.
- Czy możesz nie informować rodziców Norberta? Wiesz, boimy się ich reakcji.
- Jasne. Wszystko zostaje między nami. - zamyśliła się chwilę. - Synku, tylko uważaj komu o sobie mówisz. Ludzie mogą wyrządzić ci krzywdę.
- To nie takie proste... - moje serce znów przyspieszyło. - Od dziś wiedzą o mnie wszyscy.
- Co?! - mama była bardzo zaszokowana.
- Okazało się, że Marta się we mnie zakochała i pocałowała mnie. Zostawiłem ją i poszedłem do Norberta. Wtedy powiedziała wszystkim, że jestem gejem. - oczy zaszkliły mi się.
- Boże, i co z tym zrobimy?
- Chciałbym zmienić szkołę. Spróbować dostać się do szkoły Norberta.
- Dobrze, jutro się tym zajmiemy. Pojadę do twojej starej szkoły i zabiorę dokumenty.
- Mówiłem ci już, że cię kocham? - zaśmiałem się.
- Oczywiście, wielokrotnie.
- To mówię raz jeszcze. - znów się do niej przytuliłem. - Kocham cię, mamo!
- Ja ciebie też synku. - mama spojrzała na Norberta. - Norbert, uśmiechnij się. Nie zjadłam was przecież.
- Taaa, chciałbym mieć takich rodziców jak Oli.
- Norbercie, teraz jesteśmy prawie rodziną. Możecie obaj zgłaszać się do nas z wszelkimi problemami. A twoi rodzice są po prostu bardzo zapracowani.
- Wiem. I dużo im zawdzięczam, ale chciałbym z nimi porozmawiać tak jak Oli z panią. - złapał mnie za rękę.
- Jeszcze będziesz mógł, zobaczysz.
- Mam nadzieję.
- Mamo, będziemy już się zbierać - przerwałem im rozmowę. - Jeśli pozwolisz przenocuję jeszcze dziś u Norberta.
- A rodzice? - spojrzała pytająco na mego chłopaka.
- Rodzice są w delegacji, wracają w piątek.
- Dobrze. W takim razie leć po jakieś rzeczy, a my tu posiedzimy.
Zostawiłem ich i ruszyłem do swego pokoju. Zgarnąłem dwie koszulki, parę spodni, bieliznę. Z łazienki wziąłem kosmetyki i szczoteczkę do zębów. Wróciłem do siebie, włożyłem wszystkie rzeczy do plecaka i usiadłem na łóżku. Zwróciłem uwagę na cienką warstwę kurzu na półkach. Niedługo to nie będzie mój pokój. Zamieszkam w jakimś mieszkanku. Na pewno będzie wiele mniejsze, ale własne. I Norbi będzie blisko. Będę musiał zabrać stąd mnóstwo rzeczy. Wszystkie płyty, książki i inne bibeloty. Dużo też wyrzucę. Będę musiał zaopatrzyć się w kilka ramek na zdjęcia i album, bo masa fotografii leżała luźno w szufladach czy na biurku. Ciekawe czy uproszę rodziców o nowe łóżko. Moje było niestety małe i nie mógłbym spać na nim z chłopakiem. Nie zmieścilibyśmy się. Postaram się również dobrać odpowiednio kolory. Muszę przyznać, że do tej pory znosiłem błędy z dzieciństwa kiedy to w moim małym królestwie rządził kubuś puchatek, niebieskie ściany, chmurki i słoneczko na suficie oraz wykładzina w samochody. Trochę się zmieniło, ale kolorystyka pozostała ta sama. Nie mogłem się rozstać z błękitem ścian. Teraz zacznie się nowy etap więc kilka zmian nastąpi. Miałem nadzieję, że Norbert mi pomoże.
Po krótkim planowaniu zszedłem na dół. Widząc, że Norbert szczerze uśmiecha się i dobrze bawi z moją mamą udałem się do kuchni. Zrobiłem sobie kanapki z nutellą (cóż, kolejne nawiązanie do dzieciństwa) i ruszyłem do salonu.
- Ktoś tu zgłodniał. - mama przywitała mnie ciepło.
- Potrzebowałem czegoś słodkiego. - chciałem się usprawiedliwić.
- O właśnie Norbercie. Mój syn jest uzależniony od słodyczy. - zażartowała.
- Straszny nałóg.
- Żebyś wiedział. - zaśmiała się. - Lepiej nie wychylać się gdy jest "na głodzie" - uczyniła w powietrzu znak cytatu.
- Rozumiem. - Norbert pokiwał głową.
Usiadłem obok niego i spokojnie przeżuwałem każdy kęs przysłuchując się ich rozmowie. Nie była jakoś szczególnie interesująca aczkolwiek nudna też nie.
- Ubrudziłeś się. - Norbert spojrzał na mnie i dotknął wargami kącika moich ust.
Byłem nieco skrępowany. W końcu to było jak pocałunek przy mamie! Być może wyglądało dość niewinnie, ale czułem jak język Norberta zlizuje resztki masła czekoladowego i próbuje wedrzeć się w moje usta. Niestety, musiał obejść się smakiem, bo mu na to nie pozwoliłem.
- Już. Idealnie. - odsunął się ode mnie i uśmiechnął zawadiacko.
- Hmm... Dzięki. - czułem jak się rumienię. - Będziemy już się zbierać.
- Dobrze, to zapakuję wam jeszcze obiad. - czy mówiłem już, że kocham moją mamę?
- Dzięki, jesteś wielka - ucałowałem ją. - Chodź Norbi, ubierzemy się.
Przeszliśmy do przedpokoju i wkładaliśmy nasze kurtki. W międzyczasie mama przyniosła nam kilka przyjemnie ciepłych pojemniczków z posiłkiem.
- Kochanie, nie pójdziesz do końca tygodnia do szkoły. Spróbuję załatwić żebyś od poniedziałku zaczął już w nowym miejscu. - mama zrobiła zatroskaną minę.
- Dobrze. Bardzo mi to pasuje. Dziękuję.
- Czemu wcześniej nie byłeś taki grzeczny?
- Bo musiałem ukrywać prawdę o sobie, a kłamać nie lubię. - wyszczerzyłem się. - Idziemy już, do zobaczenia.
- Do widzenia. - moja rodzicielka objęła mnie i Norberta.
- Do widzenia. - odpowiedział mój chłopak.
Do samochodu wsiadaliśmy w cudownych nastrojach. Norbi szczebiotał o planach na wieczór, następny tydzień, całe życie. Był taki radosny! Nie chciało mi się wierzyć, że jeszcze niedawno płakał mi w rękaw. Patrzyłem na mijane przez nas drzewa, budynki, ludzi. Wszyscy i wszystko było takie jesienne, szare i ponure, a ja czułem jakbym emanował tęczą. Miałem wrażenie, że przy uchyleniu drzwi magia kolorów wyleje się z auta i zabarwi cały świat. Olivier w tęczowym świecie. Czyż nie brzmi to pięknie? Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Co się szczerzysz? - Norbi zerknął na mnie podejrzanie.
- Bo czuję się jak jednorożec na tęczowej polanie. - wybuchnąłem śmiechem.
- Ta nutella to jednak nałóg. Widać, że już dostałeś działkę. - jeszcze raz obrzucił mnie wzrokiem i skupił się na prowadzeniu.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam jak dalej minęła mi jazda. Ciągle dryfowałem w morzu szczęścia, ekstazy i radości. Zyskałem akceptację mojej mamy. Najważniejszej kobiety w moim życiu. Miałem ją. Miałem Norberta. Nic innego się nie liczyło.
- Kolego wysiadamy. - ocknąłem się gdy Norbert zagadał do mnie.
- Już? - skrzywiłem się. - A było tak cudownie.
- Zaraz będzie lepiej. - wypowiadając to wysiadł z samochodu.
Uczyniłem to samo. Zabrałem z bagażnika swoje rzeczy i poszedłem do domu mego chłopaka. Podczas gdy on zajął się podgrzewaniem i nakładaniem obiadu zrobionego przez moją rodzicielkę, ja zaniosłem plecak do sypialni. Padłem jak długi na łóżko wdychając zapach Norberta.
- Kocham cię. - wyszeptałem cicho.
Pozwoliłem sobie na chwilę lenistwa, które musiałem przerwać gdy Norbi zawołał mnie do jadalni. Na stole stały już dwa talerze z parującą lasagne. Zaciągnąłem się cudownym aromatem, który pieścił moje nozdrza.
- Twoja mama wie co dobre. - Norbi zauważył moje zadowolenie.
- Oczywiście.
Szybko pochłonęliśmy nasze porcje. Byliśmy nieco głodni po trudach dzisiejszego dnia. Oczywiście po skończonym posiłku pozmywałem ja. Norbert w tym czasie przygotował nam gorącą herbatę.
- Obejrzymy coś? - zapytał mnie.
- Pewnie. Wybierz coś, a ja zaraz przyjdę.
Zostawiłem w kuchni względy porządek i poszedłem do salonu. Norbert siedział z pilotem w ręce i czekał już na mnie.
- Na dziś "Wciąż ją kocham".
- Te ckliwe romansidło? - spojrzałem na niego zdegustowany.
- Nie marudź, siadaj.
Usiadłem obok niego. Okrył mnie kocem i objął mocno. Film nie był nudny, ale nie zainteresował mnie zbytnio. Nasz seans na szczęście szybko zmienił się w pieszczoty na kanapie. Pozwoliłem mu aby zdjął mi koszulkę i całował mój tułów. Nie będę ukrywać, że były to dla mnie dość silne doznania więc szybko poczułem czym jest ścisk w majtkach. Muszę stwierdzić, że jednak nadal wstydziłem się tego trochę.
- Mmmm, jesteś taki sexy. - Norbert zamruczał mi prosto do ucha.
Nie zdążyłem mu opowiedzieć, bo poczułem jak wodzi ręką po wybrzuszeniu w kroku. Jęknąłem cicho czując dreszczyk przyjemności. Nie powtrzymywałem go również gdy sprawnie rozpiął moje spodnie. Widziałem jak zsuwa je i zostaję przed nim jedynie w bieliźnie. Nie protestowałem. Nie umiałem. Czułem się jak sparaliżowany, ale w przyjemny sposób. Na chwilę oderwał się ode mnie zdejmując bluzkę i jeansy. Widziałem go tylko w bokserkach. Bardzo ponętny widok. Szybko wrócił do zadowalania mnie. Całował mnie po klatce piersiowej, brzuchu,a potem zszedł niżej. Jego usta muskały mego członka przez materiał. W tamtej chwili marzyłem tylko o tym, aby wziął go do buzi. Nie musiałem długo czekać. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja kiwnąłem głową. Zsunął ze mnie bieliznę i polizał mnie. Jęknąłem. Zrobił tak jeszcze kilka razy po czym objął mego penisa wargami i zaczął przesuwać w górę i w dół. Pierwsze ruchy były bardzo wolne. Z czasem zaczął przyspieszać co wywołało moje ciche krzyki. Mimowolnie unosiłem biodra aby być głębiej. Nie potrzebowałem wiele. Po chwili pieszczot czułem, że będę już kończył. Delikatnie odepchnąłem Norberta. Położył się obok mnie i zaczął sprawiać mi przyjemność ręką. Skończyłem. Dyszałem głośno gdy sperma zalewała mój brzuch. Ciepło rozlało się po całym moim ciele. Norbert otarł mnie chusteczką i pocałował mnie namiętnie.
- Teraz czas na rewanż. - uśmiechnął się zadziornie i zsunął bokserki.
środa, 24 października 2012
Uwaga uwaga!
Dziś nie pojawi się nowy rozdział, który jeszcze jest na etapie tworzenia. Piszę tutaj aby pokazać wam świetną stronkę na facebooku (dzięki której mam obrazy do swego opowiadania - stokrotne dzięki :*). Mam nadzieję, że spodoba się wam i klikniecie magiczny przycisk LIKE :)
Wszystko dla hard yaoistów (klik)
Wszystko dla hard yaoistów (klik)
niedziela, 21 października 2012
Serce
Nie wiem jak długo tkwiłem w jego objęciach. Gdy się ocknąłem zauważyłem, że jego koszulka jest cała mokra od moich łez.
- Przepraszam. - wyszeptałem zmieszany.
- Nie szkodzi. -- uśmiechnął się smutno. - Jak się czujesz?
- Jak przerzuty i wypluty.
- To niedobrze. - rozczochrał moje włosy i poklepał mnie po ramieniu. - Trochę zgłodniałem. Może coś nam przyrządzę?
- Jasne. - chociaż nie byłem głodny zgodziłem się aby nie sprawić Norbertowi przykrości.
Obserwowałem jak podnosi się z kanapy i zmierza do słonecznej kuchni. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na idealny porządek jaki tam panował. Na zlewozmywaku nie było ani jednej kropli wody. Dokładnie wyczyszczony kran, bez śladu kamienia aż zachęcał aby się w nim przejrzeć. Kuchenka natomiast wyglądała jakby nikt jeszcze nigdy jej nie używał. Uświadomiłem sobie, że cały dom jest taki surowy, bez życia, z wyjątkiem pokoju Norberta gdzie panuje artystyczny nieład (tak Norbi nazywał bałagan).
- Wy tu w ogóle mieszkacie? - zaskoczyłem mego chłopaka tym pytaniem.
- Nie rozumiem cię.
- Ten dom jest taki idealnie uporządkowany, nie widać, że ktoś tu mieszka.
- Ah, o to ci chodzi. Prawdę mówiąc rzadko. To znaczy ja jestem tu prawie cały czas, ale rodzice wiecznie gdzieś wyjeżdżają. No a moje miejsce jest tam. - wskazał na swoją sypialnię. - Nic więcej nie potrzebuję.
- A kuchnia?
- Jak jestem sam jem na mieście, w domu robię sobie co najwyżej kanapki.
- Chyba nie umiałbym tak żyć.
- Do wszystkiego da się przyzwyczaić. - rzekł smutno i wrócił do krojenia warzyw.
- Idę obejrzeć dom dokładnie. - poinformowałem Norberta i ruszyłem korytarzem.
Pierwsze drzwi, do których doprowadziły mnie nogi, skrywały za sobą biblioteczkę. Wszędzie stały regały zapełnione po brzegi książkami. Czułem się tu jak w niebie. Zmierzałem między półkami patrząc na olbrzymią kolekcję. Były tu lektury zarówno młodzieżowe jak i te dla dorosłych. Niektóre stanowiły klasykę, innych zupełnie nie kojarzyłem. W rogu pomieszczenia widniał fotel, wyglądający na bardzo wygodny. Obity był zielonym pluszem, wykończony ciemnym, lakierowanym drewnem. Doskonale pasował do oliwkowych ścian. Przyjrzałem się zdjęciom zawieszonym wszędzie gdzie się dało. Poznałem na nich małego Norberta z rodzicami, kończącego gimnazjum, z przyjaciółmi. Białousowie bardzo kochali swoje dziecko. Stwierdziłem, że muszę tu jeszcze wrócić, bo moje oczy nie mogły się nacieszyć tym pięknym widokiem. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem dalej. Minąłem kilka niezamieszkałych sypialni, zapewne gościnnych. Urządzono je w jasnych, przyjemnych kolorach. Zaryzykowałbym stwierdzenie iż były nijakie. W końcu trafiłem do gabinetu taty Norberta. Pozwoliłem usiąść sobie na skórzanym fotelu przy masywnym dębowym biurku. Było tam pełno faktur i innych papierów. Spojrzałem na zdjęcie oprawione w stylową ramkę. Oczywiście zobaczyłem Norberta piętnasto, może szesnastoletniego. Trzymał na ramionach dziewczynkę w wieku przedszkolnym, a obok stali uśmiechnięci rodzice. Byłem prawie pewien, że musi to być jego siostra. Byli jak dwie krople wody. Niestety, nic nie wiedziałem o jakimkolwiek rodzeństwie mojego faceta. Czułem, że skrywa się za tym jakaś tajemnicza historia. Jednak nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Norberta.
- Jedzenie gotowe, chodź!
Ruszyłem powoli w stronę kuchni. Z każdym krokiem wyczuwałem coraz bardziej intensywny aromat bazylii. No tak, mój ukochany zaskoczył mnie makaronem z zielonym pesto. Nie mogłem mu odmówić kulinarnego talentu. Nawet jego tosty miały wyjątkowy smak.
- Zjesz? - spojrzał na mnie pytająco.
- Tak, chętnie. - usiadłem przy stole a Norbi nałożył mi porcję.
- To co dziś robimy? - chłopak zaczął rozmowę.
- Najpierw spotkamy się z Martą. Chcę jej serdecznie podziękować za przyjaźń. - powiedziałem z szyderczym uśmiechem. - A potem rodzice... Niestety, muszę im powiedzieć o sobie, bo i tak niedługo się dowiedzą.
- Tak sądzisz? - przełknął kęs dania. - Może uda się to przed nimi ukryć.
- Nie, nie chcę ukrywać. Będzie gorzej jak znajomi im powiedzą. Muszę sam temu sprostać.
- No dobrze, to kiedy wychodzimy?
- Zaraz napiszę do Marty. - mówiąc to wyciągnąłem telefon i wystukałem krótką wiadomość:
Za godzinę, w naszym parku ok?
Położyłem telefon na stole i kontynuowałem jedzenie. Nie musiałem długo czekać, bo już za chwilę komórka delikatnie zawibrowała.
Niech będzie.
- Za godzinę musimy być w parku niedaleko mojej szkoły. Marta będzie czekać.
- Zgodziła się? - wydawał się nieco zdziwiony. - Myślałem, że będzie cię unikać.
- Nie, ona taka nie jest.
- No dobrze. - skończył swój posiłek. - Pozmywasz? Umyłbym się szybko.
- Jasne, leć.
Zmyłem wszystkie naczynia, które zabrudziliśmy i również poszedłem pod prysznic. Przydałoby się ogolić, ale nie miałem ze sobą maszynki, a nie chciałem już prosić Norberta. Gdy wszedłem czysty i ubrany do salonu mój chłopak już na mnie czekał.
- Jedziemy? - zapytał.
- Oczywiście. - skinąłem głową - To będzie ciężki dzień.
- Przeżyjemy to. - spojrzał na mnie czule. - Razem.
Ucałowałem go przelotnie i udaliśmy się do jego samochodu. Było mi bardzo zimno dopóki ogrzewanie zaczęło działać. Przyznam się, że stres również wywoływał drżenie mojego ciała. Norbert doskonale rozumiał, że sytuacja nie jest łatwa więc nie męczył mnie rozmowami. Pozwolił abym ułożył sobie wszystko dokładnie. Niestety, niełatwo było się skupić. Przyłapywałem się na atakach paniki i chęci powrotu do przytulnego pokoju mego chłopaka. Na szczęście byłem dość konsekwentny w swoich decyzjach więc udało mi się powstrzymać. Przez całą drogę układałem sobie, co mam powiedzieć mojej byłej przyjaciółce, ale na miejscu o wszystkim zapomniałem! Żołądek fikał mi nieznośne koziołki, a skronie pulsowały.
- Wysiadasz? - Norbert był widocznie zaskoczony, że nadal tkwię w aucie.
- Tak, ty też.
- Ja?! - krzyk Norbiego zagłuszył radio.
- Tak ty. Jesteś moim partnerem, ale też przyjacielem. Chcę byś mi towarzyszył.
- No dobra, chodźmy. - niechętnie wysiadł z samochodu.
Żwawym krokiem szliśmy przez park. Omijaliśmy wielkie kałuże, powstałe przez padający ostatnimi dniami deszcz. Na szczęście dzisiaj było względnie sucho. Dotarliśmy nieopodal fontanny i usiedliśmy na ławce. Marty jeszcze nie było. Zacząłem podziwiać jesienną naturę. Drzewa miały coraz mniej liści. Te, które jeszcze się trzymały były żółte, pomarańczowe i czerwone. Słońce nieśmiało przebijało się przez ciężkie, szare chmury. Poczułem jak Norbert ściska mnie za rękę. Widziałem Martę. Szła wolnym krokiem od strony szkoły. Sylwetkę miała skuloną, widziałem w niej stres. Serce zabiło mi mocniej. To była naprawdę ciężka sytuacja. Nie wiedziałem jak sobie poradzę.
- Cześć. - jej oziębły ton mnie odrzucał.
- Po co to zrobiłaś? - zapytałem od razu.
- A po co uwodziłeś mnie od zeszłego roku?! Zawsze byłeś blisko, komplementowałeś. A później zostawiłeś mnie dla... dla niego! - zaszkliły jej się oczy.
- Ja cię uwodziłem?! Do cholery byłaś moją przyjaciółką. Komplementowałem cię, bo zasługiwałaś. Taka jest moja natura! Od dawna byłem pewien, że nie jestem hetero.
- Gówno prawda. Wiem, że wolisz dziewczyny, a jemu tylko chcesz się przypodobować, bo twój ojciec dostanie lepszą pracę - z trudem powstrzymywała krzyk.
- Nikomu nie chcę się przypodobać. Mam prawo kochać tak jak każdy inny. A obiektem moich uczuć jest Norbert.
- Zobaczysz, twoi rodzice się dowiedzą. - jej groźba brzmiała tak śmiesznie, że ledwo pohamowałem chichot.
- Tak, dowiedzą się. Po naszym spotkaniu do nich jedziemy. - uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Za to w szkole nie będziesz miał życia! - Marta łapała się wszystkiego czego tylko mogła. To było takie żałosne.
- Zmienię szkołę. - odparłem ze stoickim spokojem. - Marto, nie zagrozisz mi. Nie masz takiej siły. Szkoda, że poświęciłem ci w przeszłości tyle czasu. Nie lubię marnotrawstwa.
- Spieprzaj. - dziewczyna wysyczała przez zęby, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Siedzieliśmy przez chwilę milcząc. Zrobiło mi się niesamowicie lekko. Jakby z mego serca spadł wielotonowy głaz.
- To co, do twoich rodziców? - Norbert był dziwnie wystraszony.
- Tak. - odetchnąłem głęboko. - Jesteś zdenerwowany?
- Bardzo.
- Weź głęboki wdech i się uspokój, połowa za nami.
- Dopiero.
- Aż. - wstałem i pociągnąłem Norberta za sobą.
Miałem ogromną ochotę go pocałować. Posmakować jego ust. Prawie biegiem pędziłem do samochodu by wreszcie dotknąć jego warg. Gdy tylko znaleźliśmy się w aucie zrobiłem to bardzo namiętnie i zaborczo. Dłonie Norberta wsunęły się pod moją kurtkę i głaskały moje plecy. Niestety musieliśmy przerwać dość szybko, bo byliśmy w miejscu publicznym i mieliśmy jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
- W razie potrzeby będę mógł u ciebie zostać do powrotu twoich rodziców? - zapytałem mego chłopaka.
- Pewnie. Nawet dłużej. I tak pewnie w poniedziałek znów wyjadą więc na weekend podjechalibyśmy do domku, za miasto.
- Fajnie. Dziękuję. - ścisnąłem jego rękę, która znajdowała się na skrzyni biegów.
- Nie ma za co. Jestem z ciebie bardzo dumny wiesz?
- Wieeeeem. - uśmiechnąłem się najszerzej jak potrafiłem.
Dalszą część drogi starałem się wyciszyć więc skupiłem się na nuceniu piosenek, które leciały w radiu. Zdziwiło mnie, że niektóre z nich nieźle znałem chociaż nie znajdowały się w moim odtwarzaczu.
Podjechaliśmy pod mój dom. Dopiero wtedy zacząłem odczuwać narastający strach. Bałem się odrzucenia, wyśmiania, krzyku i złości. Nie wiedziałem jak rodzice uporają się z moją odmiennością.
- Idziemy. - zarządziłem.
- Znowu ja? - Norbert widocznie się zestresował.
- Tak, znów ty. Powiemy od razu o naszym związku.
- A jak moi rodzice się dowiedzą? - jego wątpliwości były zrozumiałe.
- Może moi rodzice mnie nie zaakceptują, ale nie są aż tak źli by zniszczyć życie komuś innemu. Obiecuję, że twoi się nie dowiedzą.
- Dobrze.
Ruszyliśmy do drzwi. Nacisnąłem klamkę. Jak zwykle było otwarte. Kiedyś ktoś się włamie i może wreszcie nauczą się zamykać drzwi.
- Cześć! - krzyknąłem w progu.
- Boże, jesteś. - mama wyleciała z kuchni i mocno mnie przytuliła. - Tak się martwiłam.
- Przecież pisałem, że żyję. Nocowałem u Norberta. - dopiero wtedy mama zwróciła uwagę na gościa.
- Dzień dobry pani. - Norbi uśmiechnął się nieśmiało.
- Witaj. Dziękuję, że zaopiekowałeś się naszym synem.
- Nie ma sprawy.
- Wejdźcie do salonu. - mama przypomniała sobie o obowiązkach gospodyni. - Porozmawiamy.
Rozejrzałem się po naszym domu. Ten aż tętnił życiem. Na stoliku leżały różne czasopisma, puste szklanki. W kuchni było pełno okruchów i jedzenia. Miło było znów być w domu. Niestety, nie wiedziałem na jak długo.
- Synku, nie musisz jechać z nami do Rzeszowa. Wynajmiemy ci mieszkanie, ale będziesz musiał nas często odwiedzać. - słowa mamy były lekiem na moje strzaskane serce.
- I nic nie zmieni tej decyzji?
- Niektóre rzeczy mogłyby ją zmienić.
- No to podaj przykłady. - musiałem się upewnić czy mogę powiedzieć jej o związku z Norbertem.
- Wiesz alkohol, narkotyki...
- To mnie nie dotyczy.- przerwałem rodzicielce. - Właściwie gdzie jest tato?
- A wiesz, wyjechał załatwić sprawy z przeprowadzką i nową pracą.
- To dowie się później. - nie chciałem odwlekać rozmowy.
- O czym?
- Mamo, a co jeżeli się zakochałem? To też nie zmieni waszej decyzji? - miałem wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.
- Skądże! Oli, kto to jest? - mama była wyraźnie podekscytowana.
- Mamo, to Norbert. - wypowiadając te słowa przytuliłem się do mego chłopaka - Jestem gejem...
Słowa zawisły między nami i słychać było tylko moje bijące serce...
- Przepraszam. - wyszeptałem zmieszany.
- Nie szkodzi. -- uśmiechnął się smutno. - Jak się czujesz?
- Jak przerzuty i wypluty.
- To niedobrze. - rozczochrał moje włosy i poklepał mnie po ramieniu. - Trochę zgłodniałem. Może coś nam przyrządzę?
- Jasne. - chociaż nie byłem głodny zgodziłem się aby nie sprawić Norbertowi przykrości.
Obserwowałem jak podnosi się z kanapy i zmierza do słonecznej kuchni. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na idealny porządek jaki tam panował. Na zlewozmywaku nie było ani jednej kropli wody. Dokładnie wyczyszczony kran, bez śladu kamienia aż zachęcał aby się w nim przejrzeć. Kuchenka natomiast wyglądała jakby nikt jeszcze nigdy jej nie używał. Uświadomiłem sobie, że cały dom jest taki surowy, bez życia, z wyjątkiem pokoju Norberta gdzie panuje artystyczny nieład (tak Norbi nazywał bałagan).
- Wy tu w ogóle mieszkacie? - zaskoczyłem mego chłopaka tym pytaniem.
- Nie rozumiem cię.
- Ten dom jest taki idealnie uporządkowany, nie widać, że ktoś tu mieszka.
- Ah, o to ci chodzi. Prawdę mówiąc rzadko. To znaczy ja jestem tu prawie cały czas, ale rodzice wiecznie gdzieś wyjeżdżają. No a moje miejsce jest tam. - wskazał na swoją sypialnię. - Nic więcej nie potrzebuję.
- A kuchnia?
- Jak jestem sam jem na mieście, w domu robię sobie co najwyżej kanapki.
- Chyba nie umiałbym tak żyć.
- Do wszystkiego da się przyzwyczaić. - rzekł smutno i wrócił do krojenia warzyw.
- Idę obejrzeć dom dokładnie. - poinformowałem Norberta i ruszyłem korytarzem.
Pierwsze drzwi, do których doprowadziły mnie nogi, skrywały za sobą biblioteczkę. Wszędzie stały regały zapełnione po brzegi książkami. Czułem się tu jak w niebie. Zmierzałem między półkami patrząc na olbrzymią kolekcję. Były tu lektury zarówno młodzieżowe jak i te dla dorosłych. Niektóre stanowiły klasykę, innych zupełnie nie kojarzyłem. W rogu pomieszczenia widniał fotel, wyglądający na bardzo wygodny. Obity był zielonym pluszem, wykończony ciemnym, lakierowanym drewnem. Doskonale pasował do oliwkowych ścian. Przyjrzałem się zdjęciom zawieszonym wszędzie gdzie się dało. Poznałem na nich małego Norberta z rodzicami, kończącego gimnazjum, z przyjaciółmi. Białousowie bardzo kochali swoje dziecko. Stwierdziłem, że muszę tu jeszcze wrócić, bo moje oczy nie mogły się nacieszyć tym pięknym widokiem. Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem dalej. Minąłem kilka niezamieszkałych sypialni, zapewne gościnnych. Urządzono je w jasnych, przyjemnych kolorach. Zaryzykowałbym stwierdzenie iż były nijakie. W końcu trafiłem do gabinetu taty Norberta. Pozwoliłem usiąść sobie na skórzanym fotelu przy masywnym dębowym biurku. Było tam pełno faktur i innych papierów. Spojrzałem na zdjęcie oprawione w stylową ramkę. Oczywiście zobaczyłem Norberta piętnasto, może szesnastoletniego. Trzymał na ramionach dziewczynkę w wieku przedszkolnym, a obok stali uśmiechnięci rodzice. Byłem prawie pewien, że musi to być jego siostra. Byli jak dwie krople wody. Niestety, nic nie wiedziałem o jakimkolwiek rodzeństwie mojego faceta. Czułem, że skrywa się za tym jakaś tajemnicza historia. Jednak nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Norberta.
- Jedzenie gotowe, chodź!
Ruszyłem powoli w stronę kuchni. Z każdym krokiem wyczuwałem coraz bardziej intensywny aromat bazylii. No tak, mój ukochany zaskoczył mnie makaronem z zielonym pesto. Nie mogłem mu odmówić kulinarnego talentu. Nawet jego tosty miały wyjątkowy smak.
- Zjesz? - spojrzał na mnie pytająco.
- Tak, chętnie. - usiadłem przy stole a Norbi nałożył mi porcję.
- To co dziś robimy? - chłopak zaczął rozmowę.
- Najpierw spotkamy się z Martą. Chcę jej serdecznie podziękować za przyjaźń. - powiedziałem z szyderczym uśmiechem. - A potem rodzice... Niestety, muszę im powiedzieć o sobie, bo i tak niedługo się dowiedzą.
- Tak sądzisz? - przełknął kęs dania. - Może uda się to przed nimi ukryć.
- Nie, nie chcę ukrywać. Będzie gorzej jak znajomi im powiedzą. Muszę sam temu sprostać.
- No dobrze, to kiedy wychodzimy?
- Zaraz napiszę do Marty. - mówiąc to wyciągnąłem telefon i wystukałem krótką wiadomość:
Za godzinę, w naszym parku ok?
Położyłem telefon na stole i kontynuowałem jedzenie. Nie musiałem długo czekać, bo już za chwilę komórka delikatnie zawibrowała.
Niech będzie.
- Za godzinę musimy być w parku niedaleko mojej szkoły. Marta będzie czekać.
- Zgodziła się? - wydawał się nieco zdziwiony. - Myślałem, że będzie cię unikać.
- Nie, ona taka nie jest.
- No dobrze. - skończył swój posiłek. - Pozmywasz? Umyłbym się szybko.
- Jasne, leć.
Zmyłem wszystkie naczynia, które zabrudziliśmy i również poszedłem pod prysznic. Przydałoby się ogolić, ale nie miałem ze sobą maszynki, a nie chciałem już prosić Norberta. Gdy wszedłem czysty i ubrany do salonu mój chłopak już na mnie czekał.
- Jedziemy? - zapytał.
- Oczywiście. - skinąłem głową - To będzie ciężki dzień.
- Przeżyjemy to. - spojrzał na mnie czule. - Razem.
Ucałowałem go przelotnie i udaliśmy się do jego samochodu. Było mi bardzo zimno dopóki ogrzewanie zaczęło działać. Przyznam się, że stres również wywoływał drżenie mojego ciała. Norbert doskonale rozumiał, że sytuacja nie jest łatwa więc nie męczył mnie rozmowami. Pozwolił abym ułożył sobie wszystko dokładnie. Niestety, niełatwo było się skupić. Przyłapywałem się na atakach paniki i chęci powrotu do przytulnego pokoju mego chłopaka. Na szczęście byłem dość konsekwentny w swoich decyzjach więc udało mi się powstrzymać. Przez całą drogę układałem sobie, co mam powiedzieć mojej byłej przyjaciółce, ale na miejscu o wszystkim zapomniałem! Żołądek fikał mi nieznośne koziołki, a skronie pulsowały.
- Wysiadasz? - Norbert był widocznie zaskoczony, że nadal tkwię w aucie.
- Tak, ty też.
- Ja?! - krzyk Norbiego zagłuszył radio.
- Tak ty. Jesteś moim partnerem, ale też przyjacielem. Chcę byś mi towarzyszył.
- No dobra, chodźmy. - niechętnie wysiadł z samochodu.
Żwawym krokiem szliśmy przez park. Omijaliśmy wielkie kałuże, powstałe przez padający ostatnimi dniami deszcz. Na szczęście dzisiaj było względnie sucho. Dotarliśmy nieopodal fontanny i usiedliśmy na ławce. Marty jeszcze nie było. Zacząłem podziwiać jesienną naturę. Drzewa miały coraz mniej liści. Te, które jeszcze się trzymały były żółte, pomarańczowe i czerwone. Słońce nieśmiało przebijało się przez ciężkie, szare chmury. Poczułem jak Norbert ściska mnie za rękę. Widziałem Martę. Szła wolnym krokiem od strony szkoły. Sylwetkę miała skuloną, widziałem w niej stres. Serce zabiło mi mocniej. To była naprawdę ciężka sytuacja. Nie wiedziałem jak sobie poradzę.
- Cześć. - jej oziębły ton mnie odrzucał.
- Po co to zrobiłaś? - zapytałem od razu.
- A po co uwodziłeś mnie od zeszłego roku?! Zawsze byłeś blisko, komplementowałeś. A później zostawiłeś mnie dla... dla niego! - zaszkliły jej się oczy.
- Ja cię uwodziłem?! Do cholery byłaś moją przyjaciółką. Komplementowałem cię, bo zasługiwałaś. Taka jest moja natura! Od dawna byłem pewien, że nie jestem hetero.
- Gówno prawda. Wiem, że wolisz dziewczyny, a jemu tylko chcesz się przypodobować, bo twój ojciec dostanie lepszą pracę - z trudem powstrzymywała krzyk.
- Nikomu nie chcę się przypodobać. Mam prawo kochać tak jak każdy inny. A obiektem moich uczuć jest Norbert.
- Zobaczysz, twoi rodzice się dowiedzą. - jej groźba brzmiała tak śmiesznie, że ledwo pohamowałem chichot.
- Tak, dowiedzą się. Po naszym spotkaniu do nich jedziemy. - uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Za to w szkole nie będziesz miał życia! - Marta łapała się wszystkiego czego tylko mogła. To było takie żałosne.
- Zmienię szkołę. - odparłem ze stoickim spokojem. - Marto, nie zagrozisz mi. Nie masz takiej siły. Szkoda, że poświęciłem ci w przeszłości tyle czasu. Nie lubię marnotrawstwa.
- Spieprzaj. - dziewczyna wysyczała przez zęby, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Siedzieliśmy przez chwilę milcząc. Zrobiło mi się niesamowicie lekko. Jakby z mego serca spadł wielotonowy głaz.
- To co, do twoich rodziców? - Norbert był dziwnie wystraszony.
- Tak. - odetchnąłem głęboko. - Jesteś zdenerwowany?
- Bardzo.
- Weź głęboki wdech i się uspokój, połowa za nami.
- Dopiero.
- Aż. - wstałem i pociągnąłem Norberta za sobą.
Miałem ogromną ochotę go pocałować. Posmakować jego ust. Prawie biegiem pędziłem do samochodu by wreszcie dotknąć jego warg. Gdy tylko znaleźliśmy się w aucie zrobiłem to bardzo namiętnie i zaborczo. Dłonie Norberta wsunęły się pod moją kurtkę i głaskały moje plecy. Niestety musieliśmy przerwać dość szybko, bo byliśmy w miejscu publicznym i mieliśmy jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
- W razie potrzeby będę mógł u ciebie zostać do powrotu twoich rodziców? - zapytałem mego chłopaka.
- Pewnie. Nawet dłużej. I tak pewnie w poniedziałek znów wyjadą więc na weekend podjechalibyśmy do domku, za miasto.
- Fajnie. Dziękuję. - ścisnąłem jego rękę, która znajdowała się na skrzyni biegów.
- Nie ma za co. Jestem z ciebie bardzo dumny wiesz?
- Wieeeeem. - uśmiechnąłem się najszerzej jak potrafiłem.
Dalszą część drogi starałem się wyciszyć więc skupiłem się na nuceniu piosenek, które leciały w radiu. Zdziwiło mnie, że niektóre z nich nieźle znałem chociaż nie znajdowały się w moim odtwarzaczu.
Podjechaliśmy pod mój dom. Dopiero wtedy zacząłem odczuwać narastający strach. Bałem się odrzucenia, wyśmiania, krzyku i złości. Nie wiedziałem jak rodzice uporają się z moją odmiennością.
- Idziemy. - zarządziłem.
- Znowu ja? - Norbert widocznie się zestresował.
- Tak, znów ty. Powiemy od razu o naszym związku.
- A jak moi rodzice się dowiedzą? - jego wątpliwości były zrozumiałe.
- Może moi rodzice mnie nie zaakceptują, ale nie są aż tak źli by zniszczyć życie komuś innemu. Obiecuję, że twoi się nie dowiedzą.
- Dobrze.
Ruszyliśmy do drzwi. Nacisnąłem klamkę. Jak zwykle było otwarte. Kiedyś ktoś się włamie i może wreszcie nauczą się zamykać drzwi.
- Cześć! - krzyknąłem w progu.
- Boże, jesteś. - mama wyleciała z kuchni i mocno mnie przytuliła. - Tak się martwiłam.
- Przecież pisałem, że żyję. Nocowałem u Norberta. - dopiero wtedy mama zwróciła uwagę na gościa.
- Dzień dobry pani. - Norbi uśmiechnął się nieśmiało.
- Witaj. Dziękuję, że zaopiekowałeś się naszym synem.
- Nie ma sprawy.
- Wejdźcie do salonu. - mama przypomniała sobie o obowiązkach gospodyni. - Porozmawiamy.
Rozejrzałem się po naszym domu. Ten aż tętnił życiem. Na stoliku leżały różne czasopisma, puste szklanki. W kuchni było pełno okruchów i jedzenia. Miło było znów być w domu. Niestety, nie wiedziałem na jak długo.
- Synku, nie musisz jechać z nami do Rzeszowa. Wynajmiemy ci mieszkanie, ale będziesz musiał nas często odwiedzać. - słowa mamy były lekiem na moje strzaskane serce.
- I nic nie zmieni tej decyzji?
- Niektóre rzeczy mogłyby ją zmienić.
- No to podaj przykłady. - musiałem się upewnić czy mogę powiedzieć jej o związku z Norbertem.
- Wiesz alkohol, narkotyki...
- To mnie nie dotyczy.- przerwałem rodzicielce. - Właściwie gdzie jest tato?
- A wiesz, wyjechał załatwić sprawy z przeprowadzką i nową pracą.
- To dowie się później. - nie chciałem odwlekać rozmowy.
- O czym?
- Mamo, a co jeżeli się zakochałem? To też nie zmieni waszej decyzji? - miałem wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.
- Skądże! Oli, kto to jest? - mama była wyraźnie podekscytowana.
- Mamo, to Norbert. - wypowiadając te słowa przytuliłem się do mego chłopaka - Jestem gejem...
Słowa zawisły między nami i słychać było tylko moje bijące serce...
wtorek, 16 października 2012
Wiadomości
- Usiądź synu, musimy porozmawiać.
- O co chodzi? - Zapytałem lekko zestresowany. Ich miny nie były pocieszające.
- Tata dostał wyższą posadę. - Zaczęła mama.
- To chyba dobrze?
- Tak, ale musimy się przeprowadzić. - słowa mamy zniszczyły moje wszystkie plany i marzenia.
- Gdzie?! - Gniew narastał we mnie powoli.
- Do Rzeszowa. Teraz tam będziemy mieszkać.
Rzeszów. To drugi koniec polski. W jednej chwili znienawidziłem moich rodziców. Czy mało miałem problemów? Czy musieli przysporzyć mi kolejnych? Sami doskonale wiedzieli, że miałem wielkie problemy z adaptacją. Nie miałem prawie zupełnie przyjaciół. Nie chciałem zmieniać otoczenia, do którego zdążyłem się przyzwyczaić.
- Ale ja mam szkołę! - próbowałem się bronić.
- Spokojnie, to dopiero początek drugiej klasy. Nic to nie zmieni w twoim przygotowaniu do matury. - mama jak zwykle była opanowana i spokojna.
- Nigdzie nie jadę, słyszycie?! Nie i koniec!
Po tych słowach rzuciłem się biegiem do mego pokoju. Zatrzasnąłem drzwi i padłem na łóżko. Musiałem coś wymyślić żeby zostać. Dopiero zaczęło mi się układać. Poznałem Norberta, z którym zacząłem budować szczęśliwy związek. Niedawno powiedziałem mu "kocham cię", a teraz miałem go zostawić? Niedoczekanie. Nie pozwolę na to. W pierwszej chwili miałem ochotę zadzwonić do niego i wszystko mu opowiedzieć, ale doszedłem do wniosku, że najpierw powinienem poszukać spróbować rozwiązać mój kłopot, a dopiero później porozmawiać o tym z nim. W głowie zaczęły pojawiać się plany ucieczki, wyprowadzki do Norberta, czy nawet tułania się gdzieś. Byle zostać tutaj. Może babcia pozwoli mi u siebie zamieszkać? Na pewno byłaby zadowolona gdybym jej pomagał w codziennych obowiązkach. A może ciocia? Od śmierci wujka mieszka samotnie. Jej dzieci od kilku lat są za granicą. Może przyjęłaby moje towarzystwo.
- Synku, zejdź do nas. Porozmawiajmy spokojnie. - Boże jak nienawidziłem tego stoickiego spokoju matki!
- Nie mam nic do powiedzenia.
- Ale my mamy. Proszę, chodź.
Niepewnie ruszyłem do drzwi. Uchyliłem je lekko i spojrzałem na swoją rodzicielkę.
- Jak chcesz to ty chodź. - zaproponowałem.
Mama weszła powoli. Usiadła na krześle przy biurku i rozejrzała się po pokoju. Panował tu balagan. Ostatnio nie miałem czasu na sprzątanie, chodziłem z głową w chmurach.
- Słuchaj Oli, wszystko jakoś się ułoży.
- Mamo, nic się nie ułoży, rozumiesz? Ja nie chcę stąd wyjedżać.
- Dlaczego tak bardzo się buntujesz?
- Bo wolę być tutaj.
- Ale tam będzie fajnie, zobaczysz.
- Nie mów do mnie jak do małego dziecka. - warknąłem. - Liczą się tylko pieniądze, tak? Wyższa posada, jak zwykle. A moje uczucia?
- To ta dziewczyna? - mama zaczęła się domyślać, że chciałbym zostać dla konkretnej osoby.
- Nie. - wcale jej nie okłamałem. W końcu to był chłopak.
- Będziesz mógł się widywać z kim tylko zechcesz. Przecież możecie do siebie przyjeżdżać.
- Nigdzie nie jadę do cholery! - krzyknąłem i wybiegłem z pokoju.
Szybko narzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem z domu. Teraz bez wahania wysłałem sms do Norberta.
Przyjedź po mnie do tego parku niedaleko mego domu.
Zaraz będę. - odpowiedział szybko.
Poszedłem w umówione miejsce. W mojej głowie szalała burza. Jeszcze niedawno wieść o przeprowadzce nie wywarłaby na mnie żadnego wrażenia. Owszem, byłoby mi szkoda wyjeżdżać z miejsca, które dokładnie znałem, ale obojętność królowałaby w moim sercu. Teraz było inaczej. Moje serce należało do Norberta, a on był tutaj. Nie w żadnym głupim Rzeszowie! Zacząłem dygotać z zimna. Przemoknięte trampki dawały się we znaki. Marzyłem żeby wskoczyć pod koc z kubkiem gorącego kakao. Na szczęście zobaczyłem podjeżdżającą toyotę.
- Cześć. - wsiadłem do jego auta.
- Hej Słonko. Co się stało? - spojrzał na mnie pytająco.
- Jest szansa, że pojedziemy gdzieś, gdzie jest ciepło i sucho?
- Możemy jechać do mnie, rodziców nie ma.
- Więc tam ci opowiem.
Całą drogę milczałem. Nadal rozmyślałem o moim nędznym życiu. Zawsze szło coś nie tak. W gimnazjum miałem problemy ze sobą, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem inny. Oddaliłem się od ludzi. W liceum chciałem to zmienić, ale nie potrafiłem dopasować się do otoczenia. Zaprzyjaźniłem się z Martą, która teraz stanowiła odrębny problem.
- Niech to szlag. - Zakląłem pod nosem.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dobrze. Więc wejdźmy.
Zrzuciłem buty i kurtkę w przedpokoju. Norbert zaproponował mi coś do picia. Było mi wszystko jedno, byle było ciepłe. Dał mi też koc, którym okryłem się i usiadłem na kanapie.
- No to opowiadaj. - Powiedział podając mi kubek z herbatą.
- Rodzice chcą się przeprowadzić do Rzeszowa.
- Serio? - nie ukrywał zdziwienia.
- Ojciec rozwija swoją karierę - zrobiłem znak cudzysłowu w powietrzu - więc łapie się wszystkiego byle mieć lepsze stanowisko.
- To przykre.
- Norbert, nie wiem co mam robić. Nie chcę z nimi jechać. Tutaj mam ciebie, szkołę.
- Mówiłeś im to?
- Tak, o szkole tak. O nas nie. W końcu jeszcze nie wiedzą, że jestem gejem.
- Może najwyższy czas. - widać było, że sam się zastanawia nad tym co powiedział.
- Żartujesz? Oni wtedy mogą zechcieć mnie wywieźć na drugi koniec świata.
- Na to nie wpadłem.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Jęknąłem tylko cicho gdy sparzyłem język gorącym napojem. Nagle Norbert znacznie się rozchmurzył.
- Ej, przecież zaraz kończysz osiemnastkę. Możesz sam o sobie decydować. Ile ci brakuje?
- Hmm... - zastanowiłem się chwilkę. - Dokładnie 6 dni. Moje urodziny są w przyszłą niedzielę.
- Jej, trzeba pomyśleć nad prezentem. - Spojrzałem na niego złowrogo. - Przepraszam, nie o tym mieliśmy gadać. Może wynajmiesz coś na początku.
- Nie stać mnie, a wątpię, że rodzice zechcą to finasować.
- Pomogę ci.
- Głupi jesteś? - puknąłem się w czoło. - Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy.
- Chciałem pomóc. - spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psiaka.
- Wiem i dziękuję, ale nie mogę przyjąć takiej pomocy.
- Może wymyślę coś innego.
- Mam nadzieję, że znajdziemy jakieś wyjście.
- Na pewno. - przytulił mnie mocno.
Spędziłem wieczór u mego chłopaka. Obejrzeliśmy jakiś film i rozmawialiśmy trochę. Niestety zdawałem sobie sprawę, że muszę wrócić do domu. Strasznie tego nie chciałem.
- Powinienem wracać. - stwierdziłem niechętnie.
- A chcesz?
- Nie, ale to mój dom.
- Możesz dziś tu zostać.
- A twoi rodzice?
- Delegacja. Powrót w piątek.
- Naprawdę mógłbym? - jego propozycja spadła mi z nieba.
- Pewnie, ale musisz dać znać rodzicom.
- Dziękuję.- ucałowałem go z głośnym cmoknięciem. - Zaraz napiszę do nich sms.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wystukałem krótką wiadomość:
Żyję. Nie wracam na noc.
Wyciszyłem dźwięk w telefonie i odłożyłem go na bok. Nie chciałem rozmawiać dziś z rodzicami, miałem ich serdecznie dosyć. Norbert przygotował mi ręcznik, szczoteczkę do zębów i coś na rodzaj piżamy.
- Bokserki też chcesz? - krzyknął z pokoju.
- Nie, wiesz, będę chodził bez. - odpowiedziałem sarkastycznie.
- Mi pasuje.
- Głupku, pewnie, że chcę.
Udałem się pod prysznic zastanawiając się czy nie zaproponować mojemu chłopakowi aby poszedł ze mną. Stwierdziłem jednak, że to jeszcze zbyt wcześnie. Uwinąłem się szybko i wróciłem do salonu.
- Mmmm, wyglądasz sexy. - Norbert zerknął na mnie.
- Taaa, jasne. - zaczerwieniłem się lekko.
- Naprawdę. - zrobiło mi się całkiem przyjemnie.
- Dzięki. - wskoczyłem mu na kolana. - Mam prośbę... Mogę nie iść jutro do szkoły? Prooooooszę.
- Oli, nie wiem czy to dobry pomysł...
- No weź, nie mam nawet książek, a nie chcę jechać do domu.
- No dobra, ale tylko ten jeden raz. I musisz wszystko porządnie nadrobić!
- Dobrze, mamusiu! - ucałowałem go i pozwoliłem aby wziął mnie w objęcia.
Cieszyła mnie każda chwila, którą mogłem z nim spędzić. Dotyk jego ciała był bardzo kojący. Od razu zapominałem o problemach, nie musiałem się o nic martwić. Głęboko wierzyłem, że będę mógł zostać tutaj razem z nim. Byłem przekonany, że jestem gotów zrobić wszystko aby tak się stało.
- Idziemy spać, Słonko? - Norbert popatrzył na mnie troskliwie.
- No dobra. W sumie jestem trochę zmęczony.
Chłopak bez trudnu uniósł mnie do góry i zaniósł prosto to sypialni. Na nic zdały się moje krzyki. Widocznie dobrze się przy tym bawił. Muszę przyznać, że i mnie się podobało. Szybko wskoczyłem pod kołdrę i udałem obrażonego.
- Starczy już tej zabawy. - burknąłem.
- Mam ochotę na jeszcze. - uśmiechnął się znacząco.
- Norbert, ja nie jestem jeszcze gotowy... - odparłem poważnie.
- Głuptasku, nie chcę cię do niczego zmuszać. Dla mnie również jest za wcześnie. Ale chyba mogę liczyć na kilka buziaczków?
- W takim razie bierz mnie - rozłożyłem ręcę i pozwoliłem aby Norbert posmakował moich warg.
Między pocałunkami pozbawił mnie koszulki więc jego usta pieściły także mój brzuch i sutki. Czułem wewnątrz przyjemne mrowienie. Podobał mi się sposób w jaki to robił. Miał do tego wrodzony talent. Pozwolił mi cieszyć się tą chwilą dość długo po czym odsunął się i życzył kolorowych snów.
Przytuliłem się do niego i zacząłem rozmyślać. Jeszcze niedawno, podczas tego wyjątkowego weekendu, czułem się tą silniejszą stroną. Teraz wiedziałem, że to on jest tu mężczyzną, a ja jego chłopcem. Chciałem aby się o mnie troszczył. To było takie słodkie. Nie potrzebowałem zbyt wiele czasu aby oddać się w objęcia Morfeusza.
Gdy otworzyłem oczy w pokoju było już zupełnie jasno. Zdziwiłem się, bo Norbert nadal przy mnie pochrapywał. Chyba nie poszedł do szkoły. Miałem niewielkie wyrzuty sumienia, bo w końcu jest w klasie maturalnej, ale szybko je odpędziłem napawając się widokiem śpiącego chłopaka.
Jego ciemne włosy kontrastowały ze śnieżnobiałą poduszką. Klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Byłem pewien, że jego sen jest głęboki i spokojny. Kołdra okrywała go tak, że widziałem znaczące wybrzuszenie między jego nogami. Podniecił mnie bardzo ten widok, ale wiedziałem, że jeszcze czekają mnie chwile kiedy będę mógł podziwiać go w całej okazałości. Nie mogłem się powstrzymać przed dotknięciem jego policzka. Delikatny zarost drażnił moją dłoń. Norbert muknął cicho i jego powieki drgnęły. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał prosto w moje oczy.
- Już rano? - zapytał zdziwiony.
- Chyba nawet później niż rano. Nie poszedłeś do szkoły. - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Nawet nie miałem takiego zamiaru. Wolałem nacieszyć się dniem z tobą.
- Bardzo się cieszę, ale wiesz... masz maturę. - zrzędziłem jak matka.
- Nie wymyślaj. Do matury daleko, a jeden dzień raczej nic nie zmieni.
- No dobrze. - zaburczało mi w brzuchu. - Może zjemy jakieś śniadanie?
- Jasne. Chodź do kuchni.
Zrobiliśmy sobie tosty, które smakowały mi jak nigdy. Miłość dobrze na mnie wpływała. Jeszcze niedawno nie marzyłem nawet, że będę spędzał noce z moim chłopakiem, a potem jadł z nim śniadania. W ogóle nie sądziłem, że będę w związku!
Postanowiłem się zrekompensować za nocleg i pozmywałem naczynia. Norbi na szczęście nie protestował. Widać, że nie lubił zmywać. Później musiałem otrzymać poranną dawkę pieszczot. Oczywiście nie pozostałem dłużny.
- Mógłbym skorzystać z twego komputera? - zapytałem leżąc w objęciach Norberta.
- Pewnie. Jest tam, na stoliku. - wskazał odpowiednie miejsce.
Dźwignąłem się z kanapy i sięgnąłem po laptop. Uruchomił się szybko więc od razu zalogowałem się na facebooka. Zaskoczyła mnie duża ilość wiadomości. Niestety, kiedy otworzyłem odpowiednią zakładkę mina nieźle mi zrzedła.
- Boże... - jęknąłem cicho. - To nie może być prawda.
- Co, co? - Norbert usiadł i zajrzał mi przez ramię. - Co do kurwy...?
- Boże, jestem stracony. - powiedziałem zupełnie poważnie.
Na facebooku widniało wiele nowych wiadomości od znajomych z klasy. Zacząłem czytać je jedna po drogiej.
Serio jesteś pedałem? ;o - pisał ktoś.
O, mam kolegę geja, proszę proszę. - mówiła inna wiadomość.
Ale najgorsze było na końcu...
Marta mówiła, że podobno puszczasz się z jakimś bogaczem za kasę. Jebana ciota!
Łzy popłynęły po moich policzkach. Łkałem głośno, a Norbert tulił mnie i szeptał, że będzie dobrze.
- O co chodzi? - Zapytałem lekko zestresowany. Ich miny nie były pocieszające.
- Tata dostał wyższą posadę. - Zaczęła mama.
- To chyba dobrze?
- Tak, ale musimy się przeprowadzić. - słowa mamy zniszczyły moje wszystkie plany i marzenia.
- Gdzie?! - Gniew narastał we mnie powoli.
- Do Rzeszowa. Teraz tam będziemy mieszkać.
Rzeszów. To drugi koniec polski. W jednej chwili znienawidziłem moich rodziców. Czy mało miałem problemów? Czy musieli przysporzyć mi kolejnych? Sami doskonale wiedzieli, że miałem wielkie problemy z adaptacją. Nie miałem prawie zupełnie przyjaciół. Nie chciałem zmieniać otoczenia, do którego zdążyłem się przyzwyczaić.
- Ale ja mam szkołę! - próbowałem się bronić.
- Spokojnie, to dopiero początek drugiej klasy. Nic to nie zmieni w twoim przygotowaniu do matury. - mama jak zwykle była opanowana i spokojna.
- Nigdzie nie jadę, słyszycie?! Nie i koniec!
Po tych słowach rzuciłem się biegiem do mego pokoju. Zatrzasnąłem drzwi i padłem na łóżko. Musiałem coś wymyślić żeby zostać. Dopiero zaczęło mi się układać. Poznałem Norberta, z którym zacząłem budować szczęśliwy związek. Niedawno powiedziałem mu "kocham cię", a teraz miałem go zostawić? Niedoczekanie. Nie pozwolę na to. W pierwszej chwili miałem ochotę zadzwonić do niego i wszystko mu opowiedzieć, ale doszedłem do wniosku, że najpierw powinienem poszukać spróbować rozwiązać mój kłopot, a dopiero później porozmawiać o tym z nim. W głowie zaczęły pojawiać się plany ucieczki, wyprowadzki do Norberta, czy nawet tułania się gdzieś. Byle zostać tutaj. Może babcia pozwoli mi u siebie zamieszkać? Na pewno byłaby zadowolona gdybym jej pomagał w codziennych obowiązkach. A może ciocia? Od śmierci wujka mieszka samotnie. Jej dzieci od kilku lat są za granicą. Może przyjęłaby moje towarzystwo.
- Synku, zejdź do nas. Porozmawiajmy spokojnie. - Boże jak nienawidziłem tego stoickiego spokoju matki!
- Nie mam nic do powiedzenia.
- Ale my mamy. Proszę, chodź.
Niepewnie ruszyłem do drzwi. Uchyliłem je lekko i spojrzałem na swoją rodzicielkę.
- Jak chcesz to ty chodź. - zaproponowałem.
Mama weszła powoli. Usiadła na krześle przy biurku i rozejrzała się po pokoju. Panował tu balagan. Ostatnio nie miałem czasu na sprzątanie, chodziłem z głową w chmurach.
- Słuchaj Oli, wszystko jakoś się ułoży.
- Mamo, nic się nie ułoży, rozumiesz? Ja nie chcę stąd wyjedżać.
- Dlaczego tak bardzo się buntujesz?
- Bo wolę być tutaj.
- Ale tam będzie fajnie, zobaczysz.
- Nie mów do mnie jak do małego dziecka. - warknąłem. - Liczą się tylko pieniądze, tak? Wyższa posada, jak zwykle. A moje uczucia?
- To ta dziewczyna? - mama zaczęła się domyślać, że chciałbym zostać dla konkretnej osoby.
- Nie. - wcale jej nie okłamałem. W końcu to był chłopak.
- Będziesz mógł się widywać z kim tylko zechcesz. Przecież możecie do siebie przyjeżdżać.
- Nigdzie nie jadę do cholery! - krzyknąłem i wybiegłem z pokoju.
Szybko narzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem z domu. Teraz bez wahania wysłałem sms do Norberta.
Przyjedź po mnie do tego parku niedaleko mego domu.
Zaraz będę. - odpowiedział szybko.
Poszedłem w umówione miejsce. W mojej głowie szalała burza. Jeszcze niedawno wieść o przeprowadzce nie wywarłaby na mnie żadnego wrażenia. Owszem, byłoby mi szkoda wyjeżdżać z miejsca, które dokładnie znałem, ale obojętność królowałaby w moim sercu. Teraz było inaczej. Moje serce należało do Norberta, a on był tutaj. Nie w żadnym głupim Rzeszowie! Zacząłem dygotać z zimna. Przemoknięte trampki dawały się we znaki. Marzyłem żeby wskoczyć pod koc z kubkiem gorącego kakao. Na szczęście zobaczyłem podjeżdżającą toyotę.
- Cześć. - wsiadłem do jego auta.
- Hej Słonko. Co się stało? - spojrzał na mnie pytająco.
- Jest szansa, że pojedziemy gdzieś, gdzie jest ciepło i sucho?
- Możemy jechać do mnie, rodziców nie ma.
- Więc tam ci opowiem.
Całą drogę milczałem. Nadal rozmyślałem o moim nędznym życiu. Zawsze szło coś nie tak. W gimnazjum miałem problemy ze sobą, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem inny. Oddaliłem się od ludzi. W liceum chciałem to zmienić, ale nie potrafiłem dopasować się do otoczenia. Zaprzyjaźniłem się z Martą, która teraz stanowiła odrębny problem.
- Niech to szlag. - Zakląłem pod nosem.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dobrze. Więc wejdźmy.
Zrzuciłem buty i kurtkę w przedpokoju. Norbert zaproponował mi coś do picia. Było mi wszystko jedno, byle było ciepłe. Dał mi też koc, którym okryłem się i usiadłem na kanapie.
- No to opowiadaj. - Powiedział podając mi kubek z herbatą.
- Rodzice chcą się przeprowadzić do Rzeszowa.
- Serio? - nie ukrywał zdziwienia.
- Ojciec rozwija swoją karierę - zrobiłem znak cudzysłowu w powietrzu - więc łapie się wszystkiego byle mieć lepsze stanowisko.
- To przykre.
- Norbert, nie wiem co mam robić. Nie chcę z nimi jechać. Tutaj mam ciebie, szkołę.
- Mówiłeś im to?
- Tak, o szkole tak. O nas nie. W końcu jeszcze nie wiedzą, że jestem gejem.
- Może najwyższy czas. - widać było, że sam się zastanawia nad tym co powiedział.
- Żartujesz? Oni wtedy mogą zechcieć mnie wywieźć na drugi koniec świata.
- Na to nie wpadłem.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Jęknąłem tylko cicho gdy sparzyłem język gorącym napojem. Nagle Norbert znacznie się rozchmurzył.
- Ej, przecież zaraz kończysz osiemnastkę. Możesz sam o sobie decydować. Ile ci brakuje?
- Hmm... - zastanowiłem się chwilkę. - Dokładnie 6 dni. Moje urodziny są w przyszłą niedzielę.
- Jej, trzeba pomyśleć nad prezentem. - Spojrzałem na niego złowrogo. - Przepraszam, nie o tym mieliśmy gadać. Może wynajmiesz coś na początku.
- Nie stać mnie, a wątpię, że rodzice zechcą to finasować.
- Pomogę ci.
- Głupi jesteś? - puknąłem się w czoło. - Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy.
- Chciałem pomóc. - spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psiaka.
- Wiem i dziękuję, ale nie mogę przyjąć takiej pomocy.
- Może wymyślę coś innego.
- Mam nadzieję, że znajdziemy jakieś wyjście.
- Na pewno. - przytulił mnie mocno.
Spędziłem wieczór u mego chłopaka. Obejrzeliśmy jakiś film i rozmawialiśmy trochę. Niestety zdawałem sobie sprawę, że muszę wrócić do domu. Strasznie tego nie chciałem.
- Powinienem wracać. - stwierdziłem niechętnie.
- A chcesz?
- Nie, ale to mój dom.
- Możesz dziś tu zostać.
- A twoi rodzice?
- Delegacja. Powrót w piątek.
- Naprawdę mógłbym? - jego propozycja spadła mi z nieba.
- Pewnie, ale musisz dać znać rodzicom.
- Dziękuję.- ucałowałem go z głośnym cmoknięciem. - Zaraz napiszę do nich sms.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wystukałem krótką wiadomość:
Żyję. Nie wracam na noc.
Wyciszyłem dźwięk w telefonie i odłożyłem go na bok. Nie chciałem rozmawiać dziś z rodzicami, miałem ich serdecznie dosyć. Norbert przygotował mi ręcznik, szczoteczkę do zębów i coś na rodzaj piżamy.
- Bokserki też chcesz? - krzyknął z pokoju.
- Nie, wiesz, będę chodził bez. - odpowiedziałem sarkastycznie.
- Mi pasuje.
- Głupku, pewnie, że chcę.
Udałem się pod prysznic zastanawiając się czy nie zaproponować mojemu chłopakowi aby poszedł ze mną. Stwierdziłem jednak, że to jeszcze zbyt wcześnie. Uwinąłem się szybko i wróciłem do salonu.
- Mmmm, wyglądasz sexy. - Norbert zerknął na mnie.
- Taaa, jasne. - zaczerwieniłem się lekko.
- Naprawdę. - zrobiło mi się całkiem przyjemnie.
- Dzięki. - wskoczyłem mu na kolana. - Mam prośbę... Mogę nie iść jutro do szkoły? Prooooooszę.
- Oli, nie wiem czy to dobry pomysł...
- No weź, nie mam nawet książek, a nie chcę jechać do domu.
- No dobra, ale tylko ten jeden raz. I musisz wszystko porządnie nadrobić!
- Dobrze, mamusiu! - ucałowałem go i pozwoliłem aby wziął mnie w objęcia.
Cieszyła mnie każda chwila, którą mogłem z nim spędzić. Dotyk jego ciała był bardzo kojący. Od razu zapominałem o problemach, nie musiałem się o nic martwić. Głęboko wierzyłem, że będę mógł zostać tutaj razem z nim. Byłem przekonany, że jestem gotów zrobić wszystko aby tak się stało.
- Idziemy spać, Słonko? - Norbert popatrzył na mnie troskliwie.
- No dobra. W sumie jestem trochę zmęczony.
Chłopak bez trudnu uniósł mnie do góry i zaniósł prosto to sypialni. Na nic zdały się moje krzyki. Widocznie dobrze się przy tym bawił. Muszę przyznać, że i mnie się podobało. Szybko wskoczyłem pod kołdrę i udałem obrażonego.
- Starczy już tej zabawy. - burknąłem.
- Mam ochotę na jeszcze. - uśmiechnął się znacząco.
- Norbert, ja nie jestem jeszcze gotowy... - odparłem poważnie.
- Głuptasku, nie chcę cię do niczego zmuszać. Dla mnie również jest za wcześnie. Ale chyba mogę liczyć na kilka buziaczków?
- W takim razie bierz mnie - rozłożyłem ręcę i pozwoliłem aby Norbert posmakował moich warg.
Między pocałunkami pozbawił mnie koszulki więc jego usta pieściły także mój brzuch i sutki. Czułem wewnątrz przyjemne mrowienie. Podobał mi się sposób w jaki to robił. Miał do tego wrodzony talent. Pozwolił mi cieszyć się tą chwilą dość długo po czym odsunął się i życzył kolorowych snów.
Przytuliłem się do niego i zacząłem rozmyślać. Jeszcze niedawno, podczas tego wyjątkowego weekendu, czułem się tą silniejszą stroną. Teraz wiedziałem, że to on jest tu mężczyzną, a ja jego chłopcem. Chciałem aby się o mnie troszczył. To było takie słodkie. Nie potrzebowałem zbyt wiele czasu aby oddać się w objęcia Morfeusza.
Gdy otworzyłem oczy w pokoju było już zupełnie jasno. Zdziwiłem się, bo Norbert nadal przy mnie pochrapywał. Chyba nie poszedł do szkoły. Miałem niewielkie wyrzuty sumienia, bo w końcu jest w klasie maturalnej, ale szybko je odpędziłem napawając się widokiem śpiącego chłopaka.
Jego ciemne włosy kontrastowały ze śnieżnobiałą poduszką. Klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Byłem pewien, że jego sen jest głęboki i spokojny. Kołdra okrywała go tak, że widziałem znaczące wybrzuszenie między jego nogami. Podniecił mnie bardzo ten widok, ale wiedziałem, że jeszcze czekają mnie chwile kiedy będę mógł podziwiać go w całej okazałości. Nie mogłem się powstrzymać przed dotknięciem jego policzka. Delikatny zarost drażnił moją dłoń. Norbert muknął cicho i jego powieki drgnęły. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał prosto w moje oczy.
- Już rano? - zapytał zdziwiony.
- Chyba nawet później niż rano. Nie poszedłeś do szkoły. - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Nawet nie miałem takiego zamiaru. Wolałem nacieszyć się dniem z tobą.
- Bardzo się cieszę, ale wiesz... masz maturę. - zrzędziłem jak matka.
- Nie wymyślaj. Do matury daleko, a jeden dzień raczej nic nie zmieni.
- No dobrze. - zaburczało mi w brzuchu. - Może zjemy jakieś śniadanie?
- Jasne. Chodź do kuchni.
Zrobiliśmy sobie tosty, które smakowały mi jak nigdy. Miłość dobrze na mnie wpływała. Jeszcze niedawno nie marzyłem nawet, że będę spędzał noce z moim chłopakiem, a potem jadł z nim śniadania. W ogóle nie sądziłem, że będę w związku!
Postanowiłem się zrekompensować za nocleg i pozmywałem naczynia. Norbi na szczęście nie protestował. Widać, że nie lubił zmywać. Później musiałem otrzymać poranną dawkę pieszczot. Oczywiście nie pozostałem dłużny.
- Mógłbym skorzystać z twego komputera? - zapytałem leżąc w objęciach Norberta.
- Pewnie. Jest tam, na stoliku. - wskazał odpowiednie miejsce.
Dźwignąłem się z kanapy i sięgnąłem po laptop. Uruchomił się szybko więc od razu zalogowałem się na facebooka. Zaskoczyła mnie duża ilość wiadomości. Niestety, kiedy otworzyłem odpowiednią zakładkę mina nieźle mi zrzedła.
- Boże... - jęknąłem cicho. - To nie może być prawda.
- Co, co? - Norbert usiadł i zajrzał mi przez ramię. - Co do kurwy...?
- Boże, jestem stracony. - powiedziałem zupełnie poważnie.
Na facebooku widniało wiele nowych wiadomości od znajomych z klasy. Zacząłem czytać je jedna po drogiej.
Serio jesteś pedałem? ;o - pisał ktoś.
O, mam kolegę geja, proszę proszę. - mówiła inna wiadomość.
Ale najgorsze było na końcu...
Marta mówiła, że podobno puszczasz się z jakimś bogaczem za kasę. Jebana ciota!
Łzy popłynęły po moich policzkach. Łkałem głośno, a Norbert tulił mnie i szeptał, że będzie dobrze.
niedziela, 14 października 2012
Spacer
Niedzielne popołudnie mijało mi strasznie leniwie. Nie mogłem w żaden sposób zmobilizować się żeby w końcu usiąść do lekcji. Chodziłem po domu rozanielony i nawet rodzice, którzy są wiecznie zabiegani zauważyli małą zmianę w moim zachowaniu.
- No powiedz jaką dziewczyną tam poznałeś? - ojciec próbował czegoś się dowiedzieć. Szkoda tylko, że nie dotarło do niego jeszcze iż od kilku lat nie mamy dobrego kontaktu.
- Nie twój interes. - próbowałem go spławić.
Mama tylko patrzyła i uśmiechała się do mnie. Zapewne gdyby ktoś obcy spojrzał na naszą rodzinę zobaczyłby w nas psychopatów. Gapią się na siebie i szczerzą zęby. Jednak tym razem nawet mi się to podobało.
Co jakiś czas sprawdzałem facebooka. Norbert nie był dostępny. Pojawiła się jednak Marta, z którą zamieniłem kilka słów. Napisałem też do Leny (przyjaciółki mojego faceta) jak minął weekend. Oh, jak nie lubiłem czekać! A w szczególności na coś tak przyjemnego jak rozmowa z moim chłopcem. Tak! Norbert to mój chłopak. W tak zwanym międzyczasie przesłuchałem kilkakrotnie naszą piosenkę. Teraz już mogłem tak ją nazywać. W głowie ciągle krążyły mi zdarzenia minionego weekendu. Mogłem przypominać je sobie w kółko. Na szczęście odezwał się Norbert i skupiłem się na tym co teraźniejsze.
Cześć :* - nadal cieszyłem się jak głupi z wirtualnego buziaka, którego mi wysłał.
Hejo. Jak minął dzień?
Źlee :( - Przestraszył mnie nie na żarty. Puls mi podskoczył.
Co się stało?!
Tęskniłem <3 - Jeeeej, co za wariat. Zestresował mnie!
Ja też. Spotkamy się jutro?
15:20 pod twoją szkołą.
Dobrze. Właściwie czemu nie mam twojego numeru telefonu? - Zdziwiłem się sam sobie. Co ta miłość robi z ludźmi... Zapominam o podstawowych rzeczach.
Nie wiem :P To mój numer: 788965***
Mogę zadzwonić?
Za godzinkę. Paa :* - I zniknął.
Godzina. 60 minut. Boże ile czekania. Wyjąłem książki i zacząłem odrabiać prace domowe. Na szczęście skupiłem się na tym wystarczająco i nawet nie zdałem sobie sprawy, że już mogłem dzwonić do Norberta.
Wyszukałem zapisany wcześniej numer. Po 3 sygnałach odebrał. Jak dobrze było słyszeć jego ciepły głos. Działał na mnie kojąco, a za razem podniecająco. Robiło mi się gorąco na myśl o naszych pocałunkach.
- Halo? - odebrał całkiem poważnie.
- Tu Oli, dzwonię tak jak się umówiliśmy.
- Aaaa, heeej. - zagadał wesoło. - Co robisz?
- Leżę sobie i myślę o tobie!
- W dodatku nie czujesz, że rymujesz.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Nasza rozmowa trwała kilkanaście minut. W tym czasie zdążyliśmy opowiedzieć sobie o szczegółach dzisiejszego dnia, pofantazjować o wspólnie spędzonych chwilach, umówić się dokładnie na jutrzejsze spotkanie oraz życzyć kolorowych snów.
Musiałem przyznać, że moje sny rzeczywiście przybrały tęczową barwę. Nie męczyły mnie koszmary, które wcześniej dość często nawiedziały moją głowę. Bardzo mi to na rękę. Nie powiem, że nie.
Zasnąłem po kilku minutach i w nocy nie obudziłem się ani razu. Zerwałem się dopiero rano na dźwięk budzika. Radnosnym krokiem ruszyłem do łazienki. Podśpiewując przygotowałem się do szkoły jak co rano. Muszę przyznać, że śniadanie było smaczniejsze, ludzie na ulicy jakby milsi, a padający deszcz przyjemnie orzeźwiający. Zakochałem się. To prawda.
Tradycyjnie Marta czekała pod szkołą. Zdziwiłem się, gdy na przywitanie wyściskała mnie mocno. Zwykle tego nie robiła, ale uznałem to jako przejaw sympatii ludzkiej.
- Jak tam impreza? - zapytała mnie. Jak zwykle była uśmiechnięta od ucha do ucha.
- A wiesz, nawet nieźle. Następnym razem musisz pojechać! - nakłamałem własnej przyjaciółce! Spłonę w piekle!
- Oh, wiem, że beze mnie na pewno było ci nudno! - zaczęła się przekomarzać.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak. - odparła spokojnie.
Dzwonek przerwał naszą beztroską rozmowę. Jak zwykle w pośpiechu wpadliśmy do szatni, a potem spóźnieni na lekcje. Mimo to życie nadal wydawało się piękne.
Przez cały dzień moja przyjaciółka nie opuszczała mnie na krok. Lubiłem takie dni kiedy nie znikała co chwilę z koleżankami. W sumie muszę wyznać, że jestem odludkiem i nie mam dobrych znajomych w klasie. Obecność Marty jedynie potęgowała mój wyśmienity humor. Dzięki niej również czas płyną szybciej, a to było bardzo ważne. Nie lubiłem tych męczarni związanych z oczekiwaniem na Norberta.
Gdy o 15:15 zabrzmiał dzwonek kończący naszą lekcję czułem jakbym posiadał skrzydła i latał dwa centymetry nad podłogą. Szybciej niż zwykle przebrałem się i oczywiście ponaglałem Martę. Gdy wyszliśmy przed szkolę było jeszcze pusto. Naprawdę błyskawicznie się uwinęliśmy. W dali zobaczyłem mojego chłopaka.
- Martuś, muszę lecieć. Umówiłem się z Norbim.
- Dobra, a gdzie idziecie?
- Aaaaa... - potrzebna była szybka wymówka. - Na kręgle.
- To miłego dnia. - Nagle Marta zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie.
Stałem na środku placu szkolnego jak głupek nie wiedząc za bardzo co mam robić. W końcu odsunąłem ją od siebie i pognałem w kierunku czarnego samochodu. Byłem skołowany. Liczyłem jedynie na to, że Norbert nic nie widział.
- Cześć. - starałem się wyglądać na beztroskiego, gdy wsiadłem do jego auta. - Jak dzień?
- Widziałem. - zerce zabiło mi mocniej.
- Norbert, to nie tak.
- Cicho. - przerwał mi dość brutalnie.
- Posłuchaj...
- Zamknij się. - Tym razem zrobił to zdecydowanie groźniej. - Nie będziemy tu rozmawiać.
Jechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Nawet nie próbowałem zacząć rozmowy, bo wiedziałem, że nic to nie da. Musiałem czekać. Zjechaliśmy w boczną uliczkę, później w jakąś piaskową dróżkę. Znaleźliśmy się na totalnym pustkowiu.
- Słuchaj. - warknął do mnie Norbert. - Jak tak ma to wyglądać to wiesz co? Spierdalaj!
- Dasz mi się wytłumaczyć? - spojrzałem na niego ze łzami w oczach.
- Tu nie ma nic do tłumaczenia. Przelizałeś się na moich oczach i to z panienką.
- Norbert, to ona mnie pocałowała. Skąd mogłem wiedzieć, że to zrobi?!
- Nawet jej nie odepchnąłeś!
- Odsunąłem się kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje. Byłem zszokowany. Zrozum mnie.
- Nie widziałem... - Usłyszałem zwątpienie w jego głosie.
- Bo wsiadłeś do samochodu! Nie rozumiesz, że nie miałem na to wpływu! Nie miałem pojęcia, że ona coś do mnie czuje! - mój krzyk był pełen żałości. Bałem się, że go stracę.
- Olivier, mój poprzedni facet zawiódł mnie właśnie w ten sposób. Był z innym będąc ze mną. Myślisz, że dobrze się czułem patrząc jak twoja przyjaciółeczka dotyka ust, które ja niedawno dotykałem...
- Nie. Wiem, że nie. - Tym razem ja mu przerwałem. - Dlatego właśnie nie oddałem tego pocałunku! Zostawiłem ją bez słowa i poleciałem do ciebie. Uwierz mi!
- Dobrze, niech ci będzie. - Widziałem, że ciężko mu jest przyznać mi rację. Widok, który ujrzał był dla niego bardzo bolesny.
- Norbert, kocham cię. - moje wyznanie zagęściło atmosferę. W ciszy czekałem na reakcję chłopaka.
- Oli, ja ciebie też. - Łzy popłynęłu mu po policzkach. - Gdy zobaczyłem cię z Martą świat mi się zawalił. Przepraszam.
- Nie szkodzi. Już dobrze. - przytuliłem się do niego. - Pierwsza kłótnia za nami.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - uśmiechnął się delikatnie. - Spacer?
- Spacer!
Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy spokojnym krokiem przez mokrą trawę. Poczułem jak Norbert wsuwa swoją dłoń do mojej kieszeni i łapie mnie za rękę. Zrobiło mi się strasznie przyjemnie! Spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się zawadiacko i zatrzepotał rzęsami.
- Robisz to jak dziewczynka. - wybuchnąłem śmiechem.
- Nieprawda!
- Prawda!
- Kłamiesz. - tupną nogą śmiejąc się przy tym w głos. Miałem wątpliwości czy naprawdę jest dorosłym mężczyzną.
Reszta spotkania upłynęła nam na rozmawianiu głównie o naszych rodzinach. Obaj mieliśmy słaby kontakt z rodzicami i masę wątpliwości jak zareagują na wieść o naszej orientacji. Ciekawiło mnie jak zniosą informację o naszym związku. Może ucieszą się, że jestem właśnie z Norbertem. A może wprost przeciwnie. Na szczęście musiałem odrzucić te wszystkie rozterki, bo mój facet właśnie wziął mnie w objęcia i pocałował namiętnie.
- Dlaczego dopiero teraz to robimy? - świdrował mnie swoim cudownym wzrokiem.
- Najpierw byłeś na mnie poważnie zły, a później trzepotałeś rzęsami jak dziewczynka! - przypomniałem mu za co dostałem kuksańca w bok.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz to dostaniesz ode mnie karę!
- Jaką?
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę.
- Trzymam cię za słowo. - przytuliłem się do niego.
- Chodź, wracamy już, bo robi się strasznie zimno.
- Dobry pomysł. Moi rodzice i tak mnie zjedzą za coraz późniejsze powroty.
- Twoi rodzice są kanibalami? - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie słyszałeś? - udałem zdziwienie. - To taka nowa dieta. Dziecko na kolację.
- I wszystko jasne. - znów złapał mnie za rękę i ruszliśmy do samochodu.
Podczas jazdy nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Norbert skupił się na drodze, która była śliska przez padający deszcz. Gdy dojechaliśmy pod mój dom zgasił silnik i spojrzał na mnie czule.
- Zadzwonię później, dobrze? - zapytał głaszcząc mnie po policzku.
- Pewnie. Będę czekał.
- Leć już żeby rodzice się nie złościli.
- Lecę. - Pocałowałem go przelotnie i wyskoczyłem z auta.
W domu nie spotkałem się z pretensjami rodziców. Siedzili razem przy stole popijając ciepłą herbatę. Ojciec poprosił mnie abym usiadł z nimi bo mieli mi coś do powiedzenia. Spojrzałem na ich twarze i nie wiedziałem czy lepiej uciekać, a może jednak zostać...
- No powiedz jaką dziewczyną tam poznałeś? - ojciec próbował czegoś się dowiedzieć. Szkoda tylko, że nie dotarło do niego jeszcze iż od kilku lat nie mamy dobrego kontaktu.
- Nie twój interes. - próbowałem go spławić.
Mama tylko patrzyła i uśmiechała się do mnie. Zapewne gdyby ktoś obcy spojrzał na naszą rodzinę zobaczyłby w nas psychopatów. Gapią się na siebie i szczerzą zęby. Jednak tym razem nawet mi się to podobało.
Co jakiś czas sprawdzałem facebooka. Norbert nie był dostępny. Pojawiła się jednak Marta, z którą zamieniłem kilka słów. Napisałem też do Leny (przyjaciółki mojego faceta) jak minął weekend. Oh, jak nie lubiłem czekać! A w szczególności na coś tak przyjemnego jak rozmowa z moim chłopcem. Tak! Norbert to mój chłopak. W tak zwanym międzyczasie przesłuchałem kilkakrotnie naszą piosenkę. Teraz już mogłem tak ją nazywać. W głowie ciągle krążyły mi zdarzenia minionego weekendu. Mogłem przypominać je sobie w kółko. Na szczęście odezwał się Norbert i skupiłem się na tym co teraźniejsze.
Cześć :* - nadal cieszyłem się jak głupi z wirtualnego buziaka, którego mi wysłał.
Hejo. Jak minął dzień?
Źlee :( - Przestraszył mnie nie na żarty. Puls mi podskoczył.
Co się stało?!
Tęskniłem <3 - Jeeeej, co za wariat. Zestresował mnie!
Ja też. Spotkamy się jutro?
15:20 pod twoją szkołą.
Dobrze. Właściwie czemu nie mam twojego numeru telefonu? - Zdziwiłem się sam sobie. Co ta miłość robi z ludźmi... Zapominam o podstawowych rzeczach.
Nie wiem :P To mój numer: 788965***
Mogę zadzwonić?
Za godzinkę. Paa :* - I zniknął.
Godzina. 60 minut. Boże ile czekania. Wyjąłem książki i zacząłem odrabiać prace domowe. Na szczęście skupiłem się na tym wystarczająco i nawet nie zdałem sobie sprawy, że już mogłem dzwonić do Norberta.
Wyszukałem zapisany wcześniej numer. Po 3 sygnałach odebrał. Jak dobrze było słyszeć jego ciepły głos. Działał na mnie kojąco, a za razem podniecająco. Robiło mi się gorąco na myśl o naszych pocałunkach.
- Halo? - odebrał całkiem poważnie.
- Tu Oli, dzwonię tak jak się umówiliśmy.
- Aaaa, heeej. - zagadał wesoło. - Co robisz?
- Leżę sobie i myślę o tobie!
- W dodatku nie czujesz, że rymujesz.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Nasza rozmowa trwała kilkanaście minut. W tym czasie zdążyliśmy opowiedzieć sobie o szczegółach dzisiejszego dnia, pofantazjować o wspólnie spędzonych chwilach, umówić się dokładnie na jutrzejsze spotkanie oraz życzyć kolorowych snów.
Musiałem przyznać, że moje sny rzeczywiście przybrały tęczową barwę. Nie męczyły mnie koszmary, które wcześniej dość często nawiedziały moją głowę. Bardzo mi to na rękę. Nie powiem, że nie.
Zasnąłem po kilku minutach i w nocy nie obudziłem się ani razu. Zerwałem się dopiero rano na dźwięk budzika. Radnosnym krokiem ruszyłem do łazienki. Podśpiewując przygotowałem się do szkoły jak co rano. Muszę przyznać, że śniadanie było smaczniejsze, ludzie na ulicy jakby milsi, a padający deszcz przyjemnie orzeźwiający. Zakochałem się. To prawda.
Tradycyjnie Marta czekała pod szkołą. Zdziwiłem się, gdy na przywitanie wyściskała mnie mocno. Zwykle tego nie robiła, ale uznałem to jako przejaw sympatii ludzkiej.
- Jak tam impreza? - zapytała mnie. Jak zwykle była uśmiechnięta od ucha do ucha.
- A wiesz, nawet nieźle. Następnym razem musisz pojechać! - nakłamałem własnej przyjaciółce! Spłonę w piekle!
- Oh, wiem, że beze mnie na pewno było ci nudno! - zaczęła się przekomarzać.
- Wcale, że nie!
- Wcale, że tak. - odparła spokojnie.
Dzwonek przerwał naszą beztroską rozmowę. Jak zwykle w pośpiechu wpadliśmy do szatni, a potem spóźnieni na lekcje. Mimo to życie nadal wydawało się piękne.
Przez cały dzień moja przyjaciółka nie opuszczała mnie na krok. Lubiłem takie dni kiedy nie znikała co chwilę z koleżankami. W sumie muszę wyznać, że jestem odludkiem i nie mam dobrych znajomych w klasie. Obecność Marty jedynie potęgowała mój wyśmienity humor. Dzięki niej również czas płyną szybciej, a to było bardzo ważne. Nie lubiłem tych męczarni związanych z oczekiwaniem na Norberta.
Gdy o 15:15 zabrzmiał dzwonek kończący naszą lekcję czułem jakbym posiadał skrzydła i latał dwa centymetry nad podłogą. Szybciej niż zwykle przebrałem się i oczywiście ponaglałem Martę. Gdy wyszliśmy przed szkolę było jeszcze pusto. Naprawdę błyskawicznie się uwinęliśmy. W dali zobaczyłem mojego chłopaka.
- Martuś, muszę lecieć. Umówiłem się z Norbim.
- Dobra, a gdzie idziecie?
- Aaaaa... - potrzebna była szybka wymówka. - Na kręgle.
- To miłego dnia. - Nagle Marta zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie.
Stałem na środku placu szkolnego jak głupek nie wiedząc za bardzo co mam robić. W końcu odsunąłem ją od siebie i pognałem w kierunku czarnego samochodu. Byłem skołowany. Liczyłem jedynie na to, że Norbert nic nie widział.
- Cześć. - starałem się wyglądać na beztroskiego, gdy wsiadłem do jego auta. - Jak dzień?
- Widziałem. - zerce zabiło mi mocniej.
- Norbert, to nie tak.
- Cicho. - przerwał mi dość brutalnie.
- Posłuchaj...
- Zamknij się. - Tym razem zrobił to zdecydowanie groźniej. - Nie będziemy tu rozmawiać.
Jechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Nawet nie próbowałem zacząć rozmowy, bo wiedziałem, że nic to nie da. Musiałem czekać. Zjechaliśmy w boczną uliczkę, później w jakąś piaskową dróżkę. Znaleźliśmy się na totalnym pustkowiu.
- Słuchaj. - warknął do mnie Norbert. - Jak tak ma to wyglądać to wiesz co? Spierdalaj!
- Dasz mi się wytłumaczyć? - spojrzałem na niego ze łzami w oczach.
- Tu nie ma nic do tłumaczenia. Przelizałeś się na moich oczach i to z panienką.
- Norbert, to ona mnie pocałowała. Skąd mogłem wiedzieć, że to zrobi?!
- Nawet jej nie odepchnąłeś!
- Odsunąłem się kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje. Byłem zszokowany. Zrozum mnie.
- Nie widziałem... - Usłyszałem zwątpienie w jego głosie.
- Bo wsiadłeś do samochodu! Nie rozumiesz, że nie miałem na to wpływu! Nie miałem pojęcia, że ona coś do mnie czuje! - mój krzyk był pełen żałości. Bałem się, że go stracę.
- Olivier, mój poprzedni facet zawiódł mnie właśnie w ten sposób. Był z innym będąc ze mną. Myślisz, że dobrze się czułem patrząc jak twoja przyjaciółeczka dotyka ust, które ja niedawno dotykałem...
- Nie. Wiem, że nie. - Tym razem ja mu przerwałem. - Dlatego właśnie nie oddałem tego pocałunku! Zostawiłem ją bez słowa i poleciałem do ciebie. Uwierz mi!
- Dobrze, niech ci będzie. - Widziałem, że ciężko mu jest przyznać mi rację. Widok, który ujrzał był dla niego bardzo bolesny.
- Norbert, kocham cię. - moje wyznanie zagęściło atmosferę. W ciszy czekałem na reakcję chłopaka.
- Oli, ja ciebie też. - Łzy popłynęłu mu po policzkach. - Gdy zobaczyłem cię z Martą świat mi się zawalił. Przepraszam.
- Nie szkodzi. Już dobrze. - przytuliłem się do niego. - Pierwsza kłótnia za nami.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - uśmiechnął się delikatnie. - Spacer?
- Spacer!
Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy spokojnym krokiem przez mokrą trawę. Poczułem jak Norbert wsuwa swoją dłoń do mojej kieszeni i łapie mnie za rękę. Zrobiło mi się strasznie przyjemnie! Spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się zawadiacko i zatrzepotał rzęsami.
- Robisz to jak dziewczynka. - wybuchnąłem śmiechem.
- Nieprawda!
- Prawda!
- Kłamiesz. - tupną nogą śmiejąc się przy tym w głos. Miałem wątpliwości czy naprawdę jest dorosłym mężczyzną.
Reszta spotkania upłynęła nam na rozmawianiu głównie o naszych rodzinach. Obaj mieliśmy słaby kontakt z rodzicami i masę wątpliwości jak zareagują na wieść o naszej orientacji. Ciekawiło mnie jak zniosą informację o naszym związku. Może ucieszą się, że jestem właśnie z Norbertem. A może wprost przeciwnie. Na szczęście musiałem odrzucić te wszystkie rozterki, bo mój facet właśnie wziął mnie w objęcia i pocałował namiętnie.
- Dlaczego dopiero teraz to robimy? - świdrował mnie swoim cudownym wzrokiem.
- Najpierw byłeś na mnie poważnie zły, a później trzepotałeś rzęsami jak dziewczynka! - przypomniałem mu za co dostałem kuksańca w bok.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz to dostaniesz ode mnie karę!
- Jaką?
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno coś wymyślę.
- Trzymam cię za słowo. - przytuliłem się do niego.
- Chodź, wracamy już, bo robi się strasznie zimno.
- Dobry pomysł. Moi rodzice i tak mnie zjedzą za coraz późniejsze powroty.
- Twoi rodzice są kanibalami? - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie słyszałeś? - udałem zdziwienie. - To taka nowa dieta. Dziecko na kolację.
- I wszystko jasne. - znów złapał mnie za rękę i ruszliśmy do samochodu.
Podczas jazdy nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Norbert skupił się na drodze, która była śliska przez padający deszcz. Gdy dojechaliśmy pod mój dom zgasił silnik i spojrzał na mnie czule.
- Zadzwonię później, dobrze? - zapytał głaszcząc mnie po policzku.
- Pewnie. Będę czekał.
- Leć już żeby rodzice się nie złościli.
- Lecę. - Pocałowałem go przelotnie i wyskoczyłem z auta.
W domu nie spotkałem się z pretensjami rodziców. Siedzili razem przy stole popijając ciepłą herbatę. Ojciec poprosił mnie abym usiadł z nimi bo mieli mi coś do powiedzenia. Spojrzałem na ich twarze i nie wiedziałem czy lepiej uciekać, a może jednak zostać...
Smutek
Dni szkolne minęły jak z bicza strzelił. Od ostatniej rozmowy nie zamieniłem ani słowa z Norbertem. Miałem nadzieję, że wyjazd nadal jest aktualny. Gdyby nie był Norbert na pewno dałby mi znać. W piątek skończyłem lekcje o 13:30. Już o 14 byłem w domu i czekałem na mego kolegę. Rodzice wiedzieli, że wyjeżdam więc zostawili mi trochę pieniędzy i napisali kartkę "Miłego weekendu. mama i tata". Im też przyda się trochę wolnego od syna.
Byłem strasznie niecierpliwy. Im bliżej było godziny 16 tym wolniej płynął mi czas. Nie wiedziałem jak się z nim przywitać. W końcu doszedłem do wniosku, że między nami nic się nie zmieniło, a to jedynie on stał się wolny. W każdym razie czułem, że ten weekend będzie decydujący.
Kilka minut przed 16 podjechała czarna toyota. Norbert wysiadł z niej wolnym krokiem i podszedł do domofonu. Gdy tylko usłyszałem dzwonek otworzyłem i podszedłem do drzmi. Zaprosiłem go do środka.
- Bardzo się spieszymy czy mamy czas na herbatę? - zapytałem.
- Mamy czas. Masz może gorącą czekoladę?
- Znajdzie się!
- To poproszę.
Przygotowałem dla nas napój i postawiłem na malutkim stoliczku w salonie. Norbert siedział smutny i patrzył pustym wzrokiem w telewizor. Usiadłem obok niego na kanapie i położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Dlaczego się rozstaliście? - postanowiłem zapytać go otwarcie.
- Wybrał innego, spał z nim będąc ze mną, po co w ogóle chciał się wiązać! - tyle wystarczyło, żeby chłopak wybuchnął płaczem. Nieśmiało zbliżył się do mnie. Przygarnąłem go, a on położył mi głowę na piersi i szlochał głośno. Po kilku minutach odsunął się i sięgnął po czekoladę.
- Wypijmy i jedźmy, o ile dalej masz ochotę na weekend ze mną.
- Jak nigdy wcześniej. - uśmiechnąłem się do niego ciepło. Wydawał się taki bezradny.
W milczeniu opróżniliśmy kubki. Włożyłem je do zmywarki i ruszyłem do przedpokoju. Norbert już wychodził. Ubrałem się i podążyłem za nim. Szybko zamknąłem drzwi, wrzuciłem torbę do bagażnika i wsiadłem do samochodu.
Podczas jazdy mój przyjaciel nie był zbyt rozmowny. Na jego twarzy widać było zdenerwowanie i stres. Wyglądał jakby tylko powstrzymywał się przed płaczem. Pomyślałem, że pomogę mu to przejść. Razem damy radę.
Na miejscu byliśmy po dwóch godzinach. Po drodze zrobiliśmy zapasy na cały weekend. Wzięliśmy wszystkie rzeczy. On zasniósł zakupy, a mi kazał odstawić bagaże do pokoi.
- Będziemy spać na parterze. Mój pokój jest po lewej, twój po prawej. W tamtym korytarzu - Skinął głową w odpowiednim kierunku.
Poszedłem za jego wskazówką. W obu pomieszczeniach były duże, wręcz małżeńskie łóżka i szafy z dużym lustem. Moja sypialnia była szaro-zielona a jego fioletowa z odrobiną turkusu.
Po szybkiej orientacji wróciłem do kuchni. Norbert zupełnie bez energi rozpakowywał pełne reklamówki.
- Pomóc ci?- zaoferowałem się?
- Tak. Zajmij się tamtą torbą.
Jak powiedział, tak też zrobiłem. Po kilku minutach byliśmy już wolni. Myślałem, że porobimy coś razem, ale on miał inne plany.
- Idę do siebie. Jeśli będziesz coś potrzebował wiesz gdzie mnie szukać.
- Dobrze. - Byłem nieco zaszokowany gdy mi to powiedział. Byłem w końcu jego gościem i chyba powinien się mną zająć.
Jednak nie męczyłem go i zniknąłem za drzwiami swojego tymczasowego pokoju. Cieszyłem się, że zabrałem książkę. Przynajmniej nie będę się nudził. Rozpakowałem się trochę. Rozłożyłem przygotowaną pościel. Pokój miał swoją łazienkę więc nie musiałem jej dzielić z Norbertem. Wziąłem szybki prysznic żeby odświeżyć się po podróży. Wróciłem jeszcze na moment do kuchni po sok i paluszki i już na dobre zniknąłem w pokoju.
Powieść, którą zacząłem czytać była zaskakująco ciekawa. Przestraszyłem się pukania. Wstałem żeby otworzyć drzwi, które wcześniej zamknąłem na klucz. Norbert stał przede mną w przydużej koszulce i dresach. Miał czerwone, zapuchnięte od płaczu oczy.
- Mogę? - nieśmiało poprosił o pozwolenie.
- Pewnie, wchodź.
- Przeszkodziłem ci. - Stwierdził patrząc na otwartą książkę.
- Właściwie zabijałem nudę.
- Powinienem się tobą zająć, przepraszam.
- Przestań, nic nie szkodzi. Chcesz pogadać?
- Nie chcę być sam. - Przytulił się do mnie jak malutkie dziecko.
- Więc zostań.
Siedzieliśmy w tej pozycji dobrych kilka minut. Kołysałem go w moich ramionach, a on wylewał z siebie potoki łez. Musiał naprawdę kochać tego chłopaka.
- Był skurwielem. - zadziwiły mnie moje własne słowa.
- Słucham?
- Ten twój facet. Zachował się jak ostatni chuj. - stanowczo za dużo przeklinałem.
- Masz rację, ale ja tak mocno go kocham. - znów zaczął szlochać.
- Ciii, już nie płacz. Zobaczysz, z czasem będzie lepiej.
- Mogę tu spać? - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Jeśli ma ci to pomóc oczywiście. Ale chyba musisz wziąć pościel.
- No tak. - podniósł się, otarł oczy brzegiem koszulki i poszedł do siebie.
Po chwili wrócił targając kołdrę i poduszkę. Rzucił je niedbale na łóżko, a sam usiadł na podłodze. Nie wiedziałem co zrobić. Nigdy nie musiałem nikogo podtrzymywać na duchu. Jednak coś mnie kierowało na właściwą drogę.
- Chcesz się położyć? - zadałem mu pytanie.
- Yhyyym.
Przygotowałem jego miejsce, a on skinął mi głową w ramach podziękowań. Uśmiechnąłem się lekko.
- Śpij dobrze. - przykrył się i odwrócił do mnie plecami.
Poskładałem moje rzeczy (książkę i przekąski), nałożyłem piżamę i również postanowiłem iść spać. Nie bardzo wiedziałem czy lepiej patrzyć mu w plecy czy odwrócić się tyłem. W końcu zdecydowałem, że jednak się odwrócę.
Leżałem tak kilka minut myśląc o dzisiejszym dniu. Ten weekend miał być radosny, ale jakoś się nie zanosiło.
- Olivier? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Norberta.
- Tak?
- Mogę się przytulić?
- Yyy.. No dobra. - czułem się jak jakiś pluszak, ale było mi z tym zaskakująco dobrze.
Położyłem się na plecach, on oparł głowę na mojej klatce piersiowej, a rękę umieścił w talii.
- Dziękuję. - już po chwili słyszałem jego spokojny oddech i lekkie pochrapywanie.
Po pewnym czasie i mnie udało się przenieść w krainę snów.
***
Obudziły mnie promienie wrześniowego słońca, które przyjemnie oświetlały pomieszczenie. Leżałem przypominając sobie zeszły wieczór. Norbert u mnie spał. Spojrzałem w prawo. Rzeczywiście, nadal był w moim łóżku, szczelnie zawinięty w kołdrę. Na jego twarzy nie było widać rozpaczy ani żalu. Wyglądał bardzo spokojnie. Delikatnie podniosłem się i wyszedłem do kuchni. Potrzebowałem kawy. Starając się nie hałasować przygotowałem napój i usiadłem przy stole.
Po kilku minutach usłyszałem, że mój brzuch domaga się jedzenia. Sam zaskoczony swoją decyzją przygotowałem śniadanie dla dwóch osób i zaniosłem je do sypialni. Norbert lekko otworzył oczy i obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
- Dzień dobry. - przywitałem go ciepło.
- Czeeeeeeeść. - odpowiedział mi ziewając.
- Pomyślałem, że może zechcesz zjeść ze mną śniadanie. - wskazałem na przyniesioną tackę.
- Chętnie, ale najpierw napiłbym się kawy.
- O tym też pomyślałem. - zawróciłem po dwa parujące kubki. Norbert wziął jeden ochoczo i zaciągnął się unoszącym zapachem.
- Dzięki, anioł z ciebie.
- Wystarczy Oli. - starałem się aby mój głos brzmiał pogodnie.
Usiadłem na łóżku obok mego przyjaciela. Nie mogłem się doszukać ni grama smutku na jego buzi. Przecież wczorajszy dzień nie przyśnił mi się... Czyżby wystarczyła jedna noc żeby zapomniał? Nie, to na pewno nie było takie proste.
- Jak się czujesz? - zapytałem w końcu.
- Skrępowany. - spojrzał na mnie nieśmiało. - Zmusiłem cię żebyś ze mną spał, przytulałem się do ciebie jak do najbliżesz mi osoby, a ty musiałeś to znosić.
- Chciałem to znosić. - byłem wobec niego całkiem szczery. - Chciałem cię pocieszyć, kołysać w ramionach, tulić i spać z tobą. Do niczego mnie nie zmusiłeś.
- Eeee. Naprawdę? - widziałem w jego oczach, że nie jestem dla niego nikim więcej poza przyjacielem.
- Tak. I chyba żałuję, że ci to powiedziałem. - Zerwałem się z łóżka i poszedłem pod prysznic.
Szybko zrzuciłem z siebie ubrania. Zanim wszedłem do kabiny, oparłem sie kolanami o zimną podłogę i pozwoliłem żeby łzy swobodnie płynęły mi po policzach. Naprawdę wierzyłem, że coś dla niego znaczę! On mnie tylko wykorzystał! Żeby się pocieszyć! Byłem taki głupi.
Nie wiem ile czasu trwałem w tej pozycji. W każdym razie gdy zaczęło być mi zimno włączyłem ciepłą wodę i pozwoliłem żeby oblewała moje zbolałe ciało.
Gdy uznałem, że wystarczy mi już siedzenia w łazience ubrałem się i skierowałem do wyjścia. Liczyłem na to, że Norberta już nie będzie. Myliłem się. Widać było, że też się wykąpał. Miał mokre, ale ułożone włosy i czyste ubrania na sobie.
- Usiądź. - poinstruował mnie.
Zrobiłem to o co prosił, ale nie odezwałem się ani słowem.
- Posłuchaj mnie. - zaczął i odetchnął głośno. - Zaszokowałeś mnie tym co powiedziałeś, ale to nie znaczy, że jest mi to obojętne. Znamy się zaledwie tydzień i nie wiem co do ciebie czuję. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. - zrobił przerwę i spojrzał na mnie pytająco. Nie doczekał się odpowiedzi więc kontynuował. - Oli, chciałbym spróbować. Z tobą. Naprawdę bardzo mi na tym zależy, ale nie chcę żebyś czuł się jak zastępstwo mojego byłego. Chciałem odczekać, upewnić się w tym co czuję. - właśnie te słowa spowodowały, że inne nie miały żadnego znaczenia. Norbert ciągle coś mówił, a ja bez krępacji patrzyłem w jego oczy. Wiedziałem co zrobić. Byłem pewny jak nigdy przedtem.
- Zamknij się, dobrze? - uciszyłem go i zbliżyłem swoje usta. - Po prostu mnie pocałuj.
Te słowa zawisły między nami i wywołały chwilową niepewność. Zaraz jednak Norbert dotknął mnie wargami, tak delikatnie jak we śnie. To był mój pierwszy pocałunek. Czułem jak całe ciało sztywnieje, a czas staje w miejscu. Z każdym jego dotykiem rozlewało się we mnie kojące ciepło. Paraliż ustąpił miejsca namiętności, a stres pożądaniu. Zanużyłem dłonie w jego kasztanowych włosach i pozwoliłem aby przyciągnął mnie do siebie. Stawał się coraz pewniejszy. W końcu jego język wsunął się ostrożnie i połączył z moim. Można to było porównać do idealnego tańca. Starałem się chłonąć każde uczucie i schować je głęboko w sercu. Po chwili Norbert ustąpił i spokojnie odsunął się ode mnie.
- Dziękuję. - szepną.
- Ciągle mi za coś dziękujesz! To ja dziękuję, to było... CUDOWNE! - chciałem krzyczeć z radości. Nie dało się opisać spełnienia, które odczuwałem.
- Więc między nami zgoda? - Zadziorny uśmiech malował się na jego twarzy.
- Zgoda!
Od tej chwili perspektywa weekendu z Norbertem nabrała kolorowych barw. Chociaż muszę przyznać, że nie mogłem się na niczym skupić. Gdy robiłem obiad obsypywał mnie pocałunkami. W końcu wylądowałem w jego ramionach na kanapie, a nasza zapiekanka... Cóż, spaliła się. Podczas zmywania objął mnie z tyłu i łaskotał moją szyję swoimi ustami przez co zbiłem dwie szklanki i talerz.
Wieczorem znów leżeliśmy w jednym łóżku. Delektowałem się smakiem jego ust i wcale nie miałem dość.
- Mój chłopczyk. - powiedział Norbert.
- Co? - byłem zdziwiony tym co usłyszałem.
- Jesteś moim chłopcem.
- Jak to pięknie brzmi... - rozpływałem się niczym tabliczka mlecznej czekolady na słońcu.
- Mój, tylko mój... - jego oddech łaskotał mnie w szyję.
- Tylko twój... - wymruczałem cicho i zasnąłem.
Rano obudziła mnie krzątanina Norberta. Sprzątał dom i pakował nasze rzeczy.
- Musimy się zbierać, rodzice dzwonili, że jedziemy do dziadków na obiad. - powiedział mój chłopak.
- Yhy... Nie chce mi sięęę.
- Wstawaj leniu. Prysznic, śniadanko i jedziemy.
Poczłapałem niechętnie do łazienki, ogarnąłem się możliwie jak najszybciej. W kuchni czekały na mnie ciepłe tosty i herbata. Starałem się nie ociągać, bo widziałem, że Norbi się spieszy. Pozmywałem jeszcze po sobie i byłem gotowy do podróży.
- Tu będziemy świętować nasze rocznice. - Norbert zaczął marzyć.
- Na pewno, ale chyba mieliśmy jechać. - ponagliłem go.
- Już jedziemy. - pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy do samochodu.
To był najbardziej odjazdowy weekend w moim zyciu.
Byłem strasznie niecierpliwy. Im bliżej było godziny 16 tym wolniej płynął mi czas. Nie wiedziałem jak się z nim przywitać. W końcu doszedłem do wniosku, że między nami nic się nie zmieniło, a to jedynie on stał się wolny. W każdym razie czułem, że ten weekend będzie decydujący.
Kilka minut przed 16 podjechała czarna toyota. Norbert wysiadł z niej wolnym krokiem i podszedł do domofonu. Gdy tylko usłyszałem dzwonek otworzyłem i podszedłem do drzmi. Zaprosiłem go do środka.
- Bardzo się spieszymy czy mamy czas na herbatę? - zapytałem.
- Mamy czas. Masz może gorącą czekoladę?
- Znajdzie się!
- To poproszę.
Przygotowałem dla nas napój i postawiłem na malutkim stoliczku w salonie. Norbert siedział smutny i patrzył pustym wzrokiem w telewizor. Usiadłem obok niego na kanapie i położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Dlaczego się rozstaliście? - postanowiłem zapytać go otwarcie.
- Wybrał innego, spał z nim będąc ze mną, po co w ogóle chciał się wiązać! - tyle wystarczyło, żeby chłopak wybuchnął płaczem. Nieśmiało zbliżył się do mnie. Przygarnąłem go, a on położył mi głowę na piersi i szlochał głośno. Po kilku minutach odsunął się i sięgnął po czekoladę.
- Wypijmy i jedźmy, o ile dalej masz ochotę na weekend ze mną.
- Jak nigdy wcześniej. - uśmiechnąłem się do niego ciepło. Wydawał się taki bezradny.
W milczeniu opróżniliśmy kubki. Włożyłem je do zmywarki i ruszyłem do przedpokoju. Norbert już wychodził. Ubrałem się i podążyłem za nim. Szybko zamknąłem drzwi, wrzuciłem torbę do bagażnika i wsiadłem do samochodu.
Podczas jazdy mój przyjaciel nie był zbyt rozmowny. Na jego twarzy widać było zdenerwowanie i stres. Wyglądał jakby tylko powstrzymywał się przed płaczem. Pomyślałem, że pomogę mu to przejść. Razem damy radę.
Na miejscu byliśmy po dwóch godzinach. Po drodze zrobiliśmy zapasy na cały weekend. Wzięliśmy wszystkie rzeczy. On zasniósł zakupy, a mi kazał odstawić bagaże do pokoi.
- Będziemy spać na parterze. Mój pokój jest po lewej, twój po prawej. W tamtym korytarzu - Skinął głową w odpowiednim kierunku.
Poszedłem za jego wskazówką. W obu pomieszczeniach były duże, wręcz małżeńskie łóżka i szafy z dużym lustem. Moja sypialnia była szaro-zielona a jego fioletowa z odrobiną turkusu.
Po szybkiej orientacji wróciłem do kuchni. Norbert zupełnie bez energi rozpakowywał pełne reklamówki.
- Pomóc ci?- zaoferowałem się?
- Tak. Zajmij się tamtą torbą.
Jak powiedział, tak też zrobiłem. Po kilku minutach byliśmy już wolni. Myślałem, że porobimy coś razem, ale on miał inne plany.
- Idę do siebie. Jeśli będziesz coś potrzebował wiesz gdzie mnie szukać.
- Dobrze. - Byłem nieco zaszokowany gdy mi to powiedział. Byłem w końcu jego gościem i chyba powinien się mną zająć.
Jednak nie męczyłem go i zniknąłem za drzwiami swojego tymczasowego pokoju. Cieszyłem się, że zabrałem książkę. Przynajmniej nie będę się nudził. Rozpakowałem się trochę. Rozłożyłem przygotowaną pościel. Pokój miał swoją łazienkę więc nie musiałem jej dzielić z Norbertem. Wziąłem szybki prysznic żeby odświeżyć się po podróży. Wróciłem jeszcze na moment do kuchni po sok i paluszki i już na dobre zniknąłem w pokoju.
Powieść, którą zacząłem czytać była zaskakująco ciekawa. Przestraszyłem się pukania. Wstałem żeby otworzyć drzwi, które wcześniej zamknąłem na klucz. Norbert stał przede mną w przydużej koszulce i dresach. Miał czerwone, zapuchnięte od płaczu oczy.
- Mogę? - nieśmiało poprosił o pozwolenie.
- Pewnie, wchodź.
- Przeszkodziłem ci. - Stwierdził patrząc na otwartą książkę.
- Właściwie zabijałem nudę.
- Powinienem się tobą zająć, przepraszam.
- Przestań, nic nie szkodzi. Chcesz pogadać?
- Nie chcę być sam. - Przytulił się do mnie jak malutkie dziecko.
- Więc zostań.
Siedzieliśmy w tej pozycji dobrych kilka minut. Kołysałem go w moich ramionach, a on wylewał z siebie potoki łez. Musiał naprawdę kochać tego chłopaka.
- Był skurwielem. - zadziwiły mnie moje własne słowa.
- Słucham?
- Ten twój facet. Zachował się jak ostatni chuj. - stanowczo za dużo przeklinałem.
- Masz rację, ale ja tak mocno go kocham. - znów zaczął szlochać.
- Ciii, już nie płacz. Zobaczysz, z czasem będzie lepiej.
- Mogę tu spać? - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Jeśli ma ci to pomóc oczywiście. Ale chyba musisz wziąć pościel.
- No tak. - podniósł się, otarł oczy brzegiem koszulki i poszedł do siebie.
Po chwili wrócił targając kołdrę i poduszkę. Rzucił je niedbale na łóżko, a sam usiadł na podłodze. Nie wiedziałem co zrobić. Nigdy nie musiałem nikogo podtrzymywać na duchu. Jednak coś mnie kierowało na właściwą drogę.
- Chcesz się położyć? - zadałem mu pytanie.
- Yhyyym.
Przygotowałem jego miejsce, a on skinął mi głową w ramach podziękowań. Uśmiechnąłem się lekko.
- Śpij dobrze. - przykrył się i odwrócił do mnie plecami.
Poskładałem moje rzeczy (książkę i przekąski), nałożyłem piżamę i również postanowiłem iść spać. Nie bardzo wiedziałem czy lepiej patrzyć mu w plecy czy odwrócić się tyłem. W końcu zdecydowałem, że jednak się odwrócę.
Leżałem tak kilka minut myśląc o dzisiejszym dniu. Ten weekend miał być radosny, ale jakoś się nie zanosiło.
- Olivier? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Norberta.
- Tak?
- Mogę się przytulić?
- Yyy.. No dobra. - czułem się jak jakiś pluszak, ale było mi z tym zaskakująco dobrze.
Położyłem się na plecach, on oparł głowę na mojej klatce piersiowej, a rękę umieścił w talii.
- Dziękuję. - już po chwili słyszałem jego spokojny oddech i lekkie pochrapywanie.
Po pewnym czasie i mnie udało się przenieść w krainę snów.
***
Obudziły mnie promienie wrześniowego słońca, które przyjemnie oświetlały pomieszczenie. Leżałem przypominając sobie zeszły wieczór. Norbert u mnie spał. Spojrzałem w prawo. Rzeczywiście, nadal był w moim łóżku, szczelnie zawinięty w kołdrę. Na jego twarzy nie było widać rozpaczy ani żalu. Wyglądał bardzo spokojnie. Delikatnie podniosłem się i wyszedłem do kuchni. Potrzebowałem kawy. Starając się nie hałasować przygotowałem napój i usiadłem przy stole.
Po kilku minutach usłyszałem, że mój brzuch domaga się jedzenia. Sam zaskoczony swoją decyzją przygotowałem śniadanie dla dwóch osób i zaniosłem je do sypialni. Norbert lekko otworzył oczy i obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
- Dzień dobry. - przywitałem go ciepło.
- Czeeeeeeeść. - odpowiedział mi ziewając.
- Pomyślałem, że może zechcesz zjeść ze mną śniadanie. - wskazałem na przyniesioną tackę.
- Chętnie, ale najpierw napiłbym się kawy.
- O tym też pomyślałem. - zawróciłem po dwa parujące kubki. Norbert wziął jeden ochoczo i zaciągnął się unoszącym zapachem.
- Dzięki, anioł z ciebie.
- Wystarczy Oli. - starałem się aby mój głos brzmiał pogodnie.
Usiadłem na łóżku obok mego przyjaciela. Nie mogłem się doszukać ni grama smutku na jego buzi. Przecież wczorajszy dzień nie przyśnił mi się... Czyżby wystarczyła jedna noc żeby zapomniał? Nie, to na pewno nie było takie proste.
- Jak się czujesz? - zapytałem w końcu.
- Skrępowany. - spojrzał na mnie nieśmiało. - Zmusiłem cię żebyś ze mną spał, przytulałem się do ciebie jak do najbliżesz mi osoby, a ty musiałeś to znosić.
- Chciałem to znosić. - byłem wobec niego całkiem szczery. - Chciałem cię pocieszyć, kołysać w ramionach, tulić i spać z tobą. Do niczego mnie nie zmusiłeś.
- Eeee. Naprawdę? - widziałem w jego oczach, że nie jestem dla niego nikim więcej poza przyjacielem.
- Tak. I chyba żałuję, że ci to powiedziałem. - Zerwałem się z łóżka i poszedłem pod prysznic.
Szybko zrzuciłem z siebie ubrania. Zanim wszedłem do kabiny, oparłem sie kolanami o zimną podłogę i pozwoliłem żeby łzy swobodnie płynęły mi po policzach. Naprawdę wierzyłem, że coś dla niego znaczę! On mnie tylko wykorzystał! Żeby się pocieszyć! Byłem taki głupi.
Nie wiem ile czasu trwałem w tej pozycji. W każdym razie gdy zaczęło być mi zimno włączyłem ciepłą wodę i pozwoliłem żeby oblewała moje zbolałe ciało.
Gdy uznałem, że wystarczy mi już siedzenia w łazience ubrałem się i skierowałem do wyjścia. Liczyłem na to, że Norberta już nie będzie. Myliłem się. Widać było, że też się wykąpał. Miał mokre, ale ułożone włosy i czyste ubrania na sobie.
- Usiądź. - poinstruował mnie.
Zrobiłem to o co prosił, ale nie odezwałem się ani słowem.
- Posłuchaj mnie. - zaczął i odetchnął głośno. - Zaszokowałeś mnie tym co powiedziałeś, ale to nie znaczy, że jest mi to obojętne. Znamy się zaledwie tydzień i nie wiem co do ciebie czuję. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. - zrobił przerwę i spojrzał na mnie pytająco. Nie doczekał się odpowiedzi więc kontynuował. - Oli, chciałbym spróbować. Z tobą. Naprawdę bardzo mi na tym zależy, ale nie chcę żebyś czuł się jak zastępstwo mojego byłego. Chciałem odczekać, upewnić się w tym co czuję. - właśnie te słowa spowodowały, że inne nie miały żadnego znaczenia. Norbert ciągle coś mówił, a ja bez krępacji patrzyłem w jego oczy. Wiedziałem co zrobić. Byłem pewny jak nigdy przedtem.
- Zamknij się, dobrze? - uciszyłem go i zbliżyłem swoje usta. - Po prostu mnie pocałuj.
Te słowa zawisły między nami i wywołały chwilową niepewność. Zaraz jednak Norbert dotknął mnie wargami, tak delikatnie jak we śnie. To był mój pierwszy pocałunek. Czułem jak całe ciało sztywnieje, a czas staje w miejscu. Z każdym jego dotykiem rozlewało się we mnie kojące ciepło. Paraliż ustąpił miejsca namiętności, a stres pożądaniu. Zanużyłem dłonie w jego kasztanowych włosach i pozwoliłem aby przyciągnął mnie do siebie. Stawał się coraz pewniejszy. W końcu jego język wsunął się ostrożnie i połączył z moim. Można to było porównać do idealnego tańca. Starałem się chłonąć każde uczucie i schować je głęboko w sercu. Po chwili Norbert ustąpił i spokojnie odsunął się ode mnie.
- Dziękuję. - szepną.
- Ciągle mi za coś dziękujesz! To ja dziękuję, to było... CUDOWNE! - chciałem krzyczeć z radości. Nie dało się opisać spełnienia, które odczuwałem.
- Więc między nami zgoda? - Zadziorny uśmiech malował się na jego twarzy.
- Zgoda!
Od tej chwili perspektywa weekendu z Norbertem nabrała kolorowych barw. Chociaż muszę przyznać, że nie mogłem się na niczym skupić. Gdy robiłem obiad obsypywał mnie pocałunkami. W końcu wylądowałem w jego ramionach na kanapie, a nasza zapiekanka... Cóż, spaliła się. Podczas zmywania objął mnie z tyłu i łaskotał moją szyję swoimi ustami przez co zbiłem dwie szklanki i talerz.
Wieczorem znów leżeliśmy w jednym łóżku. Delektowałem się smakiem jego ust i wcale nie miałem dość.
- Mój chłopczyk. - powiedział Norbert.
- Co? - byłem zdziwiony tym co usłyszałem.
- Jesteś moim chłopcem.
- Jak to pięknie brzmi... - rozpływałem się niczym tabliczka mlecznej czekolady na słońcu.
- Mój, tylko mój... - jego oddech łaskotał mnie w szyję.
- Tylko twój... - wymruczałem cicho i zasnąłem.
Rano obudziła mnie krzątanina Norberta. Sprzątał dom i pakował nasze rzeczy.
- Musimy się zbierać, rodzice dzwonili, że jedziemy do dziadków na obiad. - powiedział mój chłopak.
- Yhy... Nie chce mi sięęę.
- Wstawaj leniu. Prysznic, śniadanko i jedziemy.
Poczłapałem niechętnie do łazienki, ogarnąłem się możliwie jak najszybciej. W kuchni czekały na mnie ciepłe tosty i herbata. Starałem się nie ociągać, bo widziałem, że Norbi się spieszy. Pozmywałem jeszcze po sobie i byłem gotowy do podróży.
- Tu będziemy świętować nasze rocznice. - Norbert zaczął marzyć.
- Na pewno, ale chyba mieliśmy jechać. - ponagliłem go.
- Już jedziemy. - pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy do samochodu.
To był najbardziej odjazdowy weekend w moim zyciu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)