- Usiądź synu, musimy porozmawiać.
- O co chodzi? - Zapytałem lekko zestresowany. Ich miny nie były pocieszające.
- Tata dostał wyższą posadę. - Zaczęła mama.
- To chyba dobrze?
- Tak, ale musimy się przeprowadzić. - słowa mamy zniszczyły moje wszystkie plany i marzenia.
- Gdzie?! - Gniew narastał we mnie powoli.
- Do Rzeszowa. Teraz tam będziemy mieszkać.
Rzeszów. To drugi koniec polski. W jednej chwili znienawidziłem moich rodziców. Czy mało miałem problemów? Czy musieli przysporzyć mi kolejnych? Sami doskonale wiedzieli, że miałem wielkie problemy z adaptacją. Nie miałem prawie zupełnie przyjaciół. Nie chciałem zmieniać otoczenia, do którego zdążyłem się przyzwyczaić.
- Ale ja mam szkołę! - próbowałem się bronić.
- Spokojnie, to dopiero początek drugiej klasy. Nic to nie zmieni w twoim przygotowaniu do matury. - mama jak zwykle była opanowana i spokojna.
- Nigdzie nie jadę, słyszycie?! Nie i koniec!
Po tych słowach rzuciłem się biegiem do mego pokoju. Zatrzasnąłem drzwi i padłem na łóżko. Musiałem coś wymyślić żeby zostać. Dopiero zaczęło mi się układać. Poznałem Norberta, z którym zacząłem budować szczęśliwy związek. Niedawno powiedziałem mu "kocham cię", a teraz miałem go zostawić? Niedoczekanie. Nie pozwolę na to. W pierwszej chwili miałem ochotę zadzwonić do niego i wszystko mu opowiedzieć, ale doszedłem do wniosku, że najpierw powinienem poszukać spróbować rozwiązać mój kłopot, a dopiero później porozmawiać o tym z nim. W głowie zaczęły pojawiać się plany ucieczki, wyprowadzki do Norberta, czy nawet tułania się gdzieś. Byle zostać tutaj. Może babcia pozwoli mi u siebie zamieszkać? Na pewno byłaby zadowolona gdybym jej pomagał w codziennych obowiązkach. A może ciocia? Od śmierci wujka mieszka samotnie. Jej dzieci od kilku lat są za granicą. Może przyjęłaby moje towarzystwo.
- Synku, zejdź do nas. Porozmawiajmy spokojnie. - Boże jak nienawidziłem tego stoickiego spokoju matki!
- Nie mam nic do powiedzenia.
- Ale my mamy. Proszę, chodź.
Niepewnie ruszyłem do drzwi. Uchyliłem je lekko i spojrzałem na swoją rodzicielkę.
- Jak chcesz to ty chodź. - zaproponowałem.
Mama weszła powoli. Usiadła na krześle przy biurku i rozejrzała się po pokoju. Panował tu balagan. Ostatnio nie miałem czasu na sprzątanie, chodziłem z głową w chmurach.
- Słuchaj Oli, wszystko jakoś się ułoży.
- Mamo, nic się nie ułoży, rozumiesz? Ja nie chcę stąd wyjedżać.
- Dlaczego tak bardzo się buntujesz?
- Bo wolę być tutaj.
- Ale tam będzie fajnie, zobaczysz.
- Nie mów do mnie jak do małego dziecka. - warknąłem. - Liczą się tylko pieniądze, tak? Wyższa posada, jak zwykle. A moje uczucia?
- To ta dziewczyna? - mama zaczęła się domyślać, że chciałbym zostać dla konkretnej osoby.
- Nie. - wcale jej nie okłamałem. W końcu to był chłopak.
- Będziesz mógł się widywać z kim tylko zechcesz. Przecież możecie do siebie przyjeżdżać.
- Nigdzie nie jadę do cholery! - krzyknąłem i wybiegłem z pokoju.
Szybko narzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem z domu. Teraz bez wahania wysłałem sms do Norberta.
Przyjedź po mnie do tego parku niedaleko mego domu.
Zaraz będę. - odpowiedział szybko.
Poszedłem w umówione miejsce. W mojej głowie szalała burza. Jeszcze niedawno wieść o przeprowadzce nie wywarłaby na mnie żadnego wrażenia. Owszem, byłoby mi szkoda wyjeżdżać z miejsca, które dokładnie znałem, ale obojętność królowałaby w moim sercu. Teraz było inaczej. Moje serce należało do Norberta, a on był tutaj. Nie w żadnym głupim Rzeszowie! Zacząłem dygotać z zimna. Przemoknięte trampki dawały się we znaki. Marzyłem żeby wskoczyć pod koc z kubkiem gorącego kakao. Na szczęście zobaczyłem podjeżdżającą toyotę.
- Cześć. - wsiadłem do jego auta.
- Hej Słonko. Co się stało? - spojrzał na mnie pytająco.
- Jest szansa, że pojedziemy gdzieś, gdzie jest ciepło i sucho?
- Możemy jechać do mnie, rodziców nie ma.
- Więc tam ci opowiem.
Całą drogę milczałem. Nadal rozmyślałem o moim nędznym życiu. Zawsze szło coś nie tak. W gimnazjum miałem problemy ze sobą, kiedy zdałem sobie sprawę, że jestem inny. Oddaliłem się od ludzi. W liceum chciałem to zmienić, ale nie potrafiłem dopasować się do otoczenia. Zaprzyjaźniłem się z Martą, która teraz stanowiła odrębny problem.
- Niech to szlag. - Zakląłem pod nosem.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dobrze. Więc wejdźmy.
Zrzuciłem buty i kurtkę w przedpokoju. Norbert zaproponował mi coś do picia. Było mi wszystko jedno, byle było ciepłe. Dał mi też koc, którym okryłem się i usiadłem na kanapie.
- No to opowiadaj. - Powiedział podając mi kubek z herbatą.
- Rodzice chcą się przeprowadzić do Rzeszowa.
- Serio? - nie ukrywał zdziwienia.
- Ojciec rozwija swoją karierę - zrobiłem znak cudzysłowu w powietrzu - więc łapie się wszystkiego byle mieć lepsze stanowisko.
- To przykre.
- Norbert, nie wiem co mam robić. Nie chcę z nimi jechać. Tutaj mam ciebie, szkołę.
- Mówiłeś im to?
- Tak, o szkole tak. O nas nie. W końcu jeszcze nie wiedzą, że jestem gejem.
- Może najwyższy czas. - widać było, że sam się zastanawia nad tym co powiedział.
- Żartujesz? Oni wtedy mogą zechcieć mnie wywieźć na drugi koniec świata.
- Na to nie wpadłem.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Jęknąłem tylko cicho gdy sparzyłem język gorącym napojem. Nagle Norbert znacznie się rozchmurzył.
- Ej, przecież zaraz kończysz osiemnastkę. Możesz sam o sobie decydować. Ile ci brakuje?
- Hmm... - zastanowiłem się chwilkę. - Dokładnie 6 dni. Moje urodziny są w przyszłą niedzielę.
- Jej, trzeba pomyśleć nad prezentem. - Spojrzałem na niego złowrogo. - Przepraszam, nie o tym mieliśmy gadać. Może wynajmiesz coś na początku.
- Nie stać mnie, a wątpię, że rodzice zechcą to finasować.
- Pomogę ci.
- Głupi jesteś? - puknąłem się w czoło. - Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy.
- Chciałem pomóc. - spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psiaka.
- Wiem i dziękuję, ale nie mogę przyjąć takiej pomocy.
- Może wymyślę coś innego.
- Mam nadzieję, że znajdziemy jakieś wyjście.
- Na pewno. - przytulił mnie mocno.
Spędziłem wieczór u mego chłopaka. Obejrzeliśmy jakiś film i rozmawialiśmy trochę. Niestety zdawałem sobie sprawę, że muszę wrócić do domu. Strasznie tego nie chciałem.
- Powinienem wracać. - stwierdziłem niechętnie.
- A chcesz?
- Nie, ale to mój dom.
- Możesz dziś tu zostać.
- A twoi rodzice?
- Delegacja. Powrót w piątek.
- Naprawdę mógłbym? - jego propozycja spadła mi z nieba.
- Pewnie, ale musisz dać znać rodzicom.
- Dziękuję.- ucałowałem go z głośnym cmoknięciem. - Zaraz napiszę do nich sms.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wystukałem krótką wiadomość:
Żyję. Nie wracam na noc.
Wyciszyłem dźwięk w telefonie i odłożyłem go na bok. Nie chciałem rozmawiać dziś z rodzicami, miałem ich serdecznie dosyć. Norbert przygotował mi ręcznik, szczoteczkę do zębów i coś na rodzaj piżamy.
- Bokserki też chcesz? - krzyknął z pokoju.
- Nie, wiesz, będę chodził bez. - odpowiedziałem sarkastycznie.
- Mi pasuje.
- Głupku, pewnie, że chcę.
Udałem się pod prysznic zastanawiając się czy nie zaproponować mojemu chłopakowi aby poszedł ze mną. Stwierdziłem jednak, że to jeszcze zbyt wcześnie. Uwinąłem się szybko i wróciłem do salonu.
- Mmmm, wyglądasz sexy. - Norbert zerknął na mnie.
- Taaa, jasne. - zaczerwieniłem się lekko.
- Naprawdę. - zrobiło mi się całkiem przyjemnie.
- Dzięki. - wskoczyłem mu na kolana. - Mam prośbę... Mogę nie iść jutro do szkoły? Prooooooszę.
- Oli, nie wiem czy to dobry pomysł...
- No weź, nie mam nawet książek, a nie chcę jechać do domu.
- No dobra, ale tylko ten jeden raz. I musisz wszystko porządnie nadrobić!
- Dobrze, mamusiu! - ucałowałem go i pozwoliłem aby wziął mnie w objęcia.
Cieszyła mnie każda chwila, którą mogłem z nim spędzić. Dotyk jego ciała był bardzo kojący. Od razu zapominałem o problemach, nie musiałem się o nic martwić. Głęboko wierzyłem, że będę mógł zostać tutaj razem z nim. Byłem przekonany, że jestem gotów zrobić wszystko aby tak się stało.
- Idziemy spać, Słonko? - Norbert popatrzył na mnie troskliwie.
- No dobra. W sumie jestem trochę zmęczony.
Chłopak bez trudnu uniósł mnie do góry i zaniósł prosto to sypialni. Na nic zdały się moje krzyki. Widocznie dobrze się przy tym bawił. Muszę przyznać, że i mnie się podobało. Szybko wskoczyłem pod kołdrę i udałem obrażonego.
- Starczy już tej zabawy. - burknąłem.
- Mam ochotę na jeszcze. - uśmiechnął się znacząco.
- Norbert, ja nie jestem jeszcze gotowy... - odparłem poważnie.
- Głuptasku, nie chcę cię do niczego zmuszać. Dla mnie również jest za wcześnie. Ale chyba mogę liczyć na kilka buziaczków?
- W takim razie bierz mnie - rozłożyłem ręcę i pozwoliłem aby Norbert posmakował moich warg.
Między pocałunkami pozbawił mnie koszulki więc jego usta pieściły także mój brzuch i sutki. Czułem wewnątrz przyjemne mrowienie. Podobał mi się sposób w jaki to robił. Miał do tego wrodzony talent. Pozwolił mi cieszyć się tą chwilą dość długo po czym odsunął się i życzył kolorowych snów.
Przytuliłem się do niego i zacząłem rozmyślać. Jeszcze niedawno, podczas tego wyjątkowego weekendu, czułem się tą silniejszą stroną. Teraz wiedziałem, że to on jest tu mężczyzną, a ja jego chłopcem. Chciałem aby się o mnie troszczył. To było takie słodkie. Nie potrzebowałem zbyt wiele czasu aby oddać się w objęcia Morfeusza.
Gdy otworzyłem oczy w pokoju było już zupełnie jasno. Zdziwiłem się, bo Norbert nadal przy mnie pochrapywał. Chyba nie poszedł do szkoły. Miałem niewielkie wyrzuty sumienia, bo w końcu jest w klasie maturalnej, ale szybko je odpędziłem napawając się widokiem śpiącego chłopaka.
Jego ciemne włosy kontrastowały ze śnieżnobiałą poduszką. Klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Byłem pewien, że jego sen jest głęboki i spokojny. Kołdra okrywała go tak, że widziałem znaczące wybrzuszenie między jego nogami. Podniecił mnie bardzo ten widok, ale wiedziałem, że jeszcze czekają mnie chwile kiedy będę mógł podziwiać go w całej okazałości. Nie mogłem się powstrzymać przed dotknięciem jego policzka. Delikatny zarost drażnił moją dłoń. Norbert muknął cicho i jego powieki drgnęły. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał prosto w moje oczy.
- Już rano? - zapytał zdziwiony.
- Chyba nawet później niż rano. Nie poszedłeś do szkoły. - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Nawet nie miałem takiego zamiaru. Wolałem nacieszyć się dniem z tobą.
- Bardzo się cieszę, ale wiesz... masz maturę. - zrzędziłem jak matka.
- Nie wymyślaj. Do matury daleko, a jeden dzień raczej nic nie zmieni.
- No dobrze. - zaburczało mi w brzuchu. - Może zjemy jakieś śniadanie?
- Jasne. Chodź do kuchni.
Zrobiliśmy sobie tosty, które smakowały mi jak nigdy. Miłość dobrze na mnie wpływała. Jeszcze niedawno nie marzyłem nawet, że będę spędzał noce z moim chłopakiem, a potem jadł z nim śniadania. W ogóle nie sądziłem, że będę w związku!
Postanowiłem się zrekompensować za nocleg i pozmywałem naczynia. Norbi na szczęście nie protestował. Widać, że nie lubił zmywać. Później musiałem otrzymać poranną dawkę pieszczot. Oczywiście nie pozostałem dłużny.
- Mógłbym skorzystać z twego komputera? - zapytałem leżąc w objęciach Norberta.
- Pewnie. Jest tam, na stoliku. - wskazał odpowiednie miejsce.
Dźwignąłem się z kanapy i sięgnąłem po laptop. Uruchomił się szybko więc od razu zalogowałem się na facebooka. Zaskoczyła mnie duża ilość wiadomości. Niestety, kiedy otworzyłem odpowiednią zakładkę mina nieźle mi zrzedła.
- Boże... - jęknąłem cicho. - To nie może być prawda.
- Co, co? - Norbert usiadł i zajrzał mi przez ramię. - Co do kurwy...?
- Boże, jestem stracony. - powiedziałem zupełnie poważnie.
Na facebooku widniało wiele nowych wiadomości od znajomych z klasy. Zacząłem czytać je jedna po drogiej.
Serio jesteś pedałem? ;o - pisał ktoś.
O, mam kolegę geja, proszę proszę. - mówiła inna wiadomość.
Ale najgorsze było na końcu...
Marta mówiła, że podobno puszczasz się z jakimś bogaczem za kasę. Jebana ciota!
Łzy popłynęły po moich policzkach. Łkałem głośno, a Norbert tulił mnie i szeptał, że będzie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz