Dni szkolne minęły jak z bicza strzelił. Od ostatniej rozmowy nie zamieniłem ani słowa z Norbertem. Miałem nadzieję, że wyjazd nadal jest aktualny. Gdyby nie był Norbert na pewno dałby mi znać. W piątek skończyłem lekcje o 13:30. Już o 14 byłem w domu i czekałem na mego kolegę. Rodzice wiedzieli, że wyjeżdam więc zostawili mi trochę pieniędzy i napisali kartkę "Miłego weekendu. mama i tata". Im też przyda się trochę wolnego od syna.
Byłem strasznie niecierpliwy. Im bliżej było godziny 16 tym wolniej płynął mi czas. Nie wiedziałem jak się z nim przywitać. W końcu doszedłem do wniosku, że między nami nic się nie zmieniło, a to jedynie on stał się wolny. W każdym razie czułem, że ten weekend będzie decydujący.
Kilka minut przed 16 podjechała czarna toyota. Norbert wysiadł z niej wolnym krokiem i podszedł do domofonu. Gdy tylko usłyszałem dzwonek otworzyłem i podszedłem do drzmi. Zaprosiłem go do środka.
- Bardzo się spieszymy czy mamy czas na herbatę? - zapytałem.
- Mamy czas. Masz może gorącą czekoladę?
- Znajdzie się!
- To poproszę.
Przygotowałem dla nas napój i postawiłem na malutkim stoliczku w salonie. Norbert siedział smutny i patrzył pustym wzrokiem w telewizor. Usiadłem obok niego na kanapie i położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Dlaczego się rozstaliście? - postanowiłem zapytać go otwarcie.
- Wybrał innego, spał z nim będąc ze mną, po co w ogóle chciał się wiązać! - tyle wystarczyło, żeby chłopak wybuchnął płaczem. Nieśmiało zbliżył się do mnie. Przygarnąłem go, a on położył mi głowę na piersi i szlochał głośno. Po kilku minutach odsunął się i sięgnął po czekoladę.
- Wypijmy i jedźmy, o ile dalej masz ochotę na weekend ze mną.
- Jak nigdy wcześniej. - uśmiechnąłem się do niego ciepło. Wydawał się taki bezradny.
W milczeniu opróżniliśmy kubki. Włożyłem je do zmywarki i ruszyłem do przedpokoju. Norbert już wychodził. Ubrałem się i podążyłem za nim. Szybko zamknąłem drzwi, wrzuciłem torbę do bagażnika i wsiadłem do samochodu.
Podczas jazdy mój przyjaciel nie był zbyt rozmowny. Na jego twarzy widać było zdenerwowanie i stres. Wyglądał jakby tylko powstrzymywał się przed płaczem. Pomyślałem, że pomogę mu to przejść. Razem damy radę.
Na miejscu byliśmy po dwóch godzinach. Po drodze zrobiliśmy zapasy na cały weekend. Wzięliśmy wszystkie rzeczy. On zasniósł zakupy, a mi kazał odstawić bagaże do pokoi.
- Będziemy spać na parterze. Mój pokój jest po lewej, twój po prawej. W tamtym korytarzu - Skinął głową w odpowiednim kierunku.
Poszedłem za jego wskazówką. W obu pomieszczeniach były duże, wręcz małżeńskie łóżka i szafy z dużym lustem. Moja sypialnia była szaro-zielona a jego fioletowa z odrobiną turkusu.
Po szybkiej orientacji wróciłem do kuchni. Norbert zupełnie bez energi rozpakowywał pełne reklamówki.
- Pomóc ci?- zaoferowałem się?
- Tak. Zajmij się tamtą torbą.
Jak powiedział, tak też zrobiłem. Po kilku minutach byliśmy już wolni. Myślałem, że porobimy coś razem, ale on miał inne plany.
- Idę do siebie. Jeśli będziesz coś potrzebował wiesz gdzie mnie szukać.
- Dobrze. - Byłem nieco zaszokowany gdy mi to powiedział. Byłem w końcu jego gościem i chyba powinien się mną zająć.
Jednak nie męczyłem go i zniknąłem za drzwiami swojego tymczasowego pokoju. Cieszyłem się, że zabrałem książkę. Przynajmniej nie będę się nudził. Rozpakowałem się trochę. Rozłożyłem przygotowaną pościel. Pokój miał swoją łazienkę więc nie musiałem jej dzielić z Norbertem. Wziąłem szybki prysznic żeby odświeżyć się po podróży. Wróciłem jeszcze na moment do kuchni po sok i paluszki i już na dobre zniknąłem w pokoju.
Powieść, którą zacząłem czytać była zaskakująco ciekawa. Przestraszyłem się pukania. Wstałem żeby otworzyć drzwi, które wcześniej zamknąłem na klucz. Norbert stał przede mną w przydużej koszulce i dresach. Miał czerwone, zapuchnięte od płaczu oczy.
- Mogę? - nieśmiało poprosił o pozwolenie.
- Pewnie, wchodź.
- Przeszkodziłem ci. - Stwierdził patrząc na otwartą książkę.
- Właściwie zabijałem nudę.
- Powinienem się tobą zająć, przepraszam.
- Przestań, nic nie szkodzi. Chcesz pogadać?
- Nie chcę być sam. - Przytulił się do mnie jak malutkie dziecko.
- Więc zostań.
Siedzieliśmy w tej pozycji dobrych kilka minut. Kołysałem go w moich ramionach, a on wylewał z siebie potoki łez. Musiał naprawdę kochać tego chłopaka.
- Był skurwielem. - zadziwiły mnie moje własne słowa.
- Słucham?
- Ten twój facet. Zachował się jak ostatni chuj. - stanowczo za dużo przeklinałem.
- Masz rację, ale ja tak mocno go kocham. - znów zaczął szlochać.
- Ciii, już nie płacz. Zobaczysz, z czasem będzie lepiej.
- Mogę tu spać? - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Jeśli ma ci to pomóc oczywiście. Ale chyba musisz wziąć pościel.
- No tak. - podniósł się, otarł oczy brzegiem koszulki i poszedł do siebie.
Po chwili wrócił targając kołdrę i poduszkę. Rzucił je niedbale na łóżko, a sam usiadł na podłodze. Nie wiedziałem co zrobić. Nigdy nie musiałem nikogo podtrzymywać na duchu. Jednak coś mnie kierowało na właściwą drogę.
- Chcesz się położyć? - zadałem mu pytanie.
- Yhyyym.
Przygotowałem jego miejsce, a on skinął mi głową w ramach podziękowań. Uśmiechnąłem się lekko.
- Śpij dobrze. - przykrył się i odwrócił do mnie plecami.
Poskładałem moje rzeczy (książkę i przekąski), nałożyłem piżamę i również postanowiłem iść spać. Nie bardzo wiedziałem czy lepiej patrzyć mu w plecy czy odwrócić się tyłem. W końcu zdecydowałem, że jednak się odwrócę.
Leżałem tak kilka minut myśląc o dzisiejszym dniu. Ten weekend miał być radosny, ale jakoś się nie zanosiło.
- Olivier? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Norberta.
- Tak?
- Mogę się przytulić?
- Yyy.. No dobra. - czułem się jak jakiś pluszak, ale było mi z tym zaskakująco dobrze.
Położyłem się na plecach, on oparł głowę na mojej klatce piersiowej, a rękę umieścił w talii.
- Dziękuję. - już po chwili słyszałem jego spokojny oddech i lekkie pochrapywanie.
Po pewnym czasie i mnie udało się przenieść w krainę snów.
***
Obudziły mnie promienie wrześniowego słońca, które przyjemnie oświetlały pomieszczenie. Leżałem przypominając sobie zeszły wieczór. Norbert u mnie spał. Spojrzałem w prawo. Rzeczywiście, nadal był w moim łóżku, szczelnie zawinięty w kołdrę. Na jego twarzy nie było widać rozpaczy ani żalu. Wyglądał bardzo spokojnie. Delikatnie podniosłem się i wyszedłem do kuchni. Potrzebowałem kawy. Starając się nie hałasować przygotowałem napój i usiadłem przy stole.
Po kilku minutach usłyszałem, że mój brzuch domaga się jedzenia. Sam zaskoczony swoją decyzją przygotowałem śniadanie dla dwóch osób i zaniosłem je do sypialni. Norbert lekko otworzył oczy i obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
- Dzień dobry. - przywitałem go ciepło.
- Czeeeeeeeść. - odpowiedział mi ziewając.
- Pomyślałem, że może zechcesz zjeść ze mną śniadanie. - wskazałem na przyniesioną tackę.
- Chętnie, ale najpierw napiłbym się kawy.
- O tym też pomyślałem. - zawróciłem po dwa parujące kubki. Norbert wziął jeden ochoczo i zaciągnął się unoszącym zapachem.
- Dzięki, anioł z ciebie.
- Wystarczy Oli. - starałem się aby mój głos brzmiał pogodnie.
Usiadłem na łóżku obok mego przyjaciela. Nie mogłem się doszukać ni grama smutku na jego buzi. Przecież wczorajszy dzień nie przyśnił mi się... Czyżby wystarczyła jedna noc żeby zapomniał? Nie, to na pewno nie było takie proste.
- Jak się czujesz? - zapytałem w końcu.
- Skrępowany. - spojrzał na mnie nieśmiało. - Zmusiłem cię żebyś ze mną spał, przytulałem się do ciebie jak do najbliżesz mi osoby, a ty musiałeś to znosić.
- Chciałem to znosić. - byłem wobec niego całkiem szczery. - Chciałem cię pocieszyć, kołysać w ramionach, tulić i spać z tobą. Do niczego mnie nie zmusiłeś.
- Eeee. Naprawdę? - widziałem w jego oczach, że nie jestem dla niego nikim więcej poza przyjacielem.
- Tak. I chyba żałuję, że ci to powiedziałem. - Zerwałem się z łóżka i poszedłem pod prysznic.
Szybko zrzuciłem z siebie ubrania. Zanim wszedłem do kabiny, oparłem sie kolanami o zimną podłogę i pozwoliłem żeby łzy swobodnie płynęły mi po policzach. Naprawdę wierzyłem, że coś dla niego znaczę! On mnie tylko wykorzystał! Żeby się pocieszyć! Byłem taki głupi.
Nie wiem ile czasu trwałem w tej pozycji. W każdym razie gdy zaczęło być mi zimno włączyłem ciepłą wodę i pozwoliłem żeby oblewała moje zbolałe ciało.
Gdy uznałem, że wystarczy mi już siedzenia w łazience ubrałem się i skierowałem do wyjścia. Liczyłem na to, że Norberta już nie będzie. Myliłem się. Widać było, że też się wykąpał. Miał mokre, ale ułożone włosy i czyste ubrania na sobie.
- Usiądź. - poinstruował mnie.
Zrobiłem to o co prosił, ale nie odezwałem się ani słowem.
- Posłuchaj mnie. - zaczął i odetchnął głośno. - Zaszokowałeś mnie tym co powiedziałeś, ale to nie znaczy, że jest mi to obojętne. Znamy się zaledwie tydzień i nie wiem co do ciebie czuję. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. - zrobił przerwę i spojrzał na mnie pytająco. Nie doczekał się odpowiedzi więc kontynuował. - Oli, chciałbym spróbować. Z tobą. Naprawdę bardzo mi na tym zależy, ale nie chcę żebyś czuł się jak zastępstwo mojego byłego. Chciałem odczekać, upewnić się w tym co czuję. - właśnie te słowa spowodowały, że inne nie miały żadnego znaczenia. Norbert ciągle coś mówił, a ja bez krępacji patrzyłem w jego oczy. Wiedziałem co zrobić. Byłem pewny jak nigdy przedtem.
- Zamknij się, dobrze? - uciszyłem go i zbliżyłem swoje usta. - Po prostu mnie pocałuj.
Te słowa zawisły między nami i wywołały chwilową niepewność. Zaraz jednak Norbert dotknął mnie wargami, tak delikatnie jak we śnie. To był mój pierwszy pocałunek. Czułem jak całe ciało sztywnieje, a czas staje w miejscu. Z każdym jego dotykiem rozlewało się we mnie kojące ciepło. Paraliż ustąpił miejsca namiętności, a stres pożądaniu. Zanużyłem dłonie w jego kasztanowych włosach i pozwoliłem aby przyciągnął mnie do siebie. Stawał się coraz pewniejszy. W końcu jego język wsunął się ostrożnie i połączył z moim. Można to było porównać do idealnego tańca. Starałem się chłonąć każde uczucie i schować je głęboko w sercu. Po chwili Norbert ustąpił i spokojnie odsunął się ode mnie.
- Dziękuję. - szepną.
- Ciągle mi za coś dziękujesz! To ja dziękuję, to było... CUDOWNE! - chciałem krzyczeć z radości. Nie dało się opisać spełnienia, które odczuwałem.
- Więc między nami zgoda? - Zadziorny uśmiech malował się na jego twarzy.
- Zgoda!
Od tej chwili perspektywa weekendu z Norbertem nabrała kolorowych barw. Chociaż muszę przyznać, że nie mogłem się na niczym skupić. Gdy robiłem obiad obsypywał mnie pocałunkami. W końcu wylądowałem w jego ramionach na kanapie, a nasza zapiekanka... Cóż, spaliła się. Podczas zmywania objął mnie z tyłu i łaskotał moją szyję swoimi ustami przez co zbiłem dwie szklanki i talerz.
Wieczorem znów leżeliśmy w jednym łóżku. Delektowałem się smakiem jego ust i wcale nie miałem dość.
- Mój chłopczyk. - powiedział Norbert.
- Co? - byłem zdziwiony tym co usłyszałem.
- Jesteś moim chłopcem.
- Jak to pięknie brzmi... - rozpływałem się niczym tabliczka mlecznej czekolady na słońcu.
- Mój, tylko mój... - jego oddech łaskotał mnie w szyję.
- Tylko twój... - wymruczałem cicho i zasnąłem.
Rano obudziła mnie krzątanina Norberta. Sprzątał dom i pakował nasze rzeczy.
- Musimy się zbierać, rodzice dzwonili, że jedziemy do dziadków na obiad. - powiedział mój chłopak.
- Yhy... Nie chce mi sięęę.
- Wstawaj leniu. Prysznic, śniadanko i jedziemy.
Poczłapałem niechętnie do łazienki, ogarnąłem się możliwie jak najszybciej. W kuchni czekały na mnie ciepłe tosty i herbata. Starałem się nie ociągać, bo widziałem, że Norbi się spieszy. Pozmywałem jeszcze po sobie i byłem gotowy do podróży.
- Tu będziemy świętować nasze rocznice. - Norbert zaczął marzyć.
- Na pewno, ale chyba mieliśmy jechać. - ponagliłem go.
- Już jedziemy. - pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy do samochodu.
To był najbardziej odjazdowy weekend w moim zyciu.
Byłem strasznie niecierpliwy. Im bliżej było godziny 16 tym wolniej płynął mi czas. Nie wiedziałem jak się z nim przywitać. W końcu doszedłem do wniosku, że między nami nic się nie zmieniło, a to jedynie on stał się wolny. W każdym razie czułem, że ten weekend będzie decydujący.
Kilka minut przed 16 podjechała czarna toyota. Norbert wysiadł z niej wolnym krokiem i podszedł do domofonu. Gdy tylko usłyszałem dzwonek otworzyłem i podszedłem do drzmi. Zaprosiłem go do środka.
- Bardzo się spieszymy czy mamy czas na herbatę? - zapytałem.
- Mamy czas. Masz może gorącą czekoladę?
- Znajdzie się!
- To poproszę.
Przygotowałem dla nas napój i postawiłem na malutkim stoliczku w salonie. Norbert siedział smutny i patrzył pustym wzrokiem w telewizor. Usiadłem obok niego na kanapie i położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Dlaczego się rozstaliście? - postanowiłem zapytać go otwarcie.
- Wybrał innego, spał z nim będąc ze mną, po co w ogóle chciał się wiązać! - tyle wystarczyło, żeby chłopak wybuchnął płaczem. Nieśmiało zbliżył się do mnie. Przygarnąłem go, a on położył mi głowę na piersi i szlochał głośno. Po kilku minutach odsunął się i sięgnął po czekoladę.
- Wypijmy i jedźmy, o ile dalej masz ochotę na weekend ze mną.
- Jak nigdy wcześniej. - uśmiechnąłem się do niego ciepło. Wydawał się taki bezradny.
W milczeniu opróżniliśmy kubki. Włożyłem je do zmywarki i ruszyłem do przedpokoju. Norbert już wychodził. Ubrałem się i podążyłem za nim. Szybko zamknąłem drzwi, wrzuciłem torbę do bagażnika i wsiadłem do samochodu.
Podczas jazdy mój przyjaciel nie był zbyt rozmowny. Na jego twarzy widać było zdenerwowanie i stres. Wyglądał jakby tylko powstrzymywał się przed płaczem. Pomyślałem, że pomogę mu to przejść. Razem damy radę.
Na miejscu byliśmy po dwóch godzinach. Po drodze zrobiliśmy zapasy na cały weekend. Wzięliśmy wszystkie rzeczy. On zasniósł zakupy, a mi kazał odstawić bagaże do pokoi.
- Będziemy spać na parterze. Mój pokój jest po lewej, twój po prawej. W tamtym korytarzu - Skinął głową w odpowiednim kierunku.
Poszedłem za jego wskazówką. W obu pomieszczeniach były duże, wręcz małżeńskie łóżka i szafy z dużym lustem. Moja sypialnia była szaro-zielona a jego fioletowa z odrobiną turkusu.
Po szybkiej orientacji wróciłem do kuchni. Norbert zupełnie bez energi rozpakowywał pełne reklamówki.
- Pomóc ci?- zaoferowałem się?
- Tak. Zajmij się tamtą torbą.
Jak powiedział, tak też zrobiłem. Po kilku minutach byliśmy już wolni. Myślałem, że porobimy coś razem, ale on miał inne plany.
- Idę do siebie. Jeśli będziesz coś potrzebował wiesz gdzie mnie szukać.
- Dobrze. - Byłem nieco zaszokowany gdy mi to powiedział. Byłem w końcu jego gościem i chyba powinien się mną zająć.
Jednak nie męczyłem go i zniknąłem za drzwiami swojego tymczasowego pokoju. Cieszyłem się, że zabrałem książkę. Przynajmniej nie będę się nudził. Rozpakowałem się trochę. Rozłożyłem przygotowaną pościel. Pokój miał swoją łazienkę więc nie musiałem jej dzielić z Norbertem. Wziąłem szybki prysznic żeby odświeżyć się po podróży. Wróciłem jeszcze na moment do kuchni po sok i paluszki i już na dobre zniknąłem w pokoju.
Powieść, którą zacząłem czytać była zaskakująco ciekawa. Przestraszyłem się pukania. Wstałem żeby otworzyć drzwi, które wcześniej zamknąłem na klucz. Norbert stał przede mną w przydużej koszulce i dresach. Miał czerwone, zapuchnięte od płaczu oczy.
- Mogę? - nieśmiało poprosił o pozwolenie.
- Pewnie, wchodź.
- Przeszkodziłem ci. - Stwierdził patrząc na otwartą książkę.
- Właściwie zabijałem nudę.
- Powinienem się tobą zająć, przepraszam.
- Przestań, nic nie szkodzi. Chcesz pogadać?
- Nie chcę być sam. - Przytulił się do mnie jak malutkie dziecko.
- Więc zostań.
Siedzieliśmy w tej pozycji dobrych kilka minut. Kołysałem go w moich ramionach, a on wylewał z siebie potoki łez. Musiał naprawdę kochać tego chłopaka.
- Był skurwielem. - zadziwiły mnie moje własne słowa.
- Słucham?
- Ten twój facet. Zachował się jak ostatni chuj. - stanowczo za dużo przeklinałem.
- Masz rację, ale ja tak mocno go kocham. - znów zaczął szlochać.
- Ciii, już nie płacz. Zobaczysz, z czasem będzie lepiej.
- Mogę tu spać? - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Jeśli ma ci to pomóc oczywiście. Ale chyba musisz wziąć pościel.
- No tak. - podniósł się, otarł oczy brzegiem koszulki i poszedł do siebie.
Po chwili wrócił targając kołdrę i poduszkę. Rzucił je niedbale na łóżko, a sam usiadł na podłodze. Nie wiedziałem co zrobić. Nigdy nie musiałem nikogo podtrzymywać na duchu. Jednak coś mnie kierowało na właściwą drogę.
- Chcesz się położyć? - zadałem mu pytanie.
- Yhyyym.
Przygotowałem jego miejsce, a on skinął mi głową w ramach podziękowań. Uśmiechnąłem się lekko.
- Śpij dobrze. - przykrył się i odwrócił do mnie plecami.
Poskładałem moje rzeczy (książkę i przekąski), nałożyłem piżamę i również postanowiłem iść spać. Nie bardzo wiedziałem czy lepiej patrzyć mu w plecy czy odwrócić się tyłem. W końcu zdecydowałem, że jednak się odwrócę.
Leżałem tak kilka minut myśląc o dzisiejszym dniu. Ten weekend miał być radosny, ale jakoś się nie zanosiło.
- Olivier? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Norberta.
- Tak?
- Mogę się przytulić?
- Yyy.. No dobra. - czułem się jak jakiś pluszak, ale było mi z tym zaskakująco dobrze.
Położyłem się na plecach, on oparł głowę na mojej klatce piersiowej, a rękę umieścił w talii.
- Dziękuję. - już po chwili słyszałem jego spokojny oddech i lekkie pochrapywanie.
Po pewnym czasie i mnie udało się przenieść w krainę snów.
***
Obudziły mnie promienie wrześniowego słońca, które przyjemnie oświetlały pomieszczenie. Leżałem przypominając sobie zeszły wieczór. Norbert u mnie spał. Spojrzałem w prawo. Rzeczywiście, nadal był w moim łóżku, szczelnie zawinięty w kołdrę. Na jego twarzy nie było widać rozpaczy ani żalu. Wyglądał bardzo spokojnie. Delikatnie podniosłem się i wyszedłem do kuchni. Potrzebowałem kawy. Starając się nie hałasować przygotowałem napój i usiadłem przy stole.
Po kilku minutach usłyszałem, że mój brzuch domaga się jedzenia. Sam zaskoczony swoją decyzją przygotowałem śniadanie dla dwóch osób i zaniosłem je do sypialni. Norbert lekko otworzył oczy i obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
- Dzień dobry. - przywitałem go ciepło.
- Czeeeeeeeść. - odpowiedział mi ziewając.
- Pomyślałem, że może zechcesz zjeść ze mną śniadanie. - wskazałem na przyniesioną tackę.
- Chętnie, ale najpierw napiłbym się kawy.
- O tym też pomyślałem. - zawróciłem po dwa parujące kubki. Norbert wziął jeden ochoczo i zaciągnął się unoszącym zapachem.
- Dzięki, anioł z ciebie.
- Wystarczy Oli. - starałem się aby mój głos brzmiał pogodnie.
Usiadłem na łóżku obok mego przyjaciela. Nie mogłem się doszukać ni grama smutku na jego buzi. Przecież wczorajszy dzień nie przyśnił mi się... Czyżby wystarczyła jedna noc żeby zapomniał? Nie, to na pewno nie było takie proste.
- Jak się czujesz? - zapytałem w końcu.
- Skrępowany. - spojrzał na mnie nieśmiało. - Zmusiłem cię żebyś ze mną spał, przytulałem się do ciebie jak do najbliżesz mi osoby, a ty musiałeś to znosić.
- Chciałem to znosić. - byłem wobec niego całkiem szczery. - Chciałem cię pocieszyć, kołysać w ramionach, tulić i spać z tobą. Do niczego mnie nie zmusiłeś.
- Eeee. Naprawdę? - widziałem w jego oczach, że nie jestem dla niego nikim więcej poza przyjacielem.
- Tak. I chyba żałuję, że ci to powiedziałem. - Zerwałem się z łóżka i poszedłem pod prysznic.
Szybko zrzuciłem z siebie ubrania. Zanim wszedłem do kabiny, oparłem sie kolanami o zimną podłogę i pozwoliłem żeby łzy swobodnie płynęły mi po policzach. Naprawdę wierzyłem, że coś dla niego znaczę! On mnie tylko wykorzystał! Żeby się pocieszyć! Byłem taki głupi.
Nie wiem ile czasu trwałem w tej pozycji. W każdym razie gdy zaczęło być mi zimno włączyłem ciepłą wodę i pozwoliłem żeby oblewała moje zbolałe ciało.
Gdy uznałem, że wystarczy mi już siedzenia w łazience ubrałem się i skierowałem do wyjścia. Liczyłem na to, że Norberta już nie będzie. Myliłem się. Widać było, że też się wykąpał. Miał mokre, ale ułożone włosy i czyste ubrania na sobie.
- Usiądź. - poinstruował mnie.
Zrobiłem to o co prosił, ale nie odezwałem się ani słowem.
- Posłuchaj mnie. - zaczął i odetchnął głośno. - Zaszokowałeś mnie tym co powiedziałeś, ale to nie znaczy, że jest mi to obojętne. Znamy się zaledwie tydzień i nie wiem co do ciebie czuję. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. - zrobił przerwę i spojrzał na mnie pytająco. Nie doczekał się odpowiedzi więc kontynuował. - Oli, chciałbym spróbować. Z tobą. Naprawdę bardzo mi na tym zależy, ale nie chcę żebyś czuł się jak zastępstwo mojego byłego. Chciałem odczekać, upewnić się w tym co czuję. - właśnie te słowa spowodowały, że inne nie miały żadnego znaczenia. Norbert ciągle coś mówił, a ja bez krępacji patrzyłem w jego oczy. Wiedziałem co zrobić. Byłem pewny jak nigdy przedtem.
- Zamknij się, dobrze? - uciszyłem go i zbliżyłem swoje usta. - Po prostu mnie pocałuj.
Te słowa zawisły między nami i wywołały chwilową niepewność. Zaraz jednak Norbert dotknął mnie wargami, tak delikatnie jak we śnie. To był mój pierwszy pocałunek. Czułem jak całe ciało sztywnieje, a czas staje w miejscu. Z każdym jego dotykiem rozlewało się we mnie kojące ciepło. Paraliż ustąpił miejsca namiętności, a stres pożądaniu. Zanużyłem dłonie w jego kasztanowych włosach i pozwoliłem aby przyciągnął mnie do siebie. Stawał się coraz pewniejszy. W końcu jego język wsunął się ostrożnie i połączył z moim. Można to było porównać do idealnego tańca. Starałem się chłonąć każde uczucie i schować je głęboko w sercu. Po chwili Norbert ustąpił i spokojnie odsunął się ode mnie.
- Dziękuję. - szepną.
- Ciągle mi za coś dziękujesz! To ja dziękuję, to było... CUDOWNE! - chciałem krzyczeć z radości. Nie dało się opisać spełnienia, które odczuwałem.
- Więc między nami zgoda? - Zadziorny uśmiech malował się na jego twarzy.
- Zgoda!
Od tej chwili perspektywa weekendu z Norbertem nabrała kolorowych barw. Chociaż muszę przyznać, że nie mogłem się na niczym skupić. Gdy robiłem obiad obsypywał mnie pocałunkami. W końcu wylądowałem w jego ramionach na kanapie, a nasza zapiekanka... Cóż, spaliła się. Podczas zmywania objął mnie z tyłu i łaskotał moją szyję swoimi ustami przez co zbiłem dwie szklanki i talerz.
Wieczorem znów leżeliśmy w jednym łóżku. Delektowałem się smakiem jego ust i wcale nie miałem dość.
- Mój chłopczyk. - powiedział Norbert.
- Co? - byłem zdziwiony tym co usłyszałem.
- Jesteś moim chłopcem.
- Jak to pięknie brzmi... - rozpływałem się niczym tabliczka mlecznej czekolady na słońcu.
- Mój, tylko mój... - jego oddech łaskotał mnie w szyję.
- Tylko twój... - wymruczałem cicho i zasnąłem.
Rano obudziła mnie krzątanina Norberta. Sprzątał dom i pakował nasze rzeczy.
- Musimy się zbierać, rodzice dzwonili, że jedziemy do dziadków na obiad. - powiedział mój chłopak.
- Yhy... Nie chce mi sięęę.
- Wstawaj leniu. Prysznic, śniadanko i jedziemy.
Poczłapałem niechętnie do łazienki, ogarnąłem się możliwie jak najszybciej. W kuchni czekały na mnie ciepłe tosty i herbata. Starałem się nie ociągać, bo widziałem, że Norbi się spieszy. Pozmywałem jeszcze po sobie i byłem gotowy do podróży.
- Tu będziemy świętować nasze rocznice. - Norbert zaczął marzyć.
- Na pewno, ale chyba mieliśmy jechać. - ponagliłem go.
- Już jedziemy. - pocałował mnie w czoło i ruszyliśmy do samochodu.
To był najbardziej odjazdowy weekend w moim zyciu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz