sobota, 13 października 2012

Rozstanie

Obudziłem się z samego rana. Zegar w komórce wskazywał 5:30. Jeszcze półtorej godziny do budzika. Co ja będę robił do tego czasu? Nie pamiętałem czy cokolwiek mi się śniło. W każdym razie byłem bardzo niespokojny, a wszystko za sprawą wczorajszych wydarzeń. Miotałem się w łóżku nie wiedząc co robić. Najpierw miałem ochotę sprawdzić czy coś odpowiedział, później znów stwierdzałem, że to zły pomysł. Po szóstej jednak włączyłem komputer i wszedłem na facebooka. Nowa wiadomość. Z przyspieszonym biciem serca otworzyłem okienko:

Wiedziałem, mój gej radar nie zawodzi ;-)

Tylko tyle? Nic więcej? W sumie czego mogłem się spodziewać. Uganiać się za mną nie będzie. W końcu ma chłopaka. Przypomniałem sobie o weekendowej imprezie u niego. Pewnie jego partner też się pojawi. Chyba nie chciałem tam jechać. Musiałem wymyślić jakąś dobrą wymówkę.
Jeszcze przed budzikiem poszedłem pod prysznic. Tym razem pozwoliłem sobie na fantazjowanie o Norbercie. Przecież innym facetom nikt nie zabrania myśleć o zajętych kobietach. Nie czułem się już winny w każdym razie. Po wyszykowaniu się do szkoły poszedłem zjeść śniadanie. Widocznie mama dziś się spieszyła bo nic mi nie zostawiła poza pieniędzmi. Zrobiłem sobie płatki i włączyłem telewizor. Szła powtórka "Julii". Bardzo lubiłem ten serial, bo miał wątek homoseksualny. Poza tym oglądali go moi rodzice więc wierzyłem, że kiedy im o sobie powiem nie będą z tym walczyć. Niestety musiałem przerwać oglądanie i iść na autobus.
Na podwórku padał lekki deszcz. Nałożyłem kaptur i jak ninja mknąłem na przystanek omijając kałuże. Gdy tam dotarłem zamyśliłem się nieco. Ocknąłem się dopiero gdy usłyszałem znajomy głos.
- Wsiadaj! - to właśnie Norbert zatrzymał się i czekał na mnie. Żołądek podjechał mi do gardła.
Powoli wszedłem do auta zsuwając z głowy kaptur. Podałem mu rękę nie mogąc wykrztusić słowa. Dlaczego tak na mnie działał? Musiałem pozostawić to pytanie bez odpowiedzi.
- Co tam kochany homosiu? - był bardzo rozentuzjazmowany. Widziałem, że cieszy się z naszego podobieństwa.
- Nic ciekawego. - musiałem się wiele natrudzić żeby powiedzieć te dwa słowa.
- Co jest? - spojrzał na mnie troskliwie i pogłaskał po ramieniu. - Przepraszam, nie chciałem cię obrazić.
- Nie, nie obraziłeś. Po prostu ciąglę walczę z wczorajszymi zdarzeniami. - musiałem w końcu zacząć normalnie odpowiadać, by nie czuł się winny.
- Walczysz? Myślałem, że dobrze znać kogoś podobnego do siebie. - jego wzrok mówił, że nie rozumie mnie ani trochę.
- Wiesz, nikogo takiego wcześniej nie znałem, nikt o mnie nie wiedział. Przeżywam to na swój sposób.
- Jasne, rozumiem. - uśmiech powrócił na jego śliczną buzię. - Ja tam się cieszę.
- W głębi duszy ja też.
Norbert podwiózł mnie pod szkołę. Marta jak zwykle czekała przed wejściem. Dziwiłem się jej. Było zimno, a ona mogła tak stać godzinami. Gdy byłem już obok niej przywitała się ze mną i uśmiechnęła uroczo. Muszę przyznać, że była bardzo ładna jak na dziewczynę.
- Jak tam było wczoraj?
- Nieźle, jego znajomi są całkiem w porządku. I był taki jeden Gabriel. Sądzę, że spodobałby ci się!
- Następnym razem idę z tobą! - na tym skończyliśmy rozmowę, bo zabrzmiał dzwonek więc musieliśmy się spieszyć.
Podczas lekcji nie działo się nic niezwykłego. Byłem bardziej skoncentrowany niż zeszłego dnia, ale jeszcze trochę odbiegałem myślami do Norberta. Zastanawiałem się też nad weekendową imprezą. Było tyle plusów i minusów. Szkoda, że nie mogłem zapytać Martę o zdanie.
Po lekcjach wróciłem od razu do domu. Miałem spędzić popołudnie z przyjaciółką, ale powiedziała mi, że idzie z koleżankami na zakupy więc życzyłem jej miłego dnia i pomknąłem na autobus. Rodziców jeszcze nie było. Wracali zwykle około 18, a była dopiero 15. Miałem trochę czasu dla siebie. Pierwsze co zrobiłem to oczywiście facebook. Norbert był dostępny. Widziałem, że udostępnił link do naszej piosenki. Stop! Nie było żadnej naszej piosenki. W każdym razie polubiłem jego post. Zaraz potem usłyszałem znajomy dźwięk otrzymania wiadomości.

A drop in the ocean... - Napisał Norbert.


Nie wczuwaj się tak.

Nakręciłem się na tą piosenkę przez ciebie.


W głowie dudniło mi pytanie, które musiałem mu zadać. A co mi tam!
Norbert, masz chłopaka prawda?

Tak, mam ;-)
- już wiedziałem, że jest szczęśliwy

Od dawna?

Prawdę mówiąc zaledwie od miesiąca. To mój pierwszy.
A ty masz chłopaka?

Nie mam.
- odpowiedziałem szczerze. Prawdę mówiąc chciałem żeby się domyślił, że coś do niego czuję.

A miałeś kiedyś? - uśmiechnąłem się sam do siebie. Co za ciekawski człowiek, jak ja.
Nie.

Masz jeszcze czas. Podoba ci się ktoś?

Możeee.
- serce waliło mi jak oszalałe. Nie mogę mu po prostu powiedzieć, że to on.


Życzę powodzenia. Muszę iść, rodzice wzywają. Paa!

Paa!
- odpisałem i rzuciłem się na łóżko.

Po chwili stwierdziłem, że nie mogę sobie leżeć. Rodzice niedługo wracali i trzeba było pozytywnie wykorzystać ten czas. Wróciłem do komputera i wszedłem na stronę, która teoretycznie jeszcze nie była dla mnie. Przejrzałem kilka filmików i włączyłem jeden. Ściszyłem trochę, bo było zbyt głośno. Rozebrałem się i oddałem się przyjemności patrząc na dwóch aktorów, którym na pewno było lepiej ode mnie. Jednak wgapiając się w ekran po pewnym czasie zacząłem widzieć w nim nas. Mnie i Norberta. Nie potrzebowałem dużo czasu aby skończyć. Od razu lepiej. Sięgnąłem po paczkę chusteczek i ogarnąłem się szybko. Słyszałem samochód na podjeździe. Rodzice wrócili. Ubrałem się, wyłączyłem komputer i zszedłem na dół. Razem z dawką mojej spermy opuściło mnie całe napięcie dzisiejszego dnia. Zostałem tylko ja i Norbi.


Po krótkiej rozmowie z rodzicami wróciłem do siebie. Mama szykowała kolację, a ja w między czasie postanowiłem odrobić chociaż część lekcji. Dlaczego tyle zadają? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na większość nurtujących mnie pytań.
- Oli, kolacja! - krzyk mamy spowodował, że ręka mi zadrżała i popisałem kartkę.
- Kurwa. - przeklnąłem cicho, wstałem i poszedłem na dół.
Rodzice byli dziś wyjątkowo uśmiechnięci. Okazało się, że ojciec awansował na dyrektora w firmie taty Norberta.
- Wiesz, naprawdę ich lubię. Mają pieniądze, a wcale się tym nie szczycą. Ich syn też jest bardzo przyjemny. - Mama właśnie dzieliła się swoimi przemyśleniami na temat rodziny Białous - Magda jest wspaniałą kobietą.
- Masz rację. Po raz pierwszy chyba polubiłem człowieka, od którego zależało moje stanowisko. Wcale nie musiałem się silić na sympatię. - ojciec podzielał zdanie mamy.
- Przecież on się wcale nie odzywał! - wzburzyłem się nieco. Tata Norberta nie zachowywał się miło.
- Na początku tak, ale widocznie taki jest. Teraz bardzo sympatycznie się z nim rozmawia. - ojciec myślał inaczej niż ja.
Po kolacji wróciłem do lekcji. Pięć minut po dwudziestej pierwszej byłem już wolny i bardzo zmęczony. Jednak zawsze znajdzie się czas na fejsa!
Norbert znów był dostępny. Postanowiłem pogadać z nim o imrezie.


Wiesz co, chyba nie wpadnę na twoją weekendową imprezę.

Dlaczego? ;-(
- nie wierzyłem, że naprawdę smuci się z tego powodu.

Wiesz, obiecałem Marcie spotkanie, za tą poniedziałkową pizzę, a ma czas tylko w sobotę. - naciągana ta wymówka...



Nie możesz jej wziąć ze sobą?

Nie. Ma czas tylko w sobotę. Sam mówiłeś, że wyjazd w piątek.

Taa :-( smutno mi.
- Chłopie! Nie graj mi na emocjach!

Nie smuć się! Będą inne okazje.

Może i tak. Po prostu myślałem, że mogę na Ciebie liczyć...
- znów brał mnie na poczucie winy!

Możesz, oczywiście, że możesz. Na imprezie będziesz miał innych przyjaciół.

Imprezy już nie ma. Chciałem wyjechać na weekend odetchnąć.

To tym bardziej nie masz nad czym ubolewać.

Chciałem jechać z Tobą.
- zrobiło mi się cieplej na sercu, ale musiałem zachować pozory.

Jedź z chłopakiem.

Chłopaka nie ma. Nic już nie ma.
- Wiem, że nie powinienem się cieszyć z jego nieszczęścia, ale dosłownie skakałem z radości.

Coś się stało?

Można tak powiedzieć. Chciałem porozmawiać w weekend.
- Pojadę! Muszę pojechać!

Poczekaj zobaczę co da się zrobić.

Odczekałem chwilę aby myślał, że rozmawiam z Martą. Weekend z wolnym Norbertem. Nie może być nic lepszego!

Mam błogosławieństwo od Marty. Jadę! - odpisałem

Dziękidziękidziękidzięki - widziałem, że się cieszy.



Nie ma za co. Do piątku o 16. Dobranoc :)

Paaa :*
- wysłał mi buziaka!!! Prawie eksplodowałem z radości.


Położyłem się do łóżka chociaż wiedziałem że jeszcze dłuuuuugo nie zasnę. Myślałem o wspólnym weekendzie. Chciałem go pocieszyć. Chciałem żeby wiedział, że może na mnie polegać. Zawsze. Marzyłem sobie tak sporo czasu aż przyszedł sen. Wreszcie spokojny s
en.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz