sobota, 13 października 2012

Weekend

- A drop in the ocean, a change... - leżałem ze słuchawkami w uszach, podśpiewywałem cicho, gdy rozległo się walenie do drzmi.
- Oli, chodź na dół. Mamy gości. - Mama jak zwykle udawała wielce radosną.
Powoli zebrałem się z łóżka, poprawiłem pościel w razie gdyby chcieli zajrzeć do mego pokoju, nałożyłem względnie ładne jeansy i powolnym krokiem zszedłem na dół.
- Dzień dobry. - burknąłem niezbyt wesoło przez co ojciec spiorunował mnie wzrokiem pod tytułem "ogarnij się dzieciaku". Zawsze gdy przychodzili goście musiałem udawać grzecznego i ułożonego synka. W końcu wielu z nich było bardzo wpływowych przez co mój kochany tatuś otrzymywał awanse, premie, a mi niczego nie brakowało. No dobra niech będzie. Uśmiechnąłem się delikatnie żeby zatuszować złe wrażenie wywołane pierwszymi słowami.
- Witaj. Ty pewnie jesteś Olivier. - pierwsza odpowiedziała mi okrągła pani o ciepłych, brązowych oczach - Magdalena Białous, miło mi. - Wymieniliśmy krótki uścisk dłoni, po czym zwróciłem się do mężczyzny, zapewne męża tej pani. On tylko skinął na mnie głową bez słowa. Co za gbur.
Za chwilę do domu wszedł chłopak. Na oko starszy ode mnie rok, może dwa. Jego dłuższe włosy były całe mokre od deszczu, a oczy oszałamiająco niebieskie. Musiałem chyba gapić się na niego przez dłuższą chwilę, bo uśmiechnął się głupio i powiedział - Cześć, jestem Norbert. - Boże, jaki ciekawy głos. Ta lekka chrypka... - A ty? - szybko przywrócił mnie do pionu. No tak, nie przedstawiłem się.
- Olivier, Oli. Jak wolisz.
- Miło mi. - Odparł bardzo przyjaźnie. Znów zagapiłem się w te jego oczy!
- Uh, mnie również. - Moje zmieszanie wywołane było chwilową dekoncentracją. Na szczęście mama wyrwała mnie z tej krępującej sytuacji.
- Siadajcie do stołu, za chwilę podam moją specjalność.
No tak, faszerowane pomidorki na przystawkę. Specjalność mojej rodzicielki. Muszę jednak przyznać, to najlepsze co kiedykolwiek jadłem! Ojciec jak zwykle zarządzał tym całym przedstawieniem, gościom wskazał miejsca, komplementował panią Magdę i mamę (oczywiście musiał być idealnym mężem), zabawiał tego naburmuszonego faceta rozmową, a Norberta pytał o szkołę, zainteresowania i pasje. Nuda.
Gdy mama podała jedzenie rozmowy ucichły. Czasami padały tylko słowa pochwały dla zdolności kulinarnych gospodyni. Po pewnym czasie zupełnie wyłączyłem się i skupiłem na włsanych myślach. Mało mnie interesowały rozmowy o interesach i innych bzdurach.
- Oli, Oli! - mama musiała podnieść głos, bo zupełnie nie reagowałem na moje imię.
- Tak? - nieco zdezorientowany podniosłem wzrok znad talerza.
- Może zabierzesz Norberta do siebie? Nie ma sensu żebyście obaj się tu nudzili.
- Nie ma sprawy, chodź. - Skinąłem na Norberta, a on wstał od stołu, podziękował mojej mamie za pyszny obiad i skierował się za mną na górę. Dobrze, że poprawiłem tą pościel na łóżku, nie ma to jak zaprosić gościa do pokoju, w którym panuje bałagan.
- Właź. - otowrzyłem szeroko drzwi. Teraz już nie musiałem być nienagannym dzieckiem. Nowy znajomy rozejrzał się po pokoju i podszedł do półki z książkami.
- Lubisz horrory. - Stwierdził po chwili przyglądania się grzbietom mojego zbioru. - Lubisz Kinga.
- Ta, to mój ulubiony autor. A ty co czytasz? - zagadałem żeby nie wyjść na totalnego idiotę.
- Wszystko, co mi wpadnie w ręce. Najbardziej jednak lubię fantasy. - znów spojrzał na mnie tymi swoimi niebiańskimi oczami. Człowieku dlaczego to robisz?!
- Może być. - siliłem się na obojętność.
Nasza rozmowa nie była zbyt udana. Norbert oglądał książki, płyty z muzyką. Komentował mój gust (na szczęście wypowiadał się pozytywnie) i czasami napomknął coś o sobie. Chyba obaj męczyliśmy się ze sobą, więc na rękę było gdy mama zawołała go, bo jego rodzice już się zbierali. Zeszliśmy na dół. Goście ubrali się, pożegnali i wyszli. Uf, najgorsze za mną. Czas na słodkie lenistwo. Poczłapałem do kuchni, zajrzałem do lodówki i wziąłem sok. Potem jeszcze zawróciłem po ciastka i wreszcie udałem się do swego królestwa. Odpaliłem laptopa, zalogowałem się na facebooka. Zero powiadomień, wiadomości. - Nikt mnie nie kocha - jęknąłem z udawaną żałością. Chwilę potem wpisałem imię i nazwisko Norberta w wyszukiwarce znajomych. Dwóch chłopaków o tych samych danych. Drugi okazał się tym właściwym. Klasa maturalna. Czyli starszy ode mnie jedynie o rok. Najlepsze liceum w mieście, no oczywiście. Pogrzebałem trochę w informacjach o nim i wszedłem w albumy ze zdjęciami. Znalazłem fotki z wakacji we włoszech. Sto czterdzieści zdjęć?! Zabrałem się do oglądania. Norbert na lotnisku, w hotelu, na plaży, w kąpielówkach. - Jakie on ma ciało... - westchnąłem sam do siebie i kontynuowałem ogladanie. Norbert obejmujący się z dziewczyną. Dobra, koniec moich nadziei. Wyłączyłem przeglądarkę i walnąłem się na łóżko. Puściłem muzykę z odtwarzacza i tak spędziłem całe popołudnie.
Wieczorem ponownie wszedłem na ten popularny portal społecznościowy żeby zapytać moją przyjaciółkę Martę czy coś zadane jest na poniedziałek. Nim się za to zabrałem zobaczyłem, że mam oczekujące zaproszenie do znajomych. Był to nie kto inny jak Norbert. Zaakceptowałem i napisałem do niego wiadomość:

Fejsbukowy noł lajf. Znamy się od kilku godzin. Zaakceptowane :-)

Odpisał błyskawicznie:

Lubię mieć dużo znajomych, świadczy to o moim bogatym życiu towarzyskim, trzeba zachować pozory ;)

No tak, wszystko jasne. - Tak zaczęła się nasza rozmowa a potem trwała pięć godzin! Kto by pomyślał, że ten człowiek, z którym dziś się tak nudziłem może być aż tak interesujący. Do Marty oczywiście nie napisałem.
- Pierwsza. - powiedziałem sam do siebie zamykając laptopa. - Nie wstanę do południa. - zamknąłem oczy i błyskawicznie zasnąłem.
Niestety rano moje plany trafił szlag. Mama wparowała mi do pokoju o godzinie ósmej informując, że jest ładna pogoda i jedziemy z wczorajszymi gośćmi za miasto, bo chcą nam pokazać swój domek letniskowy. Skazany byłem na wstanie z łóżka. Wolno, wcale się nie spiesząc poszedłem pod prysznic. Ciepła woda powodowała, że jeszcze bardziej chciało mi się spać. Mógłbym tak stać w tym strumieniu, ale mama zaczęła krzyczeć żebym się pospieszył. Nałożyłem więc jasne jeansy i granatową koszulę. Zabrałem jeszcze bluzę na wypadek gdyby się ochłodziło i byłem prawie gotowy. W kuchni zrobiłem sobie jeszcze kanapkę, którą postanowiłem zjeść w samochodzie.
Na dworze było ciepło, ale nie za gorąco. Usiadłem w samochodzie i czekałem na rodziców. Zawsze to ja wstaję ostatni, ale oni i tak się spóźniają. Kochana rodzinka. Po kilku minutach w końcu przyszli i ruszyliśmy. Najpierw do tych znajomych żebyśmy wiedzieli gdzie jechać. Zatrzymaliśmy się przed ich domem. Jezu, jaki wielki. Nasz to nic w porównaniu do tego. Weszliśmy do środka, bo dorośli musieli wypić jeszcze kawę. Norbert zaprosił mnie do swego pokoju, który nie był większy od mojego. Dziwiło mnie to tym bardziej, że cały budynek był ogromny.
- Grasz na gitarze? - spojrzałem pytająco na instrument oparty o ścianę.
- Czasami. Kiedyś robiłem to częściej.
Poprosiłem go żeby coś zagrał. Niechętnię przystał na moją prośbę. I tak poleciały pierwsze nuty "Nothing else matters". Ogólnie to nie znam się za bardzo na muzyce, słucham bo lubię, ale takiego doznania to ja nigdy nie przeżyłem. Czułem jak każdy dźwięk przepływa przeze mnie. Co za cudowne uczucie. Gdy skończył pogratulowałem mu talentu.
- Masz grać częściej, bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia. - żartobliwie pogroziłem mu palcem. Norbert uśmiechnął sie radośnie i odłożył gitarę.
Chwilę później zeszliśmy do naszych rodziców i ponagliliśmy ich. Na szczęście dość szybko się ogarnęli i już jechaliśmy do naszego docelowego punktu. Muszę dodać, że to co miało być "za miastem" okazało się być położone na jakimś zadupiu, ponad sto kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. Widocznie to tylko mały szczególik.
Gdy dojechaliśmy rozejrzałem się po okolicy. Ten dom również był duży, ale nie większy od naszego. Wszędzie było bardzo cicho, żadnych innych zabudowań w okół.
- Nikt poza wami nie ma tu posiadłości? - zapytałem Norberta.
- Na razie nie, z czasem pewnie się pojawią.
Rodzice zginęli mi z oczu gdy poszli podziwiać ogród ze znajomymi. W sumie to dobrze, nie lubiłem rozmawiać w ich towarzystwie.
- Często tu przyjeżdżasz? - wyrwałem Norberta z rozmyślań.
- Nawet bardzo. Często robię tu imprezy.
- Znajomi tu przyjeżdżają? Przecież to tak daleko.
- Większość ma samochody. - Przypomniało mi się, że ludzie z jego rocznika są dorośli, poza tym to najlepsze liceum więc nic dziwnego, że stać ich na częste dalekie wyjazdy.
Spacerując po podwórzu zdałem sobie, że jest piekielnie gorąco. Mogłem nałożyć szorty, ale kto by pomyślał, że wrzesień aż tak nas zaskoczy. Kropelki potu mimowolnie pojawiały się na moim czole. Usiadłem więc na ławce i zabrałem się za podtaczanie jeansów. Szło mi to mozolnie, bo miałem na sobie rurki. Zawsze pod górkę.
- Widzę, że tobie też jest gorąco. Chodź do domu, znajdę coś dla nas obu do przebrania. - zaproponował Norbert.
- Nie trzeba, wytrzymam.
- Nie wytrzymasz, jest dopiero południe, będzie jeszcze goręcej.
Musiałem przyznać mu rację. Poszliśmy do domu. Panował tam przyjemny chłód. Mogłem się stąd nie ruszać.
- Może tu zostaniemy? - zapytałem nieśmiało.
- Możemy, ale później czeka nas obiad na tarasie.
- Dobra, daj mi te spodenki. - uznałem, że nie ma sensu dalej kombinować.
Poszliśmy do jego pokoju. Gdy ja sie rozglądałem wyrzucił z szafy kilka par i kazał wybrać. Wziąłem pierwsze z brzegu i spojrzałem na niego. Stał do mnie tyłem i właśnie zsuwał swoje jeansy. O Boże! Jaki on ma tyłek! Bokserki fajnie opinały jego pośladki. Pomyślałem, że byłoby miło gdyby się odwrócił. Za sekundę skarciłem się, bo przecież Norbert miał dziewczynę. Sam widziałem na facebooku. Spuściłem wzrok i zmieniłem spodnie.
Zeszliśmy razem do salonu. Spojrzałem na głośniki. Pewnie kosztowały fortunę.
- Mogę coś puścić? - byłem ciekaw jak zareaguje na smęty, które mam na moim smartphonie.
- Pewnie. Tam masz wtyczkę. - Wskazał palcem odpowiednie miejsce.
Podszedłem tam i podłączyłem telefon. Wyszukałem odpowiadnią piosenkę i nacisnąłem "play". Pomieszczenie przepełniła moja ulubiona muzyka. Ta sama, której słuchałem, gdy wczoraj przyjechali do nas goście. Spojrzałem na Norberta. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, zamknął oczy i śpiewał. Ta jego chrypka, uh.
- Znasz to? - Nie ukrywałem zdziwienia.
- Pewnie, facet ma niezły głos.
Był romantykiem - jak ja. Z tym, że miał dziewczynę...
Przez pewien czas siedzieliśmy puszczając na zmianę swoje ulubione kawałki. Podobało mi się to, co najbardziej lubił chociaż większości nie znałem. Musiałem poszerzyć swoje muzyczne horyzonty.
No i nadszedł czas obiadu. Już nie mieliśmy sposobności na dłuższe rozmowy. Wymienialiśmy tylko krótkie wypowiedzi z rodzicami.
- Norbert często zaprasza tu przyjaciół na weekendy. Zwykle urządzają sobie noce filmowe. Mogą zachowywać się naprawdę głośno. W końcu nie ma tu żadnych sąsiadów. - mama Norberta opowiadała moim rodzicom o rozrywkach ich syna. Niewiele wiedziała. - Synku, może zaprosisz Oliviera do siebie za tydzień? W końcu chyba coś urządzasz.
- Nie ma sprawy, jak chcesz to wpadaj. - zwrócił się do mnie.
- Dzięki, tylko gorzej z dojazdem i nie wiem co na to rodzice.
- Kochanie, od nas masz pozwolenie. - wyrwała się moja mama. Zwykle musiałem ich błagać żeby mnie gdzieś puścili. Co za zmiana...
- Z dojazdem też nie ma problemu. Możesz się zabrać ze mną, ale wtedy jedziesz na cały weekend. Wyjeżdżamy w piątek o szesnastej. - Norbert widocznie nie miał nic przeciwko towarzystwu mojej osoby.
- Dobrze, w takim razie jesteśmy umówieni.
Po obiedzie zaczęliśmy się zbierać do domu. Musiałem jeszcze odrobić lekcje, a nawet nie wiedziałem co jest zadane. Napisałem sms do Marty:

Wpadniesz do mnie o 18?

Jeśli chcesz :)
- po kilku minutach dostałem odpowiedź.

Pewnie, że tak. Weź tylko zapisz co do odrobienia na jutro.

Wykorzystujesz mnie. Do zobaczenia o 18.



Tak jak się umówiliśmy, równo o osiemnastej była u mnie moja przyjaciółka. Podała mi wszystko, co musiałem przygotować do szkoły na jutro, a było tego mnóstwo. Natomiast ja opowiedziałem jej o moim weekendzie. Pominąłem jedynie, że Norbert ma boskie ciało, cudowne oczy i seksowny głos. Marta nie wiedziała, że wolę facetów. Chyba trochę się we mnie podkochiwała.
Gdy poszła wziąłem się za pracę domową. Skończyłem grubo po dwudziestej drugiej. Wszedłem jeszcze na facebooka. Jedna nowa wiadomość. Napisał Norbert:

Dziękuję za miły weekend :)

Cała przyjemność po mojej stronie.
- odpisałem i poszedłem spać.


                                                          

Oto pierwszy rozdział mojego opowiadania. Zostałam zmuszona do opublikowania go i muszę przyznać, że robię to niechętnie. No ale miłego czytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz